Literatura

Cena przebaczenia (Tramwaj Literacki)

Dzyń! Dzyń! Przed Wami na pierwszym przystanku otwierają się drzwi Wrześniowego Tramwaju Literackiego. Kto się przejedzie? Kto chętny poczytać w Tramwaju? – przypisek Redakcji

 

 

Nie przepadam za thrillerami. Zawsze przypominały mi podkręcone do granic możliwości kryminały, w których fabuła i tajemnica schodzą na drugi plan, a najważniejsze jest szokowanie (bo nie zaskakiwanie) czytelnika. Właśnie z takim, przyznam szczerze, odrobinę sceptycznym podejściem rozpocząłem lekturę Sorry. Jednak książka Zorana Drvenkara bardzo mnie zaskoczyła. Była niespodzianką rodem z dobrego kryminału.

 

Bardzo interesująca jest już sama konstrukcja książki. Zoran Drvenkar postanowił skomplikować ją do granic możliwości, czym udowodnił, że jest świadomym pisarzem. W Sorry nie ma elementów przypadkowych. Każde słowo jest na swoim miejscu, a każde zdanie idealnie komponuje się z całością. Poszczególne rozdziały są zaplanowane jako oddzielne narracje, ta sama historia jest przedstawiana z innej perspektywy. Na podobne rozwiązanie postawił Orhan Pamuk w Nazywam się Czerwień, jednak Zoran Drvenkar stworzył bardzo interesującą wariację, ale kwestie dotyczące narracji poruszę w dalszej części tekstu. W obu przypadkach, zarówno w Nazywam się Czerwień, jak i w Sorry, konstrukcja fabularna jest bardzo stabilna. Wszystkie drobne fragmenty powoli układają się w całość, zazębiają się w starannie przygotowanych miejscach. Sama intryga jest niezwykle skomplikowana i można stwierdzić, że Sorry jest książką wielowarstwową. Na każdą z warstw składa się pewna historia, w pewien sposób związana z główną intrygą. Pojawiają się małe historie, które się ściśle wiążą z postaciami, z ich przeżyciami i podejmowanymi decyzjami, oraz jedna duża historia, czyli element, który łączy wszystkie wydarzenia i tworzy z nich fabułę książki.

 

Narracja w Sorry jest w ciekawy sposób skomplikowana. Poszczególne odcinki świata przedstawionego poznajemy z perspektywy postaci. Jednak Zoran Drvenkar, w przeciwieństwie do Orhana Pamuka, zdecydował się wykorzystać narrację trzecioosobową. Postać zostaje umieszczona w centrum świata i jest opisywana z perspektywy narratora wszechwiedzącego. Dzięki temu miałem wrażenie, że czytam kolejną opowieść o wydarzeniach, które poznałem w poprzednich fragmentach książki. Takie wykorzystanie narracji pozwala pokazać, jakie motywacje kierują poszczególnymi postaciami. Jest to bardzo dynamiczna struktura, która podkreśla znaczenie czasu w świecie przedstawionym. Przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość są ze sobą bardzo mocno związane, w książce Zorana Drvenkara widać jak na dłoni, że w czasie zachodzą związki przyczynowo-skutkowe. Autor nie zapomniał o wykorzystaniu narracji pierwszoosobowej. W tej formie napisanych zostało tylko kilka fragmentów i dotyczą one wyłącznie jednej postaci. Ma to wyeksponować jej cierpienie oraz ukazać, z jak wielką stratą musiała się zmierzyć. Poza tym, dzięki temu rodzajowi narracji obserwujemy, jak trudna jest dla niej sytuacja, w której się znalazła. Zachodzi nagły zwrot: ofiara staje się oprawcą.

 

Ostatnim elementem dotyczącym narracji, na który warto zwrócić uwagę, jest wykorzystanie drugiej osoby liczby pojedynczej, bardziej znanej jako „ty”. W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że takie rozwiązanie bardzo mocno zwiąże czytelnika z historią, która została w taki sposób zaprezentowana. Tak nie jest. Powstaje bardzo specyficzny dystans między postacią reprezentowaną przez owe „ty”, a osobą czytającą książkę. Pojawia się silne wrażenie obcości, wyraźne odrzucenie możliwości reprezentacji. Struktura tej narracji przypomina formułki recytowane przez hipnotyzerów, którzy właśnie w taki sposób chcą wprowadzić kogoś w trans. Jednak w tym przypadku nie dochodzi do zespolenia, pojawia się za to uczucie alienacji. Najbardziej obce jest nienazwane i niedookreślone „ty”. Ciężej jest utożsamić się nam z zaimkiem, który powoli staje się postacią, niż z postacią, którą obserwujemy z bezpiecznej perspektywy narracji.

 

Dominującym tematem w książce jest sprawa przebaczenia. Grupa bohaterów postanawia stworzyć agencję, która będzie przepraszać w imieniu innych osób. Pewnego dnia otrzymują bardzo nietypowe zlecenie i w tym momencie wpadają w wir okrucieństwa i wyrachowanej brutalności. Autor maksymalnie wykorzystał możliwości, jakie daje konwencja thrillera. W swoją książkę wplótł morderstwa oraz tortury, a powody, jakimi kierują się oprawcy, z łatwością mogą spowodować pojawienie się gęsiej skórki. Czytelnikiem wstrząsa bardzo mocno wyeksponowane cierpienie, zarówno jego aspekt fizyczny, jak i psychiczny. Poza tym, obserwujemy powolny rozpad psychiki bohaterów. Oni nie wytrzymują napięcia, cierpienie zaczyna ich przerastać. A to wszystko dzieje się tylko dlatego, że ktoś postanowił dać im nauczkę.

 

Agencja, która przeprasza – sam pomysł wydaje się bardzo interesujący. Jednak od razu pojawia się pewien problem etyczny. Czy skrucha zapośredniczona, przeprosiny wypowiedziane w imieniu kogoś, są prawdziwe? Czy możliwość rozgrzeszania jest zarezerwowana tylko dla Boga? W książce odpowiedź brzmi: tak. Coś takiego jak wirtualne przebaczenie nie istnieje. Nie można tak po prostu wynająć dla siebie sumienia. „Przepraszam” ma sens tylko wtedy, gdy zostaje wypowiedziane prosto w twarz osoby, którą się skrzywdziło, w przeciwnym razie będzie tylko zwykłym słowem. Podobnie jest z przebaczeniem, nie można go zapośredniczyć. Jest to akt oczyszczenia i oddalenia winy. Nic dziwnego, że ma znamiona rytuału (przykładem jest spowiedź). Dotyczy konkretnych ludzi i wprowadzanie tutaj osób trzecich zaburza porządek. Agencja, której celem jest pozyskiwanie przebaczenia, a nie mediacja pomiędzy stronami, jest niebezpieczna, ponieważ zaczyna handlować sumieniem. A nie jest to towar, który można nabyć, jest to stan, który można z trudem osiągnąć.

 

Sorry to bardzo dobra książka na lato. Potrafi zmrozić krew w żyłach i przynieść odrobinę ochłody. Do innych pór roku również pasuje. W końcu wstrząsnąć człowiekiem można w każdym momencie.

 

 

 

Adrian Jaworek / Tramwaj Literacki

 

 

Zoran Drvenkar, Sorry

Tłumaczenie: Bartłomiej Szymkowski

Wydawnictwo TELBIT, 2011.

okładka miękka, 400 stron.

Adrian Jaworek

Adrian Jaworek

36 Będzin
44 artykuły 2 komentarze
Jestem despotą czepiającym się szczegółów. Mało mówię, dużo piszę.
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 31 sierpnia 2011, 22:36
Lista tramwajowych książek: www.wywrota.pl/db/artykuly/19158_nadjezdza_tramwaj…
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 10 lutego 2011 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca