Michelle (Mary Elizabeth Winstead) po kłótni z chłopakiem wsiada do samochodu i jedzie przed siebie. Nagle uderza w nią inne auto i dziewczyna traci przytomność. Budzi się ze złamaną nogą, przykuta do ściany w piwnicy pewnego mężczyzny (John Goodman). Dowiaduje się, że nie jest więźniem. Człowiek twierdzi, że uratował ją po tym, jak coś (Rosjaniey kosmicio) zaatakowało i skaziło Ziemię, dziesiątkując populację. Michelle nie jest przekonana, co do prawdziwości tej historii.
Po seansie "Cloverfield Lane 10" człowiek ma ochotę powiedzieć: "Fajny film wczoraj widziałem". Nie, momentów nie było, za to cała reszta jak należy. Choć J.J. Abrams odpowiada za produkcję, nie mamy do czynienia z blockbusterem, lecz z oszczędnym (nie mylić z biednym), raczej niezależnym kinem. Realizowanym prostymi środkami, czyli solidną grą aktorską i scenariuszem. A ten jest, po prostu, dobry. Nie genialny, nie wybitny, ale zmyślny, sprawny i w jakiś dziwny sposób wdzięczny. Na zasadzie, że dość łatwo przyjmujemy tezę twórców i niespecjalnie ją podważamy. Kupujemy pewną umowność, nie doszukujemy się nieścisłości, tylko z zaciekawieniem czekamy, jak sprawy się potoczą. Spora w tym zasług odpowiednio dawkowanych emocji, subtelnie stopniowanego napięcia i wspomnianej już na początku powściągliwości.
Przy takim temacie łatwo było przeszarżować, przytłoczyć widza serią nieprawdopodobnych wydarzeń, zmęczyć histerią, tymczasem przez większość czasu oglądamy, jak troje ludzi zabija czas w bunkrze.
"Cloverfield Lane 10" to niezły thriller, po którym nie ma się wrażenia, że filmowcy mają nas za idiotów. A to ostatnimi czasy nie takie częste.
Cloverfield Lane 10
(10 Cloverfield Lane)
reżyseria: Dan Trachtenberg
scenariusz: Matthew StueckenJosh CampbellDamien Chazelle
gatunek: DramatSci-Fi
produkcja: USA
premiera: 22 kwietnia 2016 (Polska) 9 marca 2016 (świat)