Wywrota

Rząd rzeczy. Rafała Różewicza „Produkt placement”

Świat istot ujarzmionych, osamotnionych i ociężałych, przytłoczonych przez uwewnętrzniony przymus nabywania.

Z debiutanckiego tomiku Rafała Różewicza Produkt placement wyłania się wizja teraźniejszości, w której centrum stoi jednostka uwikłana w dyskurs medialny, reklamowy, historyczny i konsumpcyjny. Postaciami jego niezwykle epickich, przypominających mikroopowiadania wierszy są ludzie wyzuci z tożsamości, funkcjonujący jako posłannicy tego, co zawiaduje nimi z zewnątrz. To świat istot ujarzmionych, osamotnionych i ociężałych, przytłoczonych przez uwewnętrzniony przymus nabywania (produktów / siebie) – „odżegnywać się od paragonu, to znaczy wstydzić się / własnych potrzeb?”, stwierdza pytająco "ja" liryczne wiersza Czynne z powodu, że otwarte. Ową rzeczywistość zamieszkuje między innymi przykuta do ekranu babcia, która „już kilka razy żegnała się ze światem, gdy zdechł telewizor, / jej przyjaciel na prąd” czy też «dobry syn», który «wjechał w najtańszy zakład pogrzebowy w mieście». Zaprawione sporą dawką ironii wiersze Różewicza, odsłaniają rzeczywistość ludzi nie tyle pędzący życie na kredyt, co raczej żyjących tak, jakby kredytem było dla nich życie, które nieustannie spłacają.

 

Na przeciwległym biegunie ospałego (warunkowanego ekonomicznie czy medialnie) człowieczeństwa, znajdują się personifikowane rzeczy. Te odżegnują się od prawa must have na rzecz zasady must feel. W poetyckim zbiorze Różewicza znajdziemy zarówno wiersz o „reklamówce w afekcie” dryfującej po polskich drogach („bezdrożach”), „świeżo [założonym worku]” (na śmieci) czy wreszcie żarówkach, które „spaliły się ze wstydu”. Uczłowieczone, a przede wszystkim obdarzone zdolnością czucia, rzeczy dobierają się do podmiotu kwestionując jego suwerenność. Ożywianie rzeczy zdaje się przełamywać zafiksowane na samym sobie „ja”, które zamiast dialogować ze światem, woli go kolonizować. Rzeczy ożywione, to rzeczy, których obecność i sposób obecności w świecie można racjonalnie negocjować. To wreszcie rzeczy będące nie tyle dla człowieka, co bliżej człowieka. W tak ujętych przedmiotach leży potencjał – są one atrakcyjne dla poezji, która jest w stanie wydobyć ich intrygujący wymiar, na co dzień umykający jednostkowej uwadze, stłamszonej przez prymat użycia.

 

Rzeczy, które w zdominowanym przez ludzkie ego świecie wydają się outsiderami, w poezji ulegają nobilitacji. W przyobleczonych w paletę oryginalnych znaczeń produktach leży zarówno moc kierowania światem, jak i jego przekształcania. Nobilitacji obiektów towarzyszy jednakowoż niepokój „ja” lirycznego. Utwory, w których artykułuje się niepokój, zmuszają do stawienia czoła pytaniu: na ile jednostka stanowi o samej sobie, a na ile jest zakładnikiem produktów, które ją definiują, czy lepiej – które się nią wysługują. Poeta uwidacznia mechanizm, kiedy to, co wyprodukowane, obraca się przeciwko swojemu twórcy. Mnogość podmiotów, jak i mnogość przedmiotów nie pozwala znaleźć winnego zaistniałej sytuacji. Jak pisze Różewicz „wszyscy dali złapać się w sieć”, którą supłają zarówno masowo nabywane produkty, jak i literatura eksplodująca znaczeniotwórczymi obrazami. Z sieci tej nie sposób się wyplątać – jednostka niczym w hipnotycznym transie, intuicyjnie przemieszcza się między rzeczami i przypisywanymi im znaczeniami.

 

Osaczenie rzeczami przejawia się pobrzmiewającym w poszczególnych wierszach poczuciem skrępowania czy wręcz uwięzienia przez byty materialne. Na podmiot naciskają zarówno książki – to one wszak od najmłodszych lat rzeźbią jego percepcje i sposób odczuwania otaczającej rzeczywistości, jak i produkty, jakie jednostka nabywa i jakimi się otacza. Niepokojowi związanemu z nadobecnością rzeczy towarzyszy zarówno fascynacja produktami – tkwi w nich wszak cudowna moc, która uwodzi czy wręcz zawłaszcza „ja”, jak i ironia przejawiająca się przesadnym uczłowieczaniem towarów, stających się swoistymi „ludziorzeczami”.

 

Zanurzona w tym, co materialne rzeczywistość sportretowana przez Różewicza nie wydaje się na pozór niczym nadzwyczajnym. Z jej reprezentacją mamy przecież do czynienia nad wyraz często w najnowszej literaturze. Młody pisarz nie poprzestaje jednak na poetyckim lamencie nad tak ujętą wizją świata, szukając mechanizmów warunkujących zbiorową uległość. W tym celu nie tylko gra ze stereotypami gruntującymi społeczną świadomość, ale i atakuje czytelnika szeregiem aluzji do niechlubnych wydarzeń z historii, takich jak Holokaust czy totalitaryzm. W tomiku słychać swoiste sapanie historii, usiłującej podporządkować sobie teraźniejszość. Owo artykułowanie tego, co przeszłe, w tym, co teraźniejsze, niesie ze sobą rozpoznanie codzienności. Ta okazuje się zanurzona w totalnych narracjach i procedurach, które usiłują kontrolować życie jednostki. W niewinnych sytuacjach czy nawykowych działaniach, jak choćby robienie zakupów czy przeczesywanie YouTube’a nietrudno odkryć zagrożenie dla ludzkiej wolności. Tym bardziej, że zagrożenie to jest nie tyle uświadamiane, co raczej znaturalizowane jako norma. Wszak przez to, że żyjemy w  matriksie uformowanym przez rzeczy i wirtualia, tracimy zdolność krytycznego zmysłu czy zdolność postrzegania w ogóle.

 

Problemem jest, komu zawierzamy nasze życie i na ile jesteśmy zdolni je kontrolować, uwikłani bądź to w rzeczy, bądź w szeroko pojęte media, bądź w jedno i drugie. Czy „mistyka rzeczy”, którą można by uznać nie tylko za poetyckie credo, ale i za symptom konsumpcyjnej ekstazy, jaką osiągamy, nabywając coraz to nowe produkty, nie doprowadza do „mistyki rządów” rzeczy i eliminacji tego, co jednostkowe? Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy ludzkie istnienie? Być może takowego nie ma w ogóle, skoro nawet istnienie kamienia nie jest pewne – „Kamieniu, czy naprawdę liczyłeś, że jeśli się potknę się o ciebie,/ to potknięcie będzie świadczyć o twoim istnieniu?”, czytamy w Sytuacji wyjściowej. Funkcjonujemy jako produkty na globalnym rynku bądź jako symulujące tożsamość avatary. Dlatego problem napierających na jednostkę produktów sprowadza się w efekcie do problemu z tożsamością, która staje się raczej hybrydową kreacją niż stabilną wizją „ja”.

 

Inspirowany dziedzictwem Białoszewskiego głos Różewicza jest z pewnością cennym i nie wyłącznie sprawozdawczym ujęciem problematyki wyrastającej zarówno z refleksji nad modelem współczesnej cywilizacji – wspólnoty, jak i zasiedlających ją rzeczy. Rzeczy, których ofiarą staje się i sam poeta. Jego żywe istnienie obdarzone wnikliwą percepcją przekute zostaje wszak na szelest zapisanych kartek, swoisty product placement, produkt lokowany w kulturze, produkt, który ostatecznie ląduje na półce uginającej się od książek – rzeczy.

 

 

Tytuł: Product placement
Autor: Rafał Różewicz
Biblioteka Współczesnej Poezji Polskiej 2014
Wydawnictwo „Zeszyty Poetyckie”

 

--------------------------------------------------------------------------

Nisza Krytycznoliteracka o Rafale Różewiczu

 

Łukasz Wróblewski

Łukasz Wróblewski

34 Kraków
13 artykułów 2 komentarze
Filolog, kulturoznawca, autor książki "Masłowska: opowieść o wstręcie" (2016), współredaktor monografii: "Rozkosz w kulturze" (2016), "W kulturze dotyku? Dotyk i jego reprezentacje w tekstach kultury" (2016), "Nagość w kulturze" (2017) oraz "W…


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Zelkan
Zelkan 18 lipca 2018, 22:17
Wolność, tzw. wolność, na założeniu której zasadza się cały artykulik-recenzja Łukasza Wróblewskiego, przecież nie istnieje. "Wolność" jest mylona z możliwością wyboru jaką daje zdolność myślowego rozróżniania. Na nic tysiące przedmiotów-rzeczy, na nic presja kapitalistycznej reklamy, na nic gadanina, że przedmiot stwarza podmiot, jeśli nie istnieje zdolność rozróżniania. Która jednakże z wolnością nie ma nic wspólnego. Wolność jest niedostępna prawie całemu rodzajowi ludzkiemu, tylko niektórzy miewają co do niej niejasne przeczucia,jako do transcendensu. Co do artykuliku - wolność nie istnieje, a przy założeniu że jest obiektem celebracji środowisk intelektualnych, powstaje w głowie i piśmie recenzenta chaos i sprzeczności pokrywane stwierdzeniami bez pokrycia. W ogóle słowa, słowa... młodego (z całym szacunkiem) naukowca, specjalisty od radosnej twórczości.
Łukasz Wróblewski
Łukasz Wróblewski 18 lipca 2018, 23:10
Nie widzę przeszkód ku temu, by definiować wolność właśnie jako możliwość dokonywania wyboru czy myślowego rozróżniania. Istnieją niezliczone definicje wolności, dla jednych będzie to domena transcendencji, dla innych samowiedza osiągana ciężką pracą. "Artykulik" nie miał na celu rozwijania kwestii wolności, co raczej przybliżenie czytelnikowi tomiku Rafała Różewicza, ocenienie go i nakreślenie możliwych dróg jego interpretacji. Jako taki nie jest wolny od subiektywnych ocen (jak to w recenzji bywa).

Czyż jesteśmy w stanie wyjść poza słowa? Każdy z nas operuje określonym słownikiem pojęciowym, postrzega świat przez pryzmat zdobytej wiedzy i doświadczeń. Pan zakłada, że wolność nie istnieje. Ja uznaję, inspirowany między innymi filozofią Jaspersa, że wolność jest swego rodzaju zadaniem i wynika z uświadomienia sobie tego, co nas ogranicza.
Wspaniale jest, gdy możemy podzielić się z innymi naszą perspektywą postrzegania rzeczywistości/literatury/wolności, co też tu się wydarza. Nauka jest wszak formą dialogu.
przysłano: 16 listopada 2014 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca