Literatura

Wyjście z mroku / Wacław Krupiński - Głowy piwniczne

Czy dziś w dobie coraz większej wolności słowa Skrzyneckiego i jego podopiecznych mają jakąś wartość? Czy naszym czasom brakuje prawdziwej "Piwnicy pod Baranami"?
fot. Agnieszka Kłos
Historia "Piwnicy pod Baranami" rozciąga się pomiędzy dwiema piosenkami. "Tą naszą młodością" a "Przychodzimy, odchodzimy", które dziś w sieci nie cieszą się wielką popularnością. Być może stereotypowego postrzegania fenomenu "Piwnicy" nie zmieni także ta książka?

Wacław Krupiński w "Głowach piwnicznych" dokonał cudu. Udowodnił czytelnikom, że głównym motorem napędowym kabaretu nie był wcale Piotr Skrzynecki choć o nim wciąż głośno, ale ludzie, którzy nie doczekali się osobnych biografii. Skrzynecki kierował podskórnie kabaretem, poświęcił mu swoje życie, był jednak tylko jednym z trybików tego fenomenalnego urządzenia. 

Tymczasem to szarzy ludzie, pomniejsi artyści i zwykli widzowie składali się na wielką niepowtarzalność piwnicznego cudu. Przychodzili w każdą sobotę, żeby uczestniczyć w czymś, co wymyka się wszelkim definicjom. Bo czym tak naprawdę był ten polski kabaret? Przede wszystkim czymś zupełnie osobnym i stojącym w opozycji do ówczesnego świata rozrywki. Nie był wyłącznie teatrem albo sceną dla piosenki poetyckiej. W kilku odsłonach biografii poszczególnych uczestników kabaretowego życia, Krupiński pokazuje nam oblicze nieznanego kabaretu. Również jej najciemniejszych stron, takich jak choćby kłótnie czy manipulacje towarzyskie. Być w kabarecie odznaczało wtedy artystyczne być albo nie być. Do krakowskiego teatru ściągali więc ludzie z całej Polski.  

Tytuł książki Wacława Krupińskiego stanowi aluzję do jarmarcznych, turystycznych pamiątek, które sprzedaje się u podnóża Wawelu. Głowy wawelskie od wieków stanowią najlepszą pamiątkę z dawnej stolicy Polski. W pewnym sensie tak samo ważny przez lata był kabaret zepchnięty przez władze komunistyczne do piwnicy. Im częściej dotykała "Piwnicę pod Baranami" rzeczywistość PRL-u, tym szybciej powstawał coraz lepszy repertuar. Stanowił on przez lata prawdziwe antidotum na szarą stabilizację w komunistycznym kraju. W 1957 roku Ludwik Flaszen napisał na łamach "Przekroju" - Z tej kakofonii cytatów na przemian wzniosłych i trywialnych, układa się jakiś bolesny obraz, a może nie tyle obraz, ile  a t m o s f e r a  kraju.  

Co ciekawe, sama "Piwnica" nie doczekała się przez całe lata porządnej cenzury i cenzorów, którzy z gąszczy cytatów i aluzji wyłapaliby dokładnie sens artystycznej wypowiedzi. W pewnym sensie władza komunistyczna była na ten kabaret za głupia i w całej swojej niewiedzy pozwalała się mu rozwijać aż do 1961 roku.  

Krakowski kabaret bardzo szybko doczekał się świetnych recenzji w "Przekroju", którego redakcja mieściła się wówczas w tym mieście. Redaktorzy, dziennikarze tego pisma oraz cały artystyczny i naukowy świat wpadał na sobotnie wieczory oraz noce. Tak się bowiem składało, że w "Piwnicy" po spektaklach piło się do rana. Niektórzy przenosili się wraz ze Skrzyneckim do domu. Zostać do niego zaproszonym znaczyło być kimś naprawdę ważnym.  

Geneza kabaretu sięga zabawy. To właśnie z wygłupów i dowcipów kilku osób złożyło się pierwsze przedstawienie, którego premiera odbyła się w pewien majowy wieczór 1956 roku. Z powodu braku lokalu kabaret wystąpił w zakurzonej pyłem węglowym piwnicy, którą w 1961 roku, obrażone za polityczne anegdoty władze kraju, postanowiły znowu zasypać węglem. Na kilka lat "Piwnica pod Baranami" przestała istnieć.  

Krótka przerwa w działalności nie przyniosła żądnego osłabienia. Wręcz przeciwnie wzmocniła jeszcze bardziej szeregi artystycznego światka, który coraz precyzyjniej ukrywał wszelkie aluzje do świata ówczesnej polityki. Po 1961 roku kabaret zdobywa coraz większą publiczność koncertując również za granicami kraju. Wyjazdy i wygrane na największych festiwalach teatralnych świata pozwolą mu na niezwykłą jak na tamte czasy autonomię. "Piwnicy" wolno będzie dużo więcej niż jakiejkolwiek innej instytucji w Polsce. A Piotr Skrzynecki ze swoim "niewyparzonym" językiem stanie się nie tylko przewodnikiem po świecie artystów, ale również ojcem duchowym pewnego typu myślenia o wolności.  

Krupiński stara się w swojej książce powiedzieć nam, że to nie Skrzynecki powołał do życia kabaret, ale z każdego opowiadania wyłania się jego postać. Bo tak naprawdę właśnie ten niepozorny człowiek w słomkowym kapeluszu stanowił oś centralną życia w "Piwnicy" i jego zaczyn. Piotr nominował na artystę, śpiewaka lub pozbawiał głosu. Jego władza była nieograniczona. Mimo częstych niedyspozycji (pił), zasłużył sobie w oczach piwniczan na prawdziwy szacunek. Zbigniew Preisner tak po latach odmalował jego sylwetkę - Piotr był specyficznym człowiekiem, to był z prawdziwego zdarzenia oświecony kloszard. Myśmy się na niego wściekali, że się godzinami spóźnia, że zapomina, ale tak naprawdę to on nam poświęcił życie. Nie miał rodziny, nie miał pieniędzy, a jak miał, to rozdawał, nie miał niczego - tylko ten kabaret. To był ostatni Mohikanin sztuki w świecie. Istniał - nie istniejąc. A może nie istniejąc - istniał...   

Podejrzewam, że należę do ostatniego pokolenia pamiętających "Piwnicę pod Baranami". Dlatego ta wspomnieniowa książka pełna anegdot i cytatów, w której autor nie wolny od krakowskiej gwary i powiedzonek, prezentuje po kolei wszystkich ważnych uczestników tej wielkiej przygody, jest bezcenna. Szkoda, że nikt w Wydawnictwie Literackim nie pomyślał, że idąc z duchem czasu trzeba zatroszczyć się o młode pokolenie wychowane na sieci. Dlaczego zatem brakuje w niej dodatku w postaci choćby najskromniejszej płyty w czołowymi piosenkami i tej najważniejszej, hymnu "Piwnicy" - "Tej naszej młodości"?  

Pozostaje pytanie. Czy dziś w dobie coraz większej wolności słowa Skrzyneckiego i jego podopiecznych mają jakąś wartość? Czy naszym czasom brakuje prawdziwej "Piwnicy pod Baranami"? Na to pytanie pośrednio odpowiada jeden z bohaterów książki, Andrzej Warchoł. W jednej z anegdot mówi on tak -  Nie było już wroga, jakim byli czerwoni, a śmiać się obecnie na przykład z Leppera, to byłoby taki śmieszek, a z komuny był taki - i rozkłada ręce na całą szerokość.  

A zatem "Piwnica" stała się kolejnym reliktem dawnych czasów, z których obok niej pozostało nam niewiele, tak niewiele jak komentarzy pod opublikowanymi na YouTubie czołowymi piosenkami kabaretu. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami:

http://youtube.com/watch?v=3vh2mY4uAJo

http://youtube.com/watch?v=dOwsUewR9yY
 

Głowy Piwniczne
Wacław Krupiński, Głowy piwniczne, Wydawnictwo Literackie 2007.  


Agnieszka Kłos

Agnieszka Kłos

24
52 artykuły 3 teksty 17 komentarzy
Dziennikarka, krytyk sztuki, performerka. Wykłada fotografię prasową i dziennikarstwo internetowe na wyższej uczelni. Wiceprezes Stowarzyszenia Artystycznego Rita Baum. Agnieszka Kłos - znana jako agniusza. Stypendystka Ministra Kultury na warsztatach…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 15 pazdziernika 2007 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca