Muzyka

Aż miło... [O płycie „Fishdick Zwei…” Acid Drinkers]

Założenie było takie: spróbować, przesłuchać, odłożyć. Zgadza się wszystko oprócz „odłożyć”.

Płyta Acid Drinkers „Fishdick Zwei…” wpadła mi w uszy zupełnie przypadkowo. Nie jestem fanka Kwasożłopów dlatego ich powiększającej się dyskografii nie śledzę z zapartym tchem. Jednak gdy przeczytałam jakie hity mają być zkowerowane na tym krążku, stwierdziłam, że warto się z nim zapoznać. Do sprawy podeszłam bardzo sceptycznie ponieważ płyty z cover’ami rzadko wnoszą cokolwiek do świata muzyki, bardziej pełnią rolę zachcianki zespołu( no może czasem mile łechtają fanów).

 

Jakież było moje zdziwienie kiedy usłyszałam otwierającego płytę Johnego Casha (osobiście usunęłabym jakby radiową wstawkę na początku, bo złe są moje wspomnienia z takimi dodatkami). Potem było już tylko lepiej. „Hit The Road Jack” wyszedł genialnie! Bałam się, że takie klasyki mogą zostać przekombinowane (ale o tym potem …), na szczęście ekipa z AD podołała i to w pełnym, soczystym tego słowa znaczeniu. To samo można powiedzieć o kawałku „New York, New York” – fantastyczny pomysł z przejściem między klasyką, a mocnym thrashowym (nie da się tego inaczej wyrazić) pierdolnięciem. Zero przesytu, zero niedosytu. To naprawdę według mnie wraz z „Hot Stuff” perełki tego albumu. Szkoda mi trochę „losfer Words (Big Orra)” Ironów, który nie wszedł cały na płytę ze względu na kłopoty z prawami autorskimi. Przykre. Dużą zagadką jest dla mnie „Love Shack”. Zaskoczyła mnie Ania z zespołu Biff, która wystąpiła gościnnie w tym kawałku. Zawsze podkreślam, że damski wokal mnie irytuje, ale coraz częściej zauważam, że bywa ciekawym dodatkiem do „męskich” płyt. Tak też jest w tym przypadku. Może według mega -trÓ -metalowców określenie „wpada w ucho” to zUo i niedobro jeśli chodzi o gatunek, ale ta piosenka właśnie taka jest i w sumie chwała jej za to. Od Thin Lizzy przez Zeppelinów do Richards’a ( tak jak wspominałam: klasyk na klasyku ) – wszystko wyszło poprawnie. Kawał dobrego grania – cóż więcej można powiedzieć.

 

Kolejna ciekawostka to „Et Si Tub’ Existais Pas”, czyli francuski kawałek na płycie. Miła dla ucha odmiana. I coś co mnie rozłożyło na łopatki: Slayer plus country. Jazda po bandzie, zdecydowanie. Zrobili z tą piosenką coś niesamowicie fajnego moim zdaniem, ale nie zdziwię się kiedy powstanie zarzut o świętokradztwie. Myślę, że większość fanów Slayer’a jest średnio otwartych na takie rewolucje. I chociaż podoba mi się pomysł i wykonanie to gdzieś miedzy miłymi odczuciami czai się niesmak. Ale żeby nie było za słodko, chłopakom trafił się babol i to babol nad babole.

 

W jednym (i pół) przypadku na tej płycie moje obawy, że klasyk zostanie przekombinowany, a wręcz zbeszczeszczony się sprawdziły. Chyba nie ma zespołu na świecie, ani osoby posiadającej gitarę, która by tego nie próbowała zagrać. „Nothing else matters” to piosenka ugryziona przez wszystkich z każdej strony. Żeby zapamiętać ten kawałek w jakiejś innej wersji niż Metalliki trzeba być, albo geniuszem, albo kompletnym świrem. Do utworu został zaproszony Czesław Mozil, który doszczętnie zabił mój ulubiony kawałek. Padłam. Nie wstałam. Naprawdę szanuję człowieka za to, że robi to co robi w Polsce i jeszcze to się sprzedaje (!), ale „ Nothing…” w jego wykonaniu jest niewypałem. Dobrze, że w pewnych momentach Czesław się wyłącza i słychać tylko Kwasożłopów, bo jak przez ponad 5 min. nie biłoby mi serce to mogłoby być ze mną ciężko. A tak właśnie Mozil w „Nothing…” na mnie podziałał. Mogiła.

 

Założenie było takie: spróbować, przesłuchać, odłożyć. Zgadza się wszystko oprócz „odłożyć”. Do płyty na pewno jeszcze nie raz wrócę, bo mimo wszystko mnie urzekła. Co prawda jedną piosenkę zawsze będę musiała przewijać ze względu na troskę o własne zdrowie, ale reszta kawałków jest w stanie mi to jakoś myślę wynagrodzić.

 

Joanna Chojnacka

 

 

Acid Drinkers

Fishdick Zwei

 

Premiera: 1 września 2010
Nagrania: 2010, Perlazza Studio, Opalenica
Gatunek:  thrash metal
Długość:  51:57
Wytwórnia Mystic Production
Producent:  Maciej "Ślimak" Starosta


 

Joanna Chojnacka

Joanna Chojnacka

32 Łódź
5 artykułów 4 komentarze
jestem wszystkowidzącym ślepcem. I am the Lizard King. I can do anything!


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Artur Żejmo
Artur Żejmo 27 stycznia 2011, 11:15
Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę płytę. Dodam od siebie, że "Love shack" do tego stopnia wpadł niektórym w ucho, że aż... dotarł na szczyt Listy Trójki. I siedział tam trzy tygodnie:)
Joanna Chojnacka
Joanna Chojnacka 28 stycznia 2011, 12:43
a wiem wiem :) czytałam o tym...:) chwytliwy kawalek naprawde.
Ł
Ł 29 stycznia 2011, 15:16
metallici zbezczeszczonej jakoś mi nie szkoda....

ale slayer w wersji country? mój Boże, muszę posłuchać tej płyty chociażby ze względu na ten jeden utwór. nie jestem fanatykiem amerykanów spod znaku anarchii i odwróconych pentagramów, ale kawał ze mnie fana i ciężko mi jest nawet wyobrazić sobie cokolwiek z ich repertuaru w takim stylu.

a już szczególnie z wcześniejszych, klasycznych już i legendarnych płyt.
Joanna Chojnacka
Joanna Chojnacka 30 stycznia 2011, 22:04
bedziesz myślę równie zniesmaczony co ja :) cyrk na kółkach.
wyrocznia
wyrocznia 3 lutego 2011, 11:42
Uwielbiam tych kwasożłopów, pod ich szyldem kupuje wszystko w ciemno!!! Również w wersji Albert Rosefield :)
Konrad Żygadło 18 marca 2011, 00:52
Recenzja dobra i album dobry. Ale w całości, mnie się "Nothink.." podoba bardzo. Jest... hmmm... podoba mi się.
przysłano: 30 sierpnia 2010 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca