Literatura

Portowe rekomendacje

 

W serii tekstów, w których znane postaci literatury, sztuki i kultury
komentują wydarzenia 15.  edycji Portu Wrocław szkic Karola Maliszewskiego,
poety, prozaika i krytyka literackiego, jednego z selekcjonerów Biurowego
projektu.

Wydany w tych dniach tom "Połów. Poetyckie debiuty 2010" pod redakcją Romana
Honeta jest pierwszym almanachem wieńczącym inicjatywę wrocławskiego
wydawnictwa, która ma na celu wyszukiwanie najlepszych autorów przed
debiutem książkowym.



Karol Maliszewski: Czuwać, łowić


Jedną z przyjemności siedzenia z wędką na brzegu jest możliwość korzystania
ze świeżego powietrza. Woda sobie płynie, płynie, a my oddychamy pełną
piersią. Myślę, że to właśnie świeżość jest wartością, którą kładę na
pierwszym miejscu pośród kryteriów selekcji. Jak sądzę, wcześniejsze wybory
Mariusza Grzebalskiego, Jerzego Jarniewicza i Andrzeja Sosnowskiego również
miały wiele wspólnego z tą wartością. Warto jednak zauważyć, że po pięciu
latach pomysł wyławiania debiutanckich perełek okrzepł na tyle, by wyłonić z
siebie nową formę. To już nie tylko konkurs, w którym główną nagrodą było
wydanie tomu, poprzedzone warsztatami i wydrukowaniem arkuszy, a inicjatywa
mająca ambicję wspierania i przeglądu najciekawszych debiutów.

Otwarcie się formuły na nowe pomysły już zaczyna przynosić efekty: wyłoniony
przez Andrzeja Sosnowskiego zestaw wierszy Przemka Witkowskiego przeistoczył
się po roku w dojrzały i dopracowany tom, nagrodzony w XV Ogólnopolskim
Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina. Książka zatytułowana "Preparaty"
wydana została wspólnymi siłami Biura Literackiego i Stowarzyszenia Pisarzy
Polskich w Łodzi. Jednak zanim ukazały się "Preparaty", światło dzienne
ujrzał połowowy arkusz pt. "Lekkie czasy ciężkich chorób". I chociaż Andrzej
Sosnowski rozpoczął nad nim pracę, to przyjemność dokończenia i podsumowania
przypadła mi w udziale.

W pewnym sensie wiersze Witkowskiego były mi drogowskazem, szukałem w
nadsyłanych zestawach podobnego impetu, przewrotnego zaangażowania i
cierpkiej ironii. Szukałem wierszy, o których mógłbym napisać to samo, co o
jego arkuszu: "Bezceremonialność tonowana jest lirycznością, dosadność
spotyka się z predylekcją do tropienia zbrukanej świętości. Idole, liczmany,
konwencje, umowy, prawo zasiedzenia, świętość stosowana, siła
przyzwyczajenia, pustka porządków: oto jego ulubione tarcze strzelnicze".

Myślę, że tym, co łączy wybranych przeze mnie poetów, jest szczególne
wyostrzenie słuchu na wybryki języka, na semantyczne zachwaszczanie
współczesnej kultury. Po takim zachwaszczeniu zostaje puste pole, duchowy
ugór, na który ci poeci nie chcą dać zgody, z którym sprzeczają się, walczą,
używając drwiny, szyderstwa, przekleństwa. Do takiego przekonania doszedłem
najpierw przy wierszach Rafała Gawina, zwracając uwagę na łapanie języka na
gorąco i na zimne egzekucje groteskowo wypaczonych frazeologizmów. Owocem
nadzwyczajnej sprawności jest nie tylko groteska, ale i ten cień tuż za nią:
mądrość, gorycz, nieufność. W wierszach Marcina Biesa irytacja zmieszana z
rozczarowaniem, bezpośredniość i rzeczowość błyskawicznie dążą do symbolu
czy przypowieści, narracja zamienia się w małą dysertację filozoficzną o
tym, że coś jest za słowem i za jego chęcią reprezentowania. W te szczeliny
próbuje się wpuścić więcej światła, śledząc grę pozorów i ruch atrap.

Właściwie gra pozorów i ruch atrap zajmuje wszystkich zauważonych przeze
mnie poetów. Oni nie mają problemu z rzeczywistością, raczej zajmuje ich
wpisane w język kłamstwo, ułuda, "ładna historia". Bohater wierszy
Krzysztofa Szeremety uświadomiwszy sobie tę sytuację, zaczyna kpić z siebie
i ze swego wzniosłego dojrzewania. Swój chłopak z wierszy czuje się nieswojo
w narzuconym przez historię literatury garniturku debiutanta, robi wszystko,
żeby wyrwać się z tej konwencji, tak jak wyrywa się wcześniej z konwencji
zakochanego nadwrażliwca. Na to wszystko, na każdy rodzaj widzenia,
załamania i zakłamania nakłada filtr dystansu.

I właśnie dystans jest bronią tych młodych poetów. Bo język bez przerwy
produkuje popkulturowe gotowce, doprowadzając do stałego wrzenia medialną
pulpę. Przede wszystkim względem niej i jej wszechwładzy chcą być
zdystansowani i nieufni. To z niej wyciskają, co się da wycisnąć i na
osobności ocalić. Tak się dzieje również w tekstach Bartosza Sadulskiego.
Szczególnie tych, które rozgrywają ten problem w atmosferze parodii
zaprzeszłej duchowości. Sadulski nie zatrzymuje się tylko na poziomie
pastiszu czy apokryfu, robi krok dalej, szukając uwiarygodnienia wartości. W
niektórych fragmentach kojarzyć się to może z czymś w rodzaju głodu sacrum,
potrzebą rytuału i przynależności do wspólnoty.

Najdojrzalszy w tym gronie, Mariusz Partyka, już nie ma problemów z
pogodzeniem dystansu z afirmacją, ironii z epifanią. Ale i u niego zwraca
się uwagę na słabnięcie duchowych centrów świata, na wypadanie języka z
kolein. To są wiersze o słabości, wiersze letargiczne, które mimo wszystko
próbują z opisu niemocy i obumierania wydobyć sens bycia ludzi ze sobą,
bycia ludzi w słowie: w soczewce opisu, lapidarnego utrwalenia. Tam jest
poezja, zdaniem autora.

Nieco inaczej patrzył na obowiązki selekcjonera Roman Honet. Zdaje się, że
nie interesowało go to, co ma łączyć wyławiane talenty. Szukał odrębności.
Oświadczył wprost: "Przyświecała mi myśl, żeby wybranych przeze mnie poetów
łączyło (...) tak mało, jak się da". Wiersze Filipa Wyszyńskiego wybrał ze
względu na ciekawe połączenie surowości i nieuporządkowania z odkrywczością
spojrzenia. Drugi z wyłowionych przez Honeta, Dominik Żyburtowicz, śmiało
sięga po tematy zasadnicze, ostateczne. Jego wiersze, zdaniem selekcjonera,
cechuje "ufność w życie, które można zaśmiecić, które może zaświnić się
samo, ale zawsze posiada jakiś nieskazitelnie czysty wymiar".

Krzysztof Dąbrowski ujmuje żarliwością, pasją, nienasyceniem. Jak to ujął
Roman Honet: "Nieoczekiwane, błahe zdarzenie, przypadkowy epizod potęgują
głębię tego nienasycenia". Martyna Buliżańska przekonuje odrębnością,
nieoglądaniem się na modne poetyki, jest suwerenna, chwilami wręcz
nieprzystępna. Ale w tej dzikości, jak sądzi selekcjoner, tkwi największy
urok. W wierszach Urszuli Kulbackiej uderzyła Honeta skłonność do
somatyzacji rzeczywistości, do opisywania świata jako organicznej istoty, o
której da się mówić tylko w sposób sensualny, organoleptyczny. W tych
wierszach "ważne pozostaje nieprzerwane zachowywanie czujności, tyle że
powody tego stanu przeniosły się z ludzi na rzeczy martwe".




POŁÓW 2010
Marcin BIES, Martyna BULIŻAŃSKA, Krzysztof DĄBROWSKI, Rafał GAWIN, Urszula
KULBACKA, Mariusz PARTYKA, Bartosz SADULSKI, Krzysztof SZEREMETA, Filip
WYSZYŃSKI, Dominik ŻYBURTOWICZ
Prezentacja antologii "Połów. Poetyckie debiuty 2010".

24.04.2010 / sobota / godzina 13:30 / wstęp wolny

Dowiedz się więcej o antologii "Połów. Poetyckie debiuty 2010" >>>
http://www.biuroliterackie.pl/imprezy/festiwal.php?site=520


 


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 28 marca 2010 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca