Literatura

Prolegomena do zachowań literackich w internecie. Liternet, czyli chów estetów

(...) zamknięci w niemal hermetycznych warunkach uczestnicy wirtualnej niszy pisarskiej, mogą dyktować gusta i mody. I jakie są tego skutki?

„Ze wszystkiego, co czytam, lubię tylko to, co krwią było pisane. Pisz krwią, a dowiesz się, że krew jest duchem.”

 

Fryderyk Nietzsche – Tako rzecze Zaratustra1

 

Kultura zmniejszonego dystansu

 

Mamy rok 2010. Będziemy obchodzić uroczystości związane z dwusetną rocznicą urodzin Chopina. W poprzednim roku obchodziliśmy dwusetne urodziny Słowackiego. A dwa lata temu uczciliśmy dziesiątą rocznicę śmierci Herberta. Wcześniej również nie brakowało znamienitych patronów, a i atrakcji było bez mała. Spacerując ulicami Wrocławia wabiony byłem przez reklamy traktujące o prezentacjach multimedialnych autora Pana Cogito (w 2008 roku) oraz autora Beniowskiego (to w 2009 r.) w Ossolineum. Tak dzisiaj dociera się do młodych czytelników. Multimediami. Przyszedł mi na myśl surrealistyczny, acz uzasadniony obrazek: Słowacki przed komputerem, wrzucający na jeden z portali internetowych swój Hymn. Bo czymże jest teraz dla nas ten dwustuletni poeta, jak nie zbiorem dzieł w bibliotekach cyfrowych?


Oczywiście owe pytanie jest przerysowane. Staje się jednak punktem odniesienia do „kultury liternetu” tj. kultury zmniejszonego dystansu między autorem a czytelnikiem. Istnieją różne, równoległe definicje tego terminu proponowane przez Piotra Mareckiego2 czy Karola Maliszewskiego3. „Cyfrowy tubylec” także nie będzie miał problemu z odszukaniem co bardziej interesujących rozwiązań charakterystyki liternetu. Wspominam o tym, gdyż moją rolą nie będzie teraz przedefiniowanie, ani ponowna recepcja danych. Skupię się na tym, co zjawisko określane przez nas jako liternet (w najszerszym tego słowa znaczeniu) sprawia dobrego i niedobrego w literaturze polskiej.

 

 

Esteci i metafizycy

 

Podstawową linią podziału w tym wypadku byłaby opozycja estetów i metafizyków, o której rozprawiał Michał Paweł Markowski w swojej najnowszej książce Życie na miarę literatury4. W tym momencie pozwoliłbym sobie na dłuższy cytat:

 

„Poeci pierwszego rodzaju (dawniej nazywano ich estetami) zrobią wszystko, by uniezwyklić swoją wypowiedź i nakłonić nas do mozolnego składania liter, które bardzo często nie mogą się wcale złożyć w czytelniczą całość. Poeci drugiego rodzaju (zwykle mówi się tu o metafizykach) przede wszystkim nie chcą skazać swego czytelnika na 'męki wyższego rzędu', gdyż wspólną stawką pisania i czytania jest porozumienie w kwestiach najistotniejszych, to zaś, jak wiadomo, dokonuje się poza zasięgiem słów. Esteci – niczym awangardowi artyści – nieustannie starają się nas zaskoczyć nowym, niespotykanym jeszcze zestawieniem wyrazów, z kolei metafizycy raczej chcą nas obdarzyć refleksją nad ukrytym sensem rzeczywistości. Esteci mówią nam: 'Popatrz, jak można o tym ciekawie powiedzieć', metafizycy zaś: 'Zastanów się, jak można o tym mądrze pomyśleć'.”5


Jako pierwszy autorów metafizycznych dostrzegł Samuel Johnson (na nieszczęście tych pierwszych), a należyte miejsce w historii literatury przywrócił im Thomas Eliot. Zdawać by się jednak mogło, że ta „rehabilitacja” nie dotarła jeszcze do środowiska literneckiego, w którym – wynoszę to na podstawie własnych obserwacji – niezachwianą popularnością cieszą się właśnie esteci, natomiast metafizycy są konsekwentnie tłamszeni. Widać to bardzo dobrze na podstawie forów, gdzie użytkownicy portali internetowych wymieniają uwagi na temat czytanych/ulubionych autorów. Najpopularniejsi działacze portalowi zaczytują się w takich poetach jak Marcin Świetlicki, Stanisław Barańczak, Jacek Podsiadło i może jeszcze kilku innych z kręgu „bruLionu” - czysty estetyzm. Ma to swoje odzwierciedlenie w twórczości społeczności internetowych. Przeciętny debiutant nie wychodzi ponad to, co może wyczytać u pisarzy polecanych na portalach (nie ujmując nic owym polecanym autorom). Znacznie gorzej wypadają na tym tle nasi nobliści, a także najwybitniejsze osiągnięcia wysokiego modernizmu czy Awangardy Krakowskiej, nie wspominając o poetach współczesnych, których i tak „nikt nie czyta”.


Tak więc, zamknięci w niemal hermetycznych warunkach uczestnicy wirtualnej niszy pisarskiej, mogą dyktować gusta i mody. I jakie są tego skutki? Przede wszystkim: spłycenie przekazu. Skoro pod dyktat liternetu idą niemal wyłącznie poeci spod znaku estetyki, ewokacji literalnej – to na banicję zostają skazani poeci „metafizycy”. W tym momencie zaczynają liczyć się wyłącznie umiejętności prowadzenia gier słownych, zaskakujących połączeń wyrazowych i brzmieniowych oraz operowanie obrazem (przepraszam za komunał). Jak to wpływa na lirykę polską? Jeżeli potencjalnymi czytelnikami są użytkownicy literackich portali internetowych, to można przypuszczać o popularności debiutujących poetów po 1998 roku – kiedy to nastąpił boom internetowy w Polsce – zgodnie z zasadą zauważoną już przez Adama Asnyka już w 1869 roku: „Tacy poeci, jaka jest publiczność!”

 

Najczęściej dla liternetowych estetów wiersz kończy się na odpowiednim doborze słów, gdyż takie łatwo zapadają w pamięć czytelnikom. Prócz warstwy tekstowej sama poezja nie posiada niczego ponad to – rola piszącego kończy się właśnie na nadawaniu brzmienia, a nie treści. Mogę pokusić się o interpretację wzięcia niektórych twórców publikujących na portalach internetowych – skoro tekst świetnie brzmi, to m u s i mieć sens. Właśnie w sieci widać najmocniej ów rozbrat między formą a treścią, między estetami a metafizykami.


Jednak – zupełnie jakby na przekór tendencjom – polska poezja trzyma się zdumiewająco dobrze. Jest to o tyle ciekawe, że dużo świetnych poetów istniało w internecie przed debiutem książkowym...

 

Podwójne życie poety

Ostatnia dekada przyzwyczaiła nas do życia w ciągłym oczekiwaniu na nowość – bożek liberalizmu opanował już nawet najbardziej bronione świątynie. Stawiamy na różność, która nie ominęła także rynku wydawniczego w Polsce. Dlatego między półkami księgarń znajdujemy klasycyzującą Balzakianę Jacka Dehnela, dekonstruujące Pozytywki i marienbadki Andrzeja Sosnowskiego oraz hermetyczne do granic wytrzymałości wiersze z 22 Marcina Sendeckiego. Można tu mówić o całej feerii autorów nie tylko różniących się od siebie, ale wręcz stojących w opozycji, poczytnych zarazem i nieraz wybitnych. Taka różnorodność mogła zaistnieć dopiero po 1989, z wiadomych powodów. Jak to się przekłada na środowisko liternetowe?


Stawianie na różność jest głęboko zakorzenione w kulturze Zachodu, więc nie powinno dziwić powstanie Internetu właśnie na zachód od Odry. Przez niemały czas (do dzisiaj ten sąd pokutuje) sieć była postrzegana jako wielki śmietnik, z którego można wyciągnąć tak dobre, jak i złe rzeczy. Nie jest to oczywiście zarzut bez podstaw, jednak o coraz lepszej jakości tak fachowych, jak i amatorskich stron internetowych można mówić również bez fachowej wiedzy na ten temat – poprawę między 2000 rokiem a 2010 widać gołym okiem. Tak samo dzieje się z ilością pojawiania się portali sprofilowanych, a w tym przypadku interesuje nas literatura w internecie.


Dziś mamy prawie niczym nieograniczony wybór w możliwości publikacji własnych tekstów. Największą popularnością cieszą się oczywiście portale literackie oraz blogi. I tutaj mogłaby powstać bardzo długa lista pisarzy korzystających z tego przywileju. Żeby lepiej zrozumieć fenomen środowisk literackich w sieci, skupię się na sylwetce kilku poetów regularnie uczęszczających swego czasu na portalach takich jak nieszuflada.pl, wywrota.pl oraz poezja-polska.art.pl.


Julia Szychowiak, autorka debiutanckiej książki Po sobie oraz niedawno wydanego Wspólnego języka, na nieszufladzie pojawiła się już 24.10.2003 r. Jeżeli wierzyć portalowemu licznikowi, zdążyła w tym czasie opublikować 262 utwory, a ostatni pochodzi z lutego 2009 roku6. Możliwość komentowania przez użytkowników wystawianych na światło dzienne wierszy, pozwala na skomponowanie nielichego krajobrazu ocen twórczości Szychowiak. Każdy mniej lub bardziej z a w o d o w y znawca literatury pięknej, szczególnie poezji mógł wypowiedzieć się na temat nawet tych wierszy, które później ukazały się w debiutanckim tomiku poetki. Trzeba przyznać, że nierzadko zdarzały się głosy krytyczne. Jednak nie wpłynęło to na odbiór Po sobie przez krytyków oraz czytelników. A i na zdolności pisarskie poetki nie uległy przez to zniekształceniu.


Agnieszka Mirahina prowadzi własnego bloga, który zastrzegła sobie jednak hasłem. Posiada także konto na wywrota.pl7 (od czerwca 2006) i na nieszufladzie (z którego konsekwentnie korzysta po dziś dzień od listopada 2008). Z wierszy wystawionych na pierwszym z wymienionych portali można bezsprzecznie wywnioskować, że twórczość pisarska Mirahiny wpadła w odpowiednie tory, natomiast poetka pozostała wciąż w tej samej konwencji i rekwizytorni.


Oprócz tego na portalach działali tacy poeci przed debiutem jak Krzysztof Kleszcz, Magda Gałkowska, Ewa Brzoza Birk, Roman Bromboszcz i wielu innych – niekiedy lepszych, nieraz gorszych.


Drugą grupę stanowią poeci, którzy już po debiucie „papierowym” odkryli korzyści płynące z posiadania konta użytkownika na niektórych portalach literackich. Szczególnym przypadkiem jest tutaj Jacek Dehnel, który zdominował życie społeczności nieszuflady – wydaje się, że bez niego portal by umarł, a przecież każdy chce mieć możliwość otrzymania komentarza do swojego wiersza od laureata Kościelskich i Paszportu Polityki. Wracając do głównego wątku, chciałbym zwrócić uwagę na coraz większą świadomość pisarzy istnienia „kultury zmniejszonego dystansu”. Ułatwiony, bo bezpośredni kontakt z czytelnikiem wpływa znacznie na popularność (dobrą, czy złą) autora. A to przekłada się na zwiększony nakład publikacji książkowych. Oprócz Jacka Dehnela, drugą szeroko znaną postacią literacką jest Andrzej Pilipiuk, który zadomowił się (od 2008 roku) na portal-pisarski.pl, gdzie prowadził warsztaty prozatorskie. Ów kontakt na linii autor - czytelnik często powoduje konflikty, które niewątpliwie dodają smaczku tak środowiskom literneckim jak i literackim. Jednak zwycięzca jest zawsze ten sam – pisarz, który zwiększa popyt na swoje książki.


Poeta ma w dzisiejszych czasach dwie twarze – tą, którą pokazuje na spotkaniach autorskich, oraz tą, którą prezentuje na portalach internetowych. Nawet, jeżeli się one pokrywają, to funkcjonują w różnych etykietach językowych – netykiecie i etykiecie maksym grzecznościowych.

 

Słowem podsumowania

 

Jak społeczności liternetowe wpływają na Polską lirykę i prozę? Czy można jasno oddzielić pozytywy od negatywnych zjawisk? Gdzie zaczyna się promocja, a kończy się lans pisarzy w internecie? Są to pytania, na które nie odpowiedziałem i nie mam póki co takich ambicji. Mam nadzieję, że ta licha prolegomena zapoczątkuje dyskusję, która może doprowadzić nas do konkretnych konkluzji. Jestem pewny tylko jednego: liternet będzie tym medium, które może decydować o modach, gustach a także – w całkiem niedalekiej przyszłości – o publikacjach danego autora (nie „pod publiczkę” a „przez publiczkę”, dzięki niej). To w przestrzeni wirtualnej toczyć będzie się życie literackie, a zwiastunem są nie tylko różnorodne portale, ale również e-booki, wydawnictwa internetowe i zacieśnianie kontaktów między literatami przed-debiutem a tuż-po-debiucie.


Nie jestem pewny, czy wpłynie to dobrze na rozwój polskiej kultury. Z trwogą przyglądam się temu wszystkiemu. Dziś już nie pisze się krwią. Pozostaje mieć nadzieję i wyłapywać z liternetu co lepsze rzeczy.

 

 

 


1  F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, przeł. Wacław Berent, Poznań 2006.

2  P. Marecki, Liternet. Literatura i Internet, Kraków 2002.

3  K. Maliszewski, Po debiucie, Wrocław 2008.

4  M.P. Markowski, Życie na miarę literatury, Kraków 2009.

5  ibidem, s. 53-54.

6  http://www.nieszuflada.pl/autor.asp?idautora=2306

7  http://www.wywrota.pl/ludzie/mirahina

 

Marcin Sierszyński

Marcin Sierszyński premium

34 Wrocław
131 artykułów 5 tekstów 6555 komentarzy
Opiekun sekcji poetyckiej od stycznia 2008 roku do czerwca 2010 roku, prozatorskiej od kwietnia do września 2011. Redaktor prowadzący serwisu od lipca 2013 do marca 2015. Redaktor projektu Nisza Krytycznoliteracka i recenzent literacki. Aktywista…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz 20 lutego 2010, 15:14
A ja się przyglądam z trwogą i fascynacją. Wydawałoby się, że fakt iż każdy może opublikować wszystko zabije dobrą literaturę. Że utoniemy w grafomanii. No i toniemy, w rzeczy samej. A literatura mimo wszystko zabić się nie daje, bierze z sieci to, co może i śmieje się jej w twarz.
Niebywałe.
Jakoś nieufnie podchodzę do przedstawionego przez Ciebie podziału na estetów i metafizyków. Jak pies do jeża podchodzę. Moje podejście do poezji nie lubi takich opozycji. "Popatrz, jak można o tym ciekawie powiedzieć" nie wyklucza "zastanów się, jak można o tym madrze pomyśleć".
Bardzo zacny artykuł.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 20 lutego 2010, 15:58
Jeżeli chodzi o podziały, to powstają drogą naturalną. Oczywiście "popatrz" i "zastanów się" (Markowski bardzo dobrze to podzielił, w mojej opinii) nie wykluczają się, ba, mają nieraz duży zakres zachodzenia na siebie; w takim wypadku oczywiście najlepszy jest złoty środek. Kiedyś się zastanawiałem z przyjacielem o proporcjach. 65:35 to nasz ideał.
oli 21 lutego 2010, 00:21
Myślę, że ten podział jest bardzo trafny i nawet na wywrocie można go bez trudu zauważyć. :)
anhelus
anhelus 21 lutego 2010, 08:02
Dobra literatura często przysypywana jest całą masą amatorszczyzny i to co ja zauważyłem to fakt,że coraz więcej "młodych twórców" wychowuje się na amatorszczyźnie, zapominjąc o prawdziwych dziełach. Myślę,że skutki będą widoczne za parę długich lat...może nastąpi ewolucja i narodzi się cud?(Może jakis nowy kierunek?). Jendego jestem pewien dobra literatura była, jest i zawsze będzie wbrew wszystkiemu. Dlatego powinniśmy stanąć ponad podziałami obserwować, czytać i robić swoje....
Świetny artykuł.
Aleksandra Lubińska
Aleksandra Lubińska 15 marca 2010, 00:08
Sztuka to duża dziewczynka i, wierę, poradzi sobie bez muszkieterów.

Artykuł zacny.
Paweł Kaczorowski
Paweł Kaczorowski 3 kwietnia 2010, 13:37
Dawno mnie nie było na wywrocie, a tu taki ciekawy wątek, za sprawą Marcina (Laureata "Belwita")...

Artykuł rzeczywiście ważny i odważnie stawiasz Marcinie diagnozy, co do których osobiście mam nieco dystansu. Nie wierzę w potęgę Liternetu, przeraża mnie ta cała niezależność, brak ograniczeń, z drugiej strony doceniam możliwość konfrontacji, choć sam z niej zrezygnowałem. Lubię papier, choć on mnie mniej... Literaturę tworzy się jednak w samotności, w trakcie długotrwałej pracy i w skupieniu, któremu, w moim odczuciu, nie sprzyjają publikacje rozproszone w Liternecie. To rozbija, chociaż daje złudzenie pozostawania w obiegu.

Z podziałami natomiast się zgadzam. Tyle, że nie są one wynikiem kreacji mód internetowych, a mód w ogóle. Młodzi twórcy, dzisiaj triumfujący na wielu konkursach, czy portalach, w większości klecą świetnie brzmiące układanki, z których nic nie wynika, które są o niczym.
Bezkrwistość i degrengolada takiego pisania jest ewidentna. Nic nie zostanie z tej twórczości za jakiś czas, nawet jeśli będzie drukowana. To blichtr i szpan, estetyzm taniości.

Czy dzisiaj się nie pisze krwią? Są tacy, którzy wciąż to robią. Chociaż, rzeczywiście w ogromnej mniejszości. Czas jednak jest po ich stronie. Tak myślę.

Twój artykuł pobudza do refleksji, nieco akademicki stylowo, ale ciekawy. Pozdrawiam.

PS W czwartym akapicie, pod cytatem, masz literówkę. Jest "wynoszę" zamiast "wnoszę".

P.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 3 kwietnia 2010, 13:53
Myślę, że literaturę internetową możemy spokojnie zaliczyć do popkultury pisarskiej. Dlatego między innymi przyciąga (mnie również). A dzisiejsi poeci są "zakochani we własnej frazie" (nie pamiętam źródła cytatu) i na pewno nie powstaje to bez wpływu liternetu, zważywszy na przerażającą ilość poetów działających na forach. Kogo nie ma? Sosnowskiego? Dyckiego? I pewnie Góry. Od razu widać inną jakość.
przysłano: 17 lutego 2010 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca