Muzyka

The Sixpounder - "True To Yourself"

Trzecią płytę The Sixpounder rozpoczyna krótki utwór "Swang Song". Wiadomo, co oznacza tytuł. Wiadomo coś jeszcze - nie odnosi się on do wrocławskiej formacji.

Jak głosi niepisana (a może i spisana, nie sprawdzałem) zasada biznesu muzycznego, po trzeciej płycie poznaje się, czy muzyk/zespół ma nam coś ciekawego do powiedzenia, czy niczym szczególnym naszego ducha już nie nakarmi.

 

The Sixpounder ma w zanadrzu niemało ciekawych pomysłów i posiadł istotną wiedzę - jak iść do przodu, rozwijać się, jednocześnie nie porzucając tego, na czym zbudował swoją tożsamość. Tak się składa, że jestem zaznajomiony z ich muzyką od pierwszego wydawnictwa, więc w pewnym sensie na moich oczach dokonywało się dorastanie, dojrzewanie, dopracowywanie stylu. Nic nie działo się gwałtownie, raczej w tempie wynikającym z naturalnie zdobywanego doświadczenia.

The Sixpounder dorósł i spoważniał, ale pazury mu się nie stępiły. Groove metal, tak zwykło się określać muzykę wrocławian. Czyli granie nieprzesadnie szybkie, oparte na drapieżnym, celnie uderzającym riffie, mocno punktującej sekcji rytmicznej i wyrazistych wokalach. Mamy tego tutaj pod dostatkiem. Mamy też najlepsze w karierze kapeli wokale Filipa Sałapy alias Frantic Phila. W intro śpiewa, że zmierza szukać swego zniszczenia, lecz do artystycznego unicestwienia jeszcze daleka droga. Zarówno jego, jak i kapeli, w której śpiewa.

Potężne, chwilami zalatujące djentem, ale też rwane i momentami lekko rozjeżdżające się riffy, koegzystują z przestrzennymi wstawkami oraz melodiami, dając potrzebny oddech (choć więcej mamy go dzięki takim miniaturkom jak "Skeletons"). "Deep Down Below", "The Past" albo "Bipolar Disorder" są dobrymi przykładami takich utworów. Naprawdę piękne jest akustyczne rozpoczęcie "Wrath", kontrasty emocjonalne świetnie sprawdzają się też w jednym z najlepszych na albumie "We All Die I The End". Przyznam, że przez pierwszych kilka przesłuchań coś mi nie grało i nie mogłem się wgryźć w ten materiał. Aż w końcu poznałem przyczynę - słuchałem na głośnikach, bez słuchawek. A właśnie z nimi na uszach słychać, jak fajny jest to materiał, jak przemyślany i jak wspaniałą robotę miksująco-masterującą wykonał sam Daniel Bergstrand (m.in. Behemoth, Meshuggah, Decapitated).

Tytuł płyty jest znaczący w kontekście zespołu. Warto jest być sobą, robić swoje, robić to jak najlepiej się da, a efekty przyjdą. Jak mówił Noel Gallagher, a on wie, co mówi, jeśli jesteś naprawdę dobry, w końcu cię zauważą. A The Sixpounder to dobry zespół.

 

 

 

True To Yourself

Wykonawca:    The Sixpounder
Dystrybutor:    Universal Music Polska
Data premiery:    2016-04-08


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
źródło: megafon.pl
przysłano: 29 kwietnia 2016 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca