Słuchania etap pierwszy: muzyka. Coś co już znamy i trochę ponadto. Prózno szukać wpadających w ucho melodyjek. Nagłe zmiany rytmu i melodyki, długie partie instrumentalne, to krzyczący to znów kojący głos Maynarda. Krótkie utwory instrumentalne łączące wszystko w spójną acz różnorodną całość. Kawałki poprzez uszy wdzierające się głęboko do środka, wibrujące gdzieś w żołądku. Dreszcze. Lateralus oferuje nam coś, czego Tool do tej pory jeszcze nie próbował. Orientalne smaczki, spokój, ukojenie; nawet śpiew ptaków. Ale mamy to nie dające się zignorować przeczucie, że to jest tylko cisza przed burzą. I pojawiają się dźwięki ostre, kanciate, pełne gniewu i strachu. Kiedy opadną miękko układają się w ciepłej ziemi. Czysta harmonia.
Słuchania etap drugi: teksty. I tutaj ciągły rozwój. Pełne emocji, swoistej poezji. Jeśli już o miłości to częściej destrukcyjnej niż budującej. O przenikaniu, cierpieniu zatraceniu i zapamiętaniu. Bolesne czasem w swojej szczerości i bezpośredniości karmią chorą wyobraźnię. Nieustająca wizualizacja.
Słuchania etap trzeci: wrażenie ogólne. Prosimy zapiąć pasy, przechodzimy w inny wymiar. Lateralus to podróż, której się nigdy nie zapomina. I którą pragniemy powtarzać wielokrotnie, ale naturalną koleją rzeczy nigdy nie jest taka sama jak poprzednio. Za każdym razem co innego zostaje nam w sercu i głowie, wciąż przywozimy bagaż nowych obrazów i myśli. Bez końca.
Usiądźcie więc wygodnie w ciepłym fotelu w papuciach i z filiżanką herbaty w dłoniach i spokojnie obserwujcie jak Lateralus wdziera wam się do wnętrza i wywołuje nieodwracalne zmiany.
Sheala
40
1 artykuł
Czy to aby konieczne? :)
|
Mimo pozornej gęstości moich zarzutów, jest to jedna z lepszych recenzji muzycznych jakie ostatnio tu czytałem i mam nadzieję, że autorka wciąż będzie współpracowała. Zdania takie jak: "Kawałki poprzez uszy wdzierające się głęboko do środka, wibrujące gdzieś w żołądku. Dreszcze. " są bardzo sugestywne i nienadużywane potrafią skłonić do sięgnięcia po płyte, by czytelnik mógł zweryfikować, czy rzeczywiście tak jest. Autorka niesie z takimi zdaniami to, co obce jest naszemu rodzimemu dziennikarstwu muzycznemu i nie tylko, a mianowicie - polot. Np. w zachodnim piśmie o grach czytam zdanie o grze: "Jeśli gry FPP to nowa religia, Max Payne jest z pewnością nowym, potężnym mesjaszem" a w polskim o tej samej grze czytam: "Giera zajebista, muzyka fajna, a takiej grafiki to ja nie widziałem" no to wolę się wybulić i czytać zagraniczne recenzje gier. Dokładnie to samo mam ze sprawami muzycznymi, wchodzę na net i już. Okazuje się jednak, że Polacy też potrafią pisać przemyślanie, z polotem, może jeszcze trochę przesadzają z przepoetyzowaniem, ale widać już, że będzie lepiej. Sheala - liczę na więcej.
P.S. Czy tylko ludziom od "ciężkiego grania" chce się pisać recenzje? Gdzie jest brit rock, yass, jazz, rock retro, techno, house, hardcore dance, scena alternatywna?... Już nie mówiąc o tym, gdzie są recenzje teatralne i filmowe.
Wade jednak znalazlem... To czysto subiektywne stwierdzenie, ale pisałaś zbyt poetycko. Jesli Tool gra ostro to napisz, ze wlasnie tak jest, zamiast pisać np. "harmoniczny hałas przeniknął przez moją korę mózgową i poczułam go w każdym nerwie mego cieła" :))))
Przepraszam, wiem, ze to glupio brzmi i wlasnie to chciałem pokazać. Oczywiscie jest to tylko i wylacznie moje zdanie, wiec prosze nie miec zalu za moj komentarz. Nie przestanę przez to czytac twoich tekstów droga Shealo. Wrecz przeciwnie. Twoj artykuł jest swietny ale bardziej spodobałby sie nauczycielce polskiego niż fanowi ciezkiej muzyki. Zycze ci ochoty na dalsze pisanie i czekam na jego wyniki! :)
[pierwszy raz plyte przesluchiwalem przez telefon, nawet :))]