KSK- Kabaret Hrabi 12 stycznia 2012 |
KSK- Kabaret Neo-Nówka 19 lutego 2012 |
The Umbilical Brothers - Program: Heaven by Storm 3 marca 2012 |
KSK- Kabaret Moralnego Niepokoju 3 lutego 2012 |
W zeszłą niedzielę w nocy, a w zasadzie w poniedziałek nad ranem w Lubiążu pod Wrocławiem zakończył się XIV SLOT Art Festival. Od tego czasu minęło już kilka dni, a ja ciągle nie mogę wrócić do codzienności, wciąż moje myśli szybują gdzieś daleko. Naładowałem swoje akumulatory ogromną dawką pozytywnej energii (tzw. SLOT energy) i trochę inaczej patrzę teraz na świat.
Ale po kolei. SLOT Art Festival to wydarzenie organizowane już od 14 lat. Pierwsza edycja odbyła się w roku 1993, w miejscowości Stacze, kolejne edycje przeniosły się do Giżycka, natomiast od 2001 roku SLOT organizowany jest na terenie opactwa Cystersów w Lubiążu. SLOT Art Festival to pięć dni wypełnionych koncertami, przedstawieniami teatralnymi, pokazami filmów i wieloma innymi, często spontanicznymi formami twórczej ekspresji. To także ogromna liczba warsztatów (o których później), ale przede wszystkim to niesamowici ludzie tworzący atmosferę festiwalu.
Po kilku chłodnych i deszczowych dniach w środę nad Lubiążem zaczęło pojawiać się słońce. Gdy wraz z redaktorem Yahem wczesnym popołudniem przybyliśmy na miejsce, były klasztor Cystersów tętnił życiem. Na głównym placu pod ogromnym platanem młodzi ludzie bawili się, grali w ringo lub siatkówkę. Niektórzy chodzili na szczudłach, inni ćwiczyli żonglowanie lub różne sztuczki cyrkowe. Dziewczęta obnażały ramiona i wystawiały młode buzie do słońca. Losowo wybrany SLOTowicz z dużym prawdopodobieństwem będzie dziewczyną w wieku lat ok. 20, prawdopodobnie z dreadami na głowie. Mniej więcej 2/3 uczestników stanowiły przedstawicielki płci pięknej. Oczywiście byli też chłopcy oraz starsi i młodsi przedstawiciele społeczeństwa, ale właśnie taki stereotyp zapisał mi się w pamięci.
Wszędzie działo się coś ciekawego! W katedrze można było obejrzeć wystawę prac i instalacji, tańczono tam tańce średniowieczne i lepiono rzeźby z gliny. W różnych pomieszczeniach i miejscach zaznaczonych na mapie odbywały się warsztaty, tak że ciężko było nam to wszystko od razu ogarnąć.
Część koncertową rozpoczął portugalski zespół Triplet z piękną wokalistką świetnie rozgrzewającą publikę muzyką w stylu Guano Apes. Przyjemną wersję „Przybyszów z Matplanety” zagrały Usta Bilizowane, ciekawy koncert dało w piątek trio Me, Myself & I a w sobotę Frushtuck. Świetni (i bardzo seksowni) byli też panowie z Hot Stewards. Dobrze bawiłem się przy Wszystkich Wschodach Słońca w niedzielę, ale reszta kapel występujących na SLOTcie nie trafiła w mój gust muzyczny.
Może jestem już za stary i nie bawią mnie już radosne pobrzękiwania szarpidrutów (które często dochodziły moich uszu, gdy przechodziłem koło małej sceny), może ominęły mnie ciekawe koncerty, a może jestem zbyt krytyczny - jednak całość oprawy muzycznej oceniłbym na czwórkę z minusem. Nawet Fishowi nie udało się posklejać moich poszarpanych bębenków.
O scenie klubowej za dużo nie mogę napisać, bo po prostu w ogóle nie przebywałem w Kalafiorze. To nie mój klimat. Znajomym się podobało i bawili się tam dobrze do późna. Ja najmilej wspominam spontaniczny koncert na gitarę i skrzypce który odbył się któregoś wieczoru w kawiarence Kiwi.
Zdecydowanie najciekawszą częścią Slotu były warsztaty. Każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Pod okiem prowadzących można było rozwijać swoje zdolności plastyczne – zrobić własną kartkę papieru czerpanego, ćwiczyć rysunek, nauczyć się malować na szkle, farbować ubrania, rzeźbić w glinie i tkać. Jeśli w przeciwieństwie do sztuk zwanych pięknymi, bliższa Twemu sercu jest muzyka mogłeś wziąć udział w warsztatach wokalnych, nauczyć się grać na gitarze, klarnecie, bębnach oraz przeróżnych dziwnych instrumentach afrykańskich. Jeśli wybrałeś teatr – miałeś do wyboru zajęcia z pantomimy, teatru cieni, oraz kilku innych grup teatralnych.
Ale to jeszcze nie koniec wyliczanki! Jeśli nie czujesz się artystą mogłeś skorzystać z zajęć rozwijających kreatywne „Ja”, lub nauczyć się rozpoznawać swoje emocje i dzielić się nimi na „poligonie uczuć”. Mogłeś poznać podstawy Linuksa, nauczyć się prowadzić radio internetowe, komponować muzykę za pomocą PC-ta, a nawet zaprogramować własny mikser audio/video lub interaktywną instalację.
Ale cóż to za święto, w którym nie świętowałyby mięśnie? Po tych wszystkich rozkoszach dla duszy i umysłu mogłeś powyginać ciało ucząc się breakdance’a, grając w siatkówkę lub kręcąc nunchaku.
Warsztatów było tyle, że można by zapełnić nimi dwa semestry zajęć na SLOTowej Akademii Sztuk Wszelakich gdyby takową otworzono w klasztorze w Lubiążu. Niestety festiwal trwał tylko 5 dni i wybierając się na warsztaty musiałem rezygnować z wielu innych, które odbywały się w tym samym czasie. Ale może to świadomość faktu, że wkrótce wszystko się skończy sprawiała, że chciałem czerpać z każdego dnia jak najwięcej. Każdej nocy chodzić od jednej kafejki do drugiej i rozmawiać o sztuce, o życiu, o Bogu… a potem podziwiać budzący się do życia dzień.
Nie napisałem nic o SLOT TV, o przedstawieniach teatralnych, o wykładach ani o organizacjach, które zainstalowały się na festiwalu. Nie napisałem o warsztatach z bajkoczytania, o flash-mobach, które zdarzyły się pod platanem ani o nocnym zwiedzaniu klasztoru. Nie da się tego wszystkiego opisać w skończonym czasie, a zresztą.. komu chciałoby się to czytać? Miło się wspomina, ale życie toczy się dalej, a następny SLOT dopiero za rok. Chociaż czy nie można sprawić, aby tak pięknie było przez cały czas? Przecież to zależy tylko od nas!
Arek Janicki premium
43 Amsterdam
151 artykułów
2 teksty
774 komentarze
pomysłodawca i założyciel portalu
Komitet Centralny
|