Literatura

Anarchy in Poland

Bartosz Sadulski pisze o najnowszej powieści Jakuba Żulczyka "Radio Armageddon", która ukazała się nakładem wydawnictwa Lampa i Iskra Boża

Ledwo się druga książka Jakuba Żulczyka pojawiła, a już zdążono ją zaszufladkować. Krzysztof Varga w Gazecie Wyborczej pisze o „pierwszej polskiej powieści pokolenia emo", nie do końca wiedząc, czymże rzeczone emo jest. W recenzjach „Radia Armageddon" nadużywa się ważnych i patetycznych słów: pokolenie, bunt, rebelia, które owszem - w książce pojawiają się często, jednak nie służą definiowaniu rzeczywistości, lecz jej rozstrojeniu; w wykonaniu Żulczyka mamy do czynienia z literaturą zbyt wielopoziomową, by przy użyciu słów-kluczy określać jej jakość.


W prywatnym liceum im. Gombrowicza, w którym kształcą się milusińscy nowobogackich Polaków, „Dzieci Królów Sznurowadeł, Carów Marchewki, Oligarchów Kartoników Na Soki", zjawia się Cyprian. Niedługo potem Cyprian wraz z Szymonem, Nadzieją, Gnatem i Jezusem zakłada zespół - Radio Armageddon. Po ich pierwszym koncercie ze szkoły zostają zgliszcza, po koncercie na Juwenaliach spełniają się cele i marzenia lidera zespołu Cypriana - miasto zmienia się w płonącą dekorację filmu „Dzień Niepodległości", a muzycy trafiają do więzienia. To tylko wycinek rzeczywistości i fabuły, której lejtmotivem jest zniknięcie wokalisty. Nielinearna narracja powieści, prowadzona z różnych miejsc, poziomów i przez różne osoby, powracać będzie do punktu Teraz. Przeskoki w czasie i przestrzeni oraz gęsty, sugestywny język wytwarzają atmosferę zagubienia, gdzie punktem odniesienia nie może być czas ani rzeczywistość, kontrolowane przez korporacje i media. Jedno z haseł manifestu Radia Armageddon, wypisane przez Cypriana na ścianie brzmi: nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. Cyprian zdaje się być Jimem Morissonem, mówiącym: Powiedzmy po prostu, że próbowałem dotrzeć do granic rzeczywistości. Byłem ciekaw, chciałem zobaczyć, co się stanie. To było to i nic więcej: po prostu ciekawość.

Zespół Radio Armageddon jest środkiem, zaplanowaną akcją mającą na celu wywołanie chaosu, sprowadzenie metaforycznego końca świata, który będzie wyzwoleniem od stereotypów i skompromitowanego, kapitalistycznego świata. Właściwie trudno znaleźć element polskiej rzeczywistości - mentalnej czy medialnej, który nie zostałby obśmiany i sprowadzony w kilku ciętych, bezkompromisowych zdaniach to rynsztoku. Kod kulturowy, który wykorzystuje Żulczyk - póki co niezwykle aktualny - nie dla wszystkich może być zrozumiały. Mnogość porównań i wykorzystanych haseł: od Lindsay Lohan po Freda Perry'ego, sprawia, że ten popkulturowy koktajl uzależnia, a pojawiające się nazwy kolejnych marek ubrań i telewizyjnych chałturników zdecydowanie sytuują powieść Tu i Teraz. Bohaterami są dzieciaki urodzone w 1989, ale swoim przekazem książka powinna trafić do całego pokolenia wychowanego w wolnej Polsce. Chciałbym, żeby była to książka, po którą z nostalgią sięgnę za 20 lat, tak jak starsze pokolenia sięgają na przykład po Niziurskiego czy Londona. Żulczyk popełnił książkę młodzieżową, jednakowoż wymagającą wysiłku intelektualnego, napisaną sprawnie, ale jednocześnie niezwykle refleksyjnie - monologi Cypriana - jak podkreśla autor, bohatera jakim chciałby być, czy Szymona - bohatera jakim nie chciałby być, mają filozoficzny charakter, narkotyczne wizje są pretekstem do poszukiwania swojej tożsamości, z którą - jak się okazuje - znaczna cześć bohaterów ma problemy, a zazdrość wzbudzają ludzie w dresach, tacy jak Toudi czy Blacha, którzy żyją na jednej emocji, dla których świat sprzedanych idei zdaje się być wymarzonym miejscem.

„Radio Armageddon" to kopniak w jaja kapitalizmu. To powieść znacznie bardziej wyrazista i mocniejsza niż chociażby „Zwał" Shutego, gdzie mieliśmy do czynienia z niewielkim wycinkiem świata. Żulczyk nie rości sobie praw do kompletności i obiektywności opisu, jednak nie przypominam sobie książki, która zrobiłaby na mnie tak kolosalne wrażenie; nie jest to powieść sowizdrzalska, łasząca się do czytelnika, lecz gorzka prawda, nie chowana za różowymi firaneczkami świata przedstawionego. Oczywiście - sytuacja, w której polskie nastolatki dają się omamić zespołowi rockowemu (punkowemu? ta klasyfikacja nie ma znaczenia, chodzi o przekaz) jest równie prawdopodobna, jak atak klonowanych pomidorów na Sejm, jednak świat „Radia Armageddon", problemy jego bohaterów są absolutnie realne. Rewolucja, która wymyka się z rąk pomysłodawcy, również jest historią wyobrażalną i przyswajalną. A muzyka? Muzyka jest pretekstem do działania. Zrozumie to chyba każdy, kto w liceum, oglądając teledyski Oasis i Radiohead, marzył o założeniu kapeli i podbiciu świata.

Wobec „Radia Armageddon" wysiadają jakiekolwiek porównania. Można porównywać Cypriana do Jareda Leto, jego zespół do Cool Kids of Death, a styl Żulczyka do Pynchona albo może Żeromskiego. Nic nie będzie prawdą, poza tym, że otrzymaliśmy 451 stron świetnej literatury, która w formie „aroganckiego słowotoku" kopie wszystkich po kostkach, każe się zatrzymać, wcisnąć pauzę a potem przewijać swoje życie, wczytując się w krytykę świata ze strony licealistów, nie wiedząc po której stronie stanąć, bo granica między dobrem a złem jest jak biała nitka, łącząca ze sobą wszystkie wydarzenia w jeden splot.




Bartosz Sadulski

źródło: Rita Baum

Rita Baum

Rita Baum

49 Wrocław
9 artykułów 8100 tekstów
Marcin Czerwiński Prawdziwa historia Rity Baum. Tekst jako ciało i pożądanie [fragm.] (?) Rita Baum już u swych początków zupełnie nieświadomie, intuicyjnie i niespodziewanie zbliżyła się i wkroczyła na tereny teoretycznoliterackich koncepcji…


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 22 maja 2008, 11:39
To musi być ciekawe! Książka dostępna w empiku?
Michał Domagalski
Michał Domagalski 28 maja 2008, 17:28
Zależy w jakim mieście. W większości empików. Zawsze można zamówić przez net.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 28 maja 2008, 20:31
Nie, wolę w empiku. Zawsze to jakiś pretekst by ruszyć w centrum. Rzadko bywam, nie wiem co się dzieje.
Michał Domagalski
Michał Domagalski 28 maja 2008, 21:46
W krakowskim jest, w kaliskim też ;)
Dominik
Dominik 12 czerwca 2008, 23:48
Czytając „Radio...” nie sposób zauważyć jak bardzo różni się „ciężarem historii” od „Zrób mi jakąś krzywdę”, ale postawienie go nad „Zwałem” jest, moim zdaniem, już lekką pomyłką. Chociażby na płaszczyźnie egzystencji bohatera. Tu mamy licealistów tam korporacyjne trybiki. A to jest znacząca różnica. „Zwał” atakuje korporacyjną rzeczywistość i wywodzące się z niej zachowania, w „Radiu” korporacyjność świata jest tylko elementem. Tu raczej chodzi o to nowe pokolenie. Ludzi nie znających poprzedniego systemu, dla których sieć i komórki są rzeczą naturalną.

Cyprian jest wszystkimi zbuntowanymi gwiazdami. W pewnych momentach wręcz czuje się osobność Morrisona czy, cytowanego w książce, Curtisa. Jednak Żulczyk pisze o TERAZ. Niezależnie od tego jak bardzo chce pisać się o współczesności którą, bezsprzecznie, Żulczyk przetrawia jako pierwszy, zawsze istnieje jakieś determinujące sytuację KIEDYŚ. Splątana nitka łączy też te dwa bieguny.
przysłano: 21 maja 2008 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca