Ewa Zarzycka SYTUACJA JEST DOSKONAŁA 6–26 czerwca 2023 |
Marcin Harlender | ŚRÓDMIEŚCIE SZCZĘŚCIE | notatki z późnego neandertalu 4–14 listopada 2022 |
Tomasz Dobiszewski TROPIĄC SŁOŃCE 16 grudnia 2022–10 stycznia 2023 |
Jan Mioduszewski DE-MONTAŻO-MEBLO-GRA Performatywny demontaż 10 grudnia 2022 |
Katarzyna Bogusz NOMEN OMEN / NIE MAM IMIENIA, BY POWIEDZIEĆ CI KIM JESTEM 9 września 2022–1 pazdziernika 2022 |
Formę podpowiedziała ludzkości epoka Romantyzmu, którą Maria Janion wpisała w kanon najważniejszych odkryć świata w ogóle. Romantyzm przyniósł człowiekowi niespotykany dotąd wachlarz zachowań, wśród których pojedynek w obronie honoru czy prawdy, należał do najczęstszych zachowań. Uważano, że przynależy epoce cywilizacji i jest dyktowany dobrym smakiem, znajomością konwencji czy salonowych uwarunkowań. To zupełnie niezgodne z tym, jak dziś postrzegamy rolę pojedynku i z czym się nam on kojarzy. Kiedyś kodeks, dziś przynależy w naszym rozumieniu do świata brawury, nieokiełznanych emocji i dzikości. Na pewno nie ma nic wspólnego z kulturalnym zachowaniem.
Lisek wskazuje na paradoks tego zjawiska. Z jednej strony sięga po rekwizyt historyczny, który trąca pajęczyną, z drugiej zaś wskazuje na jej „kulturalny” rodowód. Pojedynek przynależy do świata sztuki, tak jak malarstwo, kinematografia czy video. Odszedł jednak do lamusa wraz z rozwojem systemu komunikacji i psychologii.
Bo to psychologia i systemy treningów interpersonalnych, każą współczesnemu człowiekowi debatować. Dyskusje, panele, rozmowy, narady i zebrania zastąpiły wszystkie inne formy ustanawiania granic społecznych. Kiedyś ludzie mieli do swojej dyspozycji znacznie więcej dynamicznych możliwości. Do nich należały właśnie pojedynki.
Strzelać się czy nie? Na takim dylemacie opiera się większość literatury polskiej okresu Romantyzmu, a nawet Pozytywizmu. Podczas, gdy w okresie wielkich europejskich rewolucji, pojedynek uważano za naturalną formę „rozmowy”, już w pozytywizmie odrzucono ją twierdząc, że trąca barbarzyństwem. Kto pamięta z jakim obrzydzeniem traktowano Wokulskiego, słynnego bohatera „Lalki”, Prusa, który gotował się do pojedynku w obronie honoru Izabeli Łęckiej? Widzimy więc, że w ciągu niespełna jednej epoki walki i pojedynki ustały w społeczeństwie niemal zupełnie.
Dziś świat pojedynków odkurzają westerny i filmy historyczne. Artyści z rzadka pojedynkują się w otwartej formie, która pozwoliłaby im na konfrontację. Boją się, kokietują, krygują i budują wokół siebie pewne koterie. Niemal żaden ze współczesnych artystów nie odważa się na formę jakiegokolwiek pojedynku. Zwłaszcza medialnego. Dziś pojedynek kojarzy się ze sceną polityczną i przybiera raczej formy nieuczciwych „przepychanek”.
Kto może stanąć do pojedynku? W dawnych czasach uważano, że jedynie mężczyzna, dalej, ktoś, kto posiada twarz. Kolejno, ktoś, kto ma honor, pieniądze i reprezentuje stan. Również ktoś, kto ma sekundanta i potrafi bronić swoich poglądów, dostrzega różnice, a nader wszystko walczy w czyjejś obronie. Bo jak się pojedynkować to najczęściej z miłości albo z powodu draśniętych ambicji.
Jakie skojarzenia budzi w nas współczesna forma pojedynku? Czy wezwać kogoś do pojedynku to to samo, co przepytać kogoś, zlustrować, przyłapać na błędach, a może okazać szacunek, zainteresowanie, uznać, że jest godny do podjęcia równorzędnej walki? Czy pojedynkować się można w świetle reflektorów, w otoczeniu fleszy, przy wtórze pracujących kamer? Chyba właśnie takie pojedynki przychodzą współczesnym do głowy. W klasycznym medialnym pojedynku to jednak pojedynczy człowiek przegrywa, jest uważany bowiem przez media za zwierzynę, z którą nie można się pojedynkować, ale którą można bezkarnie gonić.
Przypomniały mi się słynne pojedynki w pełnym słońcu, nocą, pojedynki przy gwieździstym niebie, pomiędzy bohaterami, którzy od miłości przeszli do nienawiści i próbują na nowo ustalić swoje granice. Widzę pojedynki poetyckie zakochanych trubadurów i poetów z Prowansji, Szekspirowskie, które osadzają się wyłącznie na słowach, błyskotliwości, ostrości riposty. Wspominam pojedynki, które uprawiali w czasach Wielkiej Improwizacji młodzi gniewni oraz późniejsze, znane już doskonale miłośnikom rapu i hip – hopu.
Kiedy przypominam sobie pojedynki w sztuce widzę wielkie pole możliwości i skojarzeń, które może wywołać pozornie stara i zapomniana już forma szczególnej komunikacji. Cieszę się, że ktoś podjął się jej odświeżenia. Nie dlatego, że zabrakło nam form i sposobów na dotarcie do widza, ale po to, żeby uruchomić w artystach Artystę. Wielkiego Maga, Prowokatora, Obrazoburcę, Szaleńca, Wariata na miarę Artura Rimbauda, ostatniego bodaj, który zanim wyruszył na swoją pustynię, popisał się przed tłumem Paryża, niejednym zgrabnym pojedynkiem.
Pomysłodawca projektu i współkurator – Lisek Paweł.
Miejsce – Studio BWA, ul. Ruska 46a.
Termin – 22-23 maja 2007 / pierwsza odsłona.
Nie w samo południe - 2007-05-01 11:49:00
ak