„Poezja Autorki, jest nie tylko przedstawieniem obrazów, jest również drogą życia. Droga ta przecina się z innymi, w różnych kierunkach, które właśnie ma odkryć sam czytelnik. Pociąga oryginalność i śmiałość językowa."
z Posłowia Barbary Mazurkiewicz
Tomik Postscriptum do świata został wydany w 2012 roku, wiersz Partytura ulicy w 2010 roku opublikowano w kwartalniku Kozirynek. Poetka publikuje swoje wiersze także na literackim blogu. Znajdziemy w debiutanckim tomiku Małgorzaty Zmarlak wiersze o tworzeniu, o tym, co boli, ale jednocześnie cieszy i zaskakuje. Obok wierszy poważnych do bólu, są te wesołe... Aż chce się powiedzieć: to rzeczywiście Postscriptum do świata! Można by zebrać wszystkie obrazy i stworzyć równanie, którego sumą byłby świat. Bez czarnych barw, narzekania, a jednak nie uciekający od tematów trudnych tj. przemijania. Jest to tomik, w którym zostało zawarte trzydzieści wierszy, a mimo niewielkiej liczby utworów, całość jest jak mozaika...
Zapraszam wszystkich Wywrotowców do dyskusji o poezji Małgorzaty Zmarlak. Podyskutujmy, co nowego można znaleźć w jej wierszach, jak wykorzystuje język do tworzenia swojej poetyckiej przestrzeni. Kim są bohaterowie jej wierszy, jaki ma stosunek do świata podmiot liryczny...
Do czego nawiązuje, z czym zrywa?
Markowi, w podziękowaniu za inspirację
Paulina Wielbicka
44 Śląsk
6 artykułów
8 tekstów
1003 komentarze
|
nie uważam siebie za świetną wierszokletkę, ale patrząc na te utwory mam wrażenie, że także potrafiłabym takie napisać
PARTYTURA ULICY to arcydzieło muzyczno - poetyckie.
Czytając ten wiersz szłam przez budzące się miasto, będąc jednocześnie w sali koncertowej.
Świt w mieście. Piekarnia. Strojenie instrumentów. Cisza. Koncert. Oto nasza codzienna ulica, niespodziewanie, przemienia się w koncert muzyki klasycznej. Następuje zespolenie miasta z pięciolinią.
"Klucz jaskółek opada na pięciolinię
Batuta szlabanu ucisza roztańczone niebo
Zaczyna się koncert"
Cudowna poezja, pobudza zmysły słuchu i wzroku. Rytmika i obrazowość wiersza jest bardzo bogata. Tyle się tu dzieje. Trzeba być uważnym czytelnikiem i uważnym słuchaczem.
"Zabłąkany Bemol sąsiadów
Rozszczekuje świt"
Jesteśmy świadkami doskonałego koncertu, który odbywa się pośród naszej codziennej porannej nieuwagi.
Moje ulubione strofy:
Gdybyś tylko widział ciszej
Kobieta w piekarni na rogu
Zmiata z lady okruchy oczekiwania
Klucz jaskółek opada na pięciolinię
Batuta szlabanu ucisza roztańczone niebo
Zabłąkany Bemol sąsiadów
Rozszczekuje świt
Fragmentarycznie doskonała
Unoszące się nad filiżanką
Porannej nieuwagi
POSTSCRIPTUM, trudna, mądra poezja. Tym bardziej trudno się ją czyta, bo jest o naszej ignorancji.
Świat jest po prostu magiczny i piękny:
„Narcyz przesiąknięty słońcem
Musi mieć jego barwę
Len miękki i gęsty
Układa się w przędzę”
Ale my nieuważni „lunatycy” już tego piękna i magii nie dostrzegamy:
„W końcu liście wszystkie jednakowe
I księżyc ten co wczoraj”
Rozejrzyjmy się wokół siebie. Nie bądźmy „przypadkowymi przechodniami z białą laską”.
Ulubiony fragment:
W mieście lunatyków
Brak latarni jest błogosławieństwem
Dźwięk nawijany na palce
Pachnie majerankiem
Mam nieodparte wrażenie, że ostatnio dzieje się coś niedobrego. Poziom schodzi na psy z niesamowitą szybkością.
Powyższa autorka nie odznacza się ani oryginalnością, ani szczególną poprawnością, ani uniwersalizmem, ani nawet aktualnością dykcji.
Wiersze są na wskroś patetyczne, nudne, przepoetyzowane, a przy tym wszystkim niestety o niczym. Brak im dystansu do siebie samych, a autorce zabrakło najwyraźniej świadomości tego, co się we współczesnej liryce dzieje, czego jej brakuje i co zostało już wyeksploatowane. Tematycznie i formalnie zatrzymała się gdzieś na początki Młodej Polski, przy czym warsztatowo daleko jej jeszcze choćby i do tej epoki.
Niezmiernie mi przykro, że straciłam czas. Mogłabym wypowiedzieć się o całości szerzej, ale nie posiadam całego tomiku, a teksty zamieszczone w tym artykule nieszczególnie zachęciły mnie do sięgnięcia po niego.
Z całym szacunkiem dla aktualnych redaktorów projektu,
R.
Nie chciałabym, żeby się off-topic zrobił, ale z tą Niszą Krytycznoliteracką, to jest, droga R. tak, że ona się sama, niestety, nie zrobi. Praktycznie wszyscy ludzie, którzy ją współtworzyli gdzieś się zmyli i tylko czasem pojawiają się i mają pretensje do świata, że kiedyś było lepiej. Pewnie, że było. Ale żeby było lepiej, to trzeba dyskutować! Trzeba rozmawiać, trzeba się kłócić, domagać się poezji! Trzeba działać! To i tak cud, że Paulina zgodziła się projekt pociągnąć, więc jak masz jakieś propozycje, jakich autorów omawiać i w którą stronę iść, to daj jej znać, jestem pewna, że się ucieszy.
Co do wierszy - Paulina pyta, co nowego można znaleźć w tym pisaniu: moim zdaniem absolutnie nic. To jest, jak dla mnie takie gadanie dla gadania. Rysowanie ładnych obrazków, żeby było ładnie. Nie tego w poezji szukam. To jest balansowanie na najpłytszej warstwie języka, bez próby wgryzienia się weń. Można i tak, tylko po co?
Tu jest mix tego, co było i bardzo osobista relacja ze światem. I nie zgadzam się z twierdzeniem, że to pisanie dla samego pisania - raczej pisanie dla drobnych rzeczy - takie pisanie dla "boga rzeczy małych" albo w jego imieniu. Mnie ta poezja hmm głupio zabrzmi, ale napomina, naprowadza. Tyle że moje gusta poetyckie są różnorodne, dlatego nadal czekam na dyskusję, na jakieś opinie. A swoją drogą Dominika ja bym nie mówiła, że to najłpłytsza warstwa języka - raczej mam wrażenie, że autorka włożyła weń mnóstwo pracy i stąd przyznam wiersze są wyważone aż nadto, ale ja właśnie takiej spokojnej poezji szukam czasem w tych wszystkich armagedonach, krytykach świata :), osobistych tragediach itd., ale to ja ....
I jakoś strasznie mierzi mnie ta obrazkowość w rodzaju: „Dziewczynka z zapałkami sprzedaje baloniki”. Te teksty zwyczajnie nużą. Mnie się już w połowie pierwszego nie chciało czytać dalej. Ale przebrnęłam. I nic z tego nie wyniosłam. Doceniam wrażliwość na bodźce i potrzebę zamknięcia wrażeń w słowa, ale zrobić to tak, żeby odbiorcę zaintrygować – to jest sztuka. A tu się to nie udało za bardzo.
Jest w tej poezji mnóstwo mądrości i piękna, o których na co dzień nie pamiętamy, bo stale wylatujemy ponad poziomy, poszukujemy czegoś więcej, co oczywiście się chwali, ale może czasem warto przysiąść i popatrzeć na jaskółki na pięciolinii.
ależ bardzo chętnie podsunę ciekawe zjawiska w polskiej literaturze współczesnej. Też uważam, że chodzi o dyskusję. Trzeba coś robić, a nie tylko wysnuwać mniej lub bardziej wyssane z palca peany na cześć [jak mi się często wydaje] piszących znajomych, którzy przez przypadek wydali książeczki.
Trzeba wejść w głąb języka, nie tylko pisząc, ale także czytając. Niekiedy (jak w przypadku pani Zmarlak) to raczej trudne.
Niektórzy twórcy są zwyczajnie irytujący. I o tym warto rozmawiać.
Tylko gdzie? Z kim? Nisza to świetna okazja, tylko trzeba zmotywować kilku oczytanych osobników.
Zamknąć oczy
I spróbować odtworzyć z pamięci całą złożoność chwili...
Czy o to chodzi w poezji? W tej poezji...
Dlatego brak jej płynności. Oferuje zbyt wiele furtek. Ta mnogość przytłacza...
Ale chyba nie można inaczej. Wielotorowość ma swoją cenę.
Przepraszam za ten komentarz. Nie znam się na poezji. Próbuję ją zrozumieć sam, bez pomocy całej fachowej literatury jaka powstała na ten temat.
..."Jak miniatury Ravela
Unoszące się nad filiżanką
Porannej nieuwagi"...
Zastanawiam się czy jestem w stanie nad poranną kawą dostrzec przebłyski chwil.
Czy moje rozproszenie i nieuwaga, przytłoczenie rutyną codzienności nie są przyczyną tego, że nie potrafię wszystkiego jednocześnie dostrzec.