Literatura

Świat oczami rowerzysty

Po włączeniu telewizora o 19 zostajemy zalani litrami nieszczęść. Wszyscy kradną, oszukują, zabiją – świat to samo zło. Dlatego pomysł podróży na własną rękę po Jedwabnym Szlaku wydaje się być odrobinę szalony.

Szlak rowerowy

 

Na szczęście Robert Maciąg, jego żona Anna oraz ich wspólny przyjaciel z Anglii nie kierowali się wyłącznie informacjami z mediów. Są podróżnikami, którzy wierzą w to, że świat jej lepszy niż wynika z ruchomych obrazów w telewizji, które bywają okraszone ironicznymi komentarzami. Po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że na pewno jest inny.
 

Tysiąc szklanek herbaty udowadnia, że trzeba mieć w sobie dużo odwagi i odrobinę sympatii. Wtedy każda podróż, nawet przejazd rowerem po Jedwabnym Szlaku, stanie się prawdziwie przyjemną i bogatą we wspomnienia przygodą. Zaczęli ją w Turcji, a dotarli do Tajlandii. Zobaczyli miejsca, które dla Europejczyków przyklejonych do foteli są synonimami niebezpieczeństwa. Jednak nic im się nie stało. Wrócili cali i szczęśliwi z tego, że mogli usłyszeć wiele interesujących historii, zobaczyć wyjątkowe miejsca i poznać pełnych empatii ludzi.
 

Przez to książka jest niezwykle ciekawa i czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Jest idealna na lato, na długie podróże pociągiem lub PKSem, a nawet na codzienne wypoczywanie na altanie lub balkonie. Zależy do jakich środków mamy dostęp w danej chwili.

 

Precz z izolacją!

 

Autor wielokrotnie zwraca uwagę na bardzo istotną kwestię: wybierając się w taką długą podróż jesteś na łasce innych ludzi i to od nich zależy, czy znajdziesz coś do jedzenia lub miejsce do spania. Tysiąc szklanek herbaty opowiada o zerwaniu z izolacją, z zamknięciem w indywidualnym świecie i połączeniu się z drugim człowiekiem. Tworzenie własnych rzeczywistości, uznawane za zdobycz współczesności, okazuje się być stanem nienaturalnym. Pozostajemy wtedy całkowicie odłączeniu od drugiej osoby, a podróż, w k tórą wybrali się bohaterowie Tysiąca szklanek herbaty wymaga wyjścia z własnego świata i ciągłego budowania relacji z nowopoznanymi ludźmi. W tym momencie znika podział na „my” i „oni”, nagle okazujemy się być braćmi, których los rzucił w różne miejsca na świecie. Niewiele jest w książce bezpośredniej wrogości. Pojawia się ona dopiero na poziomie narodów, wielkiej polityki, ale nie ma jej pomiędzy podróżnikami i tubylcami. Jest za to ciekawość, sympatia i chęć pomocy.
 

Podróżnicy w książce nigdzie nie obnosili się ze swoim europejskim dziedzictwem i nie traktowali go jako jedynego słusznego. Byli w pełnej gotowości do poznawania innych kultur, do odpowiadania na kolejne pytania i rozmów o wszystkim. Dlatego książka jest przesycona historiami, opowieściami o codziennym życiu, znalazło się także miejsce na fakty dotyczące całych narodów. Przez to Tysiąc szklanek herbaty staje się książką wielowymiarową. Opowiada nie tylko o codzienności, ale wprowadza także wątki historyczne. Dochodzi do pięknego połączenia małej i dużej historii. Autor pokazuje w jaki sposób zostają ze sobą splecione losy poszczególnych ludzi i całych narodów.
 

Tysiąc szklanek herbaty zmusiło mnie do wejścia w świat bezpośredniej komunikacji międzyludzkiej. Książka nie jest nafaszerowana elektroniką. Występują w niej słowa z różnych języków i tysiące gestów, dzięki którym dochodzi do nawiązania porozumienia. Tym samym nikt nie jest już anonimowy. Każdy ma swoją historię oraz własną, niepodlegającą wymianie, twarz. Awataryzacja rzeczywistości nie występuje w miejscach, które nie korzystają z Internetu. Tutaj najważniejszy jest człowiek oraz jego tradycja. Nawet język przestaje być przeszkodą. Podróżnicy posługują się angielskim i rosyjskim, ale bardzo często jedzą i piją herbatę w milczeniu. Niezwykle pięknie zostaje przedstawiona prostota w porozumiewaniu się. Wystarczy kilka gestów i mocna herbata. Żadnych loginów i haseł. Odrzucenie nowych mediów pozwala na bycie prawdziwym człowiekiem, a nie atrapą, która jest wyposażona w wiele elektronicznych protez.

Na przekór mediom

Dla mnie, najbardziej wartościowym elementem tej książki, jest pokazanie, że o sprawach Wschodu można mówić w zupełnie inny sposób. Okazuje się, że nie występuje tam zło w postaci czystej, ale jest to świat podobny do tego, w którym żyjemy my. Różnic jest wiele, ale ludzie mają takie same pragnienia jak my. Tysiąc szklanek herbaty opowiadając ich historie walczy z propagandą nieszczęść, która stanowi jeden z fundamentów mediów.
 

Książka jest niezwykle interesująca i ciekawa. Potrafi wiele razy zaskoczyć i zwraca uwagę na kilka elementów, które zginęły przytłoczone ciężarem rozwoju techniki. Tysiąc szklanek herbaty ma oczyszczający wpływ i wcale nie trzeba ich wszystkich wypić, wystarczy przeczytać tę książkę.

 

 

 

 

Robert Robb Maciąg, Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku

Wydwanictwo Bezdroża, 2012

okładka miękka, 320 stron

 

Adrian Jaworek

Adrian Jaworek

36 Będzin
44 artykuły 2 komentarze
Jestem despotą czepiającym się szczegółów. Mało mówię, dużo piszę.
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 1 sierpnia 2012 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca