Film

"Wszystkiemu winien dorsz" czyli jak ja kocham polskie komedie - Gangsterzy i filantropi

Zanim Jerzy Hoffman zajął się upamiętnianiem na ekranie wiekopomnych dzieł polskiej literatury, tworzył filmy w nieco innej konwencji. Jednym z nich jest powstała w 1962 roku komedia Gangsterzy i filantropi. Podobnie jak we wcześniejszych filmach reżysera partnerował mu, zarówno na etapie pisania scenariusza jak i w reżyserowaniu, kolega ze studiów - Edward Skórzewski, znany jako jeden z twórców Czarnej Serii Polskiej Szkoły Dokumentu, czyli filmów dokumentalnych pokazujących mroczną stronę polskich ulic pod koniec lat pięćdziesiątych.Za zdjęcia odpowiedzialny był Jerzy Lipman.

Film przedstawia dwie nowele powiązane ze sobą za sprawą więziennej karetki, w której spotykają się oskarżeni w dwóch różnych sprawach mężczyźni.

 

Pierwsza nowela zatytułowana Profesor opowiada o grupie przestępczej pod wodzą genialnego Profesora, która próbuje ukraść worki z pieniędzmi Centralnego Domu Towarowego. Bohaterom tej noweli nie sposób przyznać klasy czy elegancji odpowiadającej polotowi ich szefa. Jest to raczej banda rzezimieszków, prostych i łasych na pieniądze. Poznajemy więc Parmezana (Mirosław Majchrowski), prawą rękę profesora, który zgrywa cwańszego niż jest i buduje swoją pozycje na respekcie, który otacza jego szefa. Do owej kradzieży wybrani zostają jeszcze: Łysy (Wojciech Rajewski), prosty hodowca drobiu, kierowca taksówki Śruba (Gustaw Lutkiewicz), oraz dwaj bracia Syjamczyki (Jacek Hahn), określani mianem kobieciarzy. Rolę Profesora zagrał Gustaw Holoubek, który ze stoickim spokojem przyjmował każdą przeszkodę pojawiającą się na drodze do bogactwa.

 

Plan był prosty. Bohaterowie mieli podmienić jeden samochód na drugi oraz uciec z miejsca zbrodni w dwie minuty, przed włączeniem się alarmu. Finalnie nie udaje im się zbiec z miejsca zbrodni, ponieważ ze strzeżonego parkingu, na którym czekał samochód profesora ukradli im koła, pozostawiając samochód na cegłach.

Dla odbioru filmu mniej istotna jest intryga, a o wiele bardziej ciekawi są poszczególni bohaterowie: niewzruszony Profesor, z dumnie uniesioną głową i może się zdawać poczuciem wiecznego niedopasowania do towarzystwa, nieustannie strofujący swoją prawą rękę Parmezana, który to pod powierzchownością klasycznego warszawskiego cwaniaka, kryje ogromne oddanie dla swojego szefa. Wierny i czuły mąż Łysy opuszczający po cichu żonę, by dokonać kradzieży tylko dlatego, że Profesorowi się nie odmawia. Dwaj identyczni bracia, oraz typowy taksówkarz. Każdy z bohaterów czuje przed tytułowym Profesorem ogromny szacunek lub nawet strach. Atmosfera nie przypomina przyjacielskich relacji z Ryzykownej gry czy wzajemnego szacunku z filmów gangsterskich. W noweli jeden złodziej nie ufa drugiemu, Parmezan wykonuje tylko rozkazy, a nad powodzeniem całej akcji czuwa demoniczny Profesor.

 

Gustaw Holoubek, znany ze swojego niepowtarzalnego głosu nadaje postaci demoniczny charakter. Z wyglądu przypomina Draculę, a niewzruszenie spokojny ton głosu oraz przedwojenny warszawski akcent z charakterystycznym wycofanym „ł”, nadaje mu nie tylko polotu, ale również wzbudza niepokój jego towarzyszy, a dla widzów współczesnych jest po prostu zabawny. Gustaw Holoubek jako „aktor intelektualny” we wszystkich swoich rolach daleki jest od taniego patosu, operuje raczej zimną ironią. W roli Profesora, nadaje całej komediowej noweli rysu inteligencji i wyrachowania. Profesor nie znosi gwary uważa, że posługiwanie się nią jest w najgorszym tonie. Swoich podwładnych nie darzy ani szacunkiem ani sympatią, a jest przy tym postacią, której nie da się nie lubić. Codziennie wieczorem gra ze starym cierpiącym na demencję Sędzią (Kazimierz Opaliński) w dokładnie tą samą partię szachów, w scenie początkowej to ów Sędzia najgłośniej domaga się wyroku za oszustwa, a Prokurator oskarża Profesora o wyjątkową perfidię i wykorzystanie zasłużonego Obywatela dla zdobycia wiarygodnego alibi.

 

Bohaterom nie udaje się dokonać napadu, przez nie sprzyjające okoliczności, ale zapewniają widzom fantastyczną rozrywkę. Nie tylko Profesor wykazuje się sprytem. Pozostali złodzieje wymyślają sobie genialne alibi na czas napaści. Parmezan ucieka przez okno w toalecie, bracia Syjamczyki zostają zatrzaśnięci w windzie, Łysy usypia żonę eterem, a Śruba zostawia śpiącego „siebie” pod okiem milicjanta, kiedy tak naprawdę ucieka przez właz do kolegów.

Chociaż film mógłby mieć bardziej amerykański wydźwięk, a sensacyjna intryga mogłaby być bardziej... sensacyjna, to ogólny charakter jednego i drugiego bardzo dobrze określają słowa Profesora:

 

„System amerykański, lub raczej włosko – amerykański, by nie uchybić ścisłości, nakazywałby efektowny atak w momencie załadunku lub wyładunku, oczywiście zjawiska  pirotechniczne, serie z broni maszynowej, wycie syren, słowem wielki cyrk i kowbojszczyzna, trup pada gęsto. Jest w tym jednak coś nieodparcie wulgarnego prawda? Zapewne w każdym egzystuje kawał bestii. Ja postępuje inaczej”.

 

Druga nowela została zatytułowana Alkoholomierz i opowiada historię Anastazego Kowalskiego, który wiedzie jałowe życie pechowca, u boku wiecznie marudzącej żony (genialna Hanka Bielicka), zapatrzonego w sąsiadkę z na przeciwka i mogącego liczyć jedynie na wsparcie swojej córki (Magdalena Celówna – Janikowska).

Anastazy Kowalski zostaje zwolniony z pracy, po tym, jak przez przypadek spowodował wybuch. Zniechęcony do powrotu do domu, ze strachu przed despotyczną żoną, udaję się do pobliskiej podrzędnej restauracji. Kelnerzy są zupełnie niezainteresowani klientami, nieuprzejmi i niechlujni, w pewnym momencie główny bohater wyciąga alkoholomierz z kieszeni i wkłada go w akcie rezygnacji do swojego kieliszka wódki. Zauważa to kierownik sali i bierze Anastazego za urzędnika sanepidu, co powoduje diametralną zmianę zachowania na sali oraz znacznie poprawia poziom obsługi.

 

W postać głównego bohatera wcielił się Wiesław Michnikowski, znany aktor kabaretowy. Prezentuje on postawę typowego życiowego nieudacznika, jest zagubiony i zdezorientowany przez cały czas. Genialnym popisem aktorskim wykazuje się również Hanka Bielicka, grająca Kowalską, która narzeka całe dnie na męża niedojdę i córkę, która ma pstro w głowie. Spędza dnie na porównywaniu się do sąsiadów i straszliwym biadoleniu.

 

Przez omyłkowe wzięcie Kowalskiego za przedstawiciela sanepidu, otrzymał on (zapakowaną w gazetę) łapówkę aby wydać pozytywną ocenę. Zdesperowany bohater znajduje w tym zbiegu okoliczności szansę na zarobek, jednak to nie z chciwości, zaczyna korzystać z gościnności warszawskich restauracji, powoduje nim głównie strach przed małżonką.

Zaczyna chodzić do coraz bardziej luksusowych restauracji i otrzymywać coraz większe łapówki, poprawia się komfort życia całej rodziny, żona jest w końcu zadowolona, a Kowalski może rozpieszczać swoją jedyną córkę, czuje się w końcu pewny siebie, jest w stanie postawić się żonie i zażądać ciszy i kefiru dla strudzonego nocną pracą mężczyzny.

Jedyny problem powodują ciągłe kace spowodowane nową pracą, żona podejrzewa go o problem alkoholowy, dlatego dosypuje mu do kawy tabletki po który nie trawi alkoholu.

 

Mężczyzna przekwalifikowuje się, od tamtej pory odwiedza restauracje z wagą i waży podawane mu jedzenie. Restauratorzy zaczynają już dokładnie wiedzieć jak wygląda tajemniczy agent, nazywają go nawet „Aptekarzem”.

Kiedy przez zbieg okoliczności oraz zapatrzenie się na uroczą sąsiadkę, która okazuje się śpiewać w jednej z restauracji „Aptekarz” nie przyjmuje łapówki, restauratorzy w całej Warszawie są załamani. Zastanawiają się nawet czy nie zacząć po prostu legalnie prowadzić całego przedsięwzięcia porządnie i „jak należy”.

 

Cały film, ale nowela Alkoholomierz w szczególności przypomina klimatem filmy Stanisława Bareji (reżyser nawet występuje gościnnie w roli gościa restauracji). Pokazuje społeczeństwo ludzi skorumpowanych, gdzie wszystko załatwia się na boku, po cichu i za specjalną opłatą. Mnożą się problemy, bohaterowie zmagają się z systemem i niesprzyjającymi warunkami społecznymi. Kowalska nieustannie porównuje swoją rodzinę do znajomych. Te drobne zabiegi sprawiają, że film chociaż oglądany wiele lat po premierze wciąż bawi, a może nawet dziś bawi o wiele bardziej ukazując absurdy tamtych lat.

 

Tytuł Gangsterzy i filantropi odnosi się do obu nowel. Mianem gangsterów określona jest ekipa Profesora, jest to ironiczne nawiązanie do filmów gangsterskich, ponieważ bohaterowie w żaden sposób nie przypominają rasowych gangsterów, chociaż nie można nie przyznać im sprytu i porządnie opracowanego napadu. Filantrop to oczywiście Anastazy Kowalski, dzięki któremu znacznie poprawiła się jakość obsługi oraz jedzenie w warszawskich restauracjach. Autorzy również tutaj posłużyli się ironią, ponieważ działania bohatera nie miały na celu przynieść jakichkolwiek korzyści społecznych, a jedynie poprawić jego domowy budżet.

 

Film powinien być prezentowany częściej szerszej publiczności obok takich klasyków jak Rejs czy Nie ma róży bez ognia, ponieważ z taką samą wnikliwością i dystansem pokazuje rzeczywistość lat 60' i bawi tak samo jak mistrzowskie filmy Bareji.

Obie nowele pokazują ludzką chciwość i jej skutki. Bohaterowie z noweli Profesor trafiają do więzienia, a Kowalski choć szczęśliwie uniewinniony, musi stawić się przed komisją podatkową.

 

Film otwiera i zamyka ta sama scena - bohaterowie obu nowel jadą więzienną karetką, w początkowej sekwencji gdy oczekują wyroku, Alojzy Kowalski mówi znaczące słowa:

 

 „Niedobrze. Poniedziałek dziś. Dzień bezmięsny, rzadko, który sędzia jest jaroszem”.

 

 W końcowej scenie wracają już osądzeni. Gangsterzy karetką, a Filantrop uniewinniony samochodem. Profesor podsumowuje opinie Parmezana o zaskakująco długim wyroku:

 

 „Dzień bezmięsny, wszystkiemu winien dorsz”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

walen

32 Poznań
45 artykułów


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 8 sierpnia 2017 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca