Teatr

Co można zrobić z bólu? (Media Medea, recenzja)

Medea, bohaterka antycznego dramatu Eurypidesa, chcąc wymierzyć sprawiedliwość swojemu mężowi, Jazonowi, zamordowała swoje dzieci. Współczesna Medea, bohaterka spektaklu w reżyserii Marcina Libera, jest kobietą, która wciąż się zastanawia, co naprawdę można zrobić z bólu – tym bardziej tego, który oświetlony reflektorami mediów, wydaje się być w dwójnasób dokuczliwy.

 

Współczesne cierpienie współczesnych kobiet – nasze media od paru lat z sukcesem docierają do widzów z druzgocącymi informacjami o matkach-dzieciobójczyniach. Takie kobiety nie są wyłącznie morderczyniami, ale jak się zdaje, ponad wszystko i pierwszorzędnie – celebrytkami. Chłoniemy każdą historię na ich temat, a media, w tych tragicznych, prywatnych historiach, działają jak szkło powiększające. Tym bardziej, że one same, coraz chętniej opowiadają o piekle, które sobie stworzyły.

 

Kanwą otwierającego sezon w Teatrze Polskim spektaklu jest tekst. Marzena Sadocha tworzy poetycki dramat, pełen bólu i refleksji, które palą, jeśli się ich nie podejmie. Bardzo emocjonalny, interpretacyjnie otwarty, językiem dotykający świata współczesnego, a może nawet tego, który jest jeszcze przed nami. Tego, który czeka w Facebooku, YouTube, Smartphonie, ale na pewno nie tam, gdzie mógłby posłużyć jako oręż porozumienia.

 

Trójwymiarowa historia o trzech trudnych rozstaniach rozgrywa się na tle przeżyć bohaterki wizualizowanej jako przybyszka z odległych, dzikich krajów, miejsc nieujarzmionych kultur – a może jej kreacja i nawiązujący do etnicznych, zwierzęcych motywów strój, ma stanowić wyłącznie symboliczne przeniesienie do sfery jej trudnych emocji? W tej roli Agnieszka Kwietniewska – jedna z bardziej satysfakcjonujących kreacji – nie tylko przedstawienia Libera, ale też ostatnich kilku sezonów w Polskim w ogóle. Tutaj – niezdefiniowana i niepokojąca, poszukująca żądzy zemsty odmiana Medei, która zastanawia się, jakie są granice wytrzymałości cierpienia. O tym „co można zrobić z bólu” głęboko dumają również pozostałe bohaterki – trzy kolejne, zupełnie od siebie inne, wcielenia Medei (Janka Woźnicka, Katarzyna Strączek i Małgorzata Gorol).

 

Każda z kobiet zostaje, zupełnie jak antyczna Medea, postawiona w konfrontacji z Jazonem, ukochanym, który roztacza wizje cudownej, wspólnej przyszłości, finalnie odchodząc, raniąc, wyrządzając ogromną krzywdę. Nie ma dla nich większego cierpienia niż to, które serwuje najbliższa im osoba, reagują więc otępieniem, rozpaczą, aż w końcu – rządzą zemsty. Spośród trójki Jazonów (Marcin Pempuś, Piotr Nerlewski i Andrzej Kłak) ten ostatni, z wyrazem twarzy przeszytym niewyobrażalnym bólem, tworzy najbardziej magnetyczną kreację tego przedstawienia.

 

Można odnosić wrażenie, że Sadocha oczyszcza Medeę z zarzutów, winnym tragedii czyniąc Jazona, czy tez społeczeństwo, czyhające na każdy kolejny kąsek prosto z intymnego życia oprawcy. A może, trafniej byłoby powiedzieć – ofiary. Autorka tekstu scenicznego stworzyła w tej kwestii pole do zaciekłej polemiki. Tę warto podjąć – tym bardziej, że poetyckie dzieło Sadochy jest tekstem pięknym, lirycznym, bardzo przy tym mocnym i jeszcze wzmocnionym wizualnie za pomocą środków scenicznych. Na wskroś uniwersalny, reinterpretowany mit Eurypidesa okazuje się jak ulał pasować do  popkulturowej scenografii, najeżonej kolorowymi detalami, będącej przy tym sztandarem nowoczesnej formy teatru.

 

Marcin Liber reżyseruje bolesny dramat, oprawiając go w ramy tego, co dla współczesnego widza właściwie jest już wpisane w codzienność – tragiczne historie z Wiadomości, poprzetykane gdzieniegdzie kolorowymi reklamami. Tak właśnie bolesne przeżycia zranionych kobiet i znudzonych mężczyzn okazują się w to pstrokate tło tkane obrazami z multimedialnej epoki – doskonale wpisywać.  

 

Można by o Media Medei powiedzieć – nadto feministyczne w przekazie, ale fantastyczne w obrazie i słowie dzieło Libera i Sadochy, okraszone na wskroś nowoczesnym rozwiązaniami. Do tego frapujące projekcje wideo Krzysztofa Skoniecznego, podkreślające jeszcze klimat, który z cukierkowego staje się coraz bardziej mroczny. Wciąga, jak niebezpieczna gra, której siłą napędową jest zemsta. Autorzy mówią o tym, jak mocno można się pomylić w miłości, jak brutalnie inni stajemy się wobec ukochanej osoby, kiedy już przestajemy ją kochać. I o tym, że stracona miłość pozostawia ofiary na wielu gruntach.

 

Karolina Obszyńska

 

 

Media Medea

Teatr Polski Wrocław

Marzena Sadocha

Reżyseria: Marcin Liber

Dramaturgia: Marzena Sadocha

Scenografia, reżyseria światła i wizuale: Mirek Kaczmarek

----------------------------------------------

fot. FB Teatr Polski we Wrocławiu

Karolina Obszyńska

Karolina Obszyńska

35 Wrocław
42 artykuły
Ministerstwo Teatru
Ministerstwo Kinematografii


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 20 pazdziernika 2015 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca