Wywrota

Ostatni pokaz prasowy Munyurangabo

 

W KINACH OD 8 SIERPNIA 2008

 

Dystrybucja w Polsce

AP Mañana

ul. Chełmska 21 bud.8, 00-724 Warszawa

tel./fax: +48 (22) 851 10 97

manana@manana.pl

www.manana.pl


 MUNYURANGABO

(Munyurangabo)

 

reżyseria

Lee Isaac Chung

 

scenariusz

Lee Isaac Chung

Samuel Gray Anderson

 

zdjęcia

Lee Isaac Chung

 

muzyka oryginalna

Wibabara Claire

 

obsada

Rutagengwa Jeff (Munyurangabo)

Dorunkundiye Eric (Sangwa)

Nikurikuyinka Jean Marie

Harerimana Jean Pierre Mulonda

Uwayo B. Edouard (poeta)

Nyirabucyeye Narcicia

Rugazora Etienne

 

produkcja

Almond Tree Films

 

rok i kraj produkcji

2007; Ruanda/USA

 

czas trwania

97 minut

 

wersja językowa:

kinyarwanda

 

festiwale

Grand Prix Jury AFI Los Angeles International Film Festival 2007

MFF Cannes 2007 oficjalna selekcja Un Certain Regard

MFF Toronto 2007

MFF Rotterdam 2007

MFF Berlinale 2007

 

Odkrycie canneńskiej sekcji „Un Certain Regard"

VARIETY

 

 

 

Podróż do serca afrykańskiej historii, pamięci i tożsamości.

INTERNATIONAL HERALD TRIBUNE

 

 

 

Ruanda przemawia własnym głosem

NEW YORK TIMES

 

 

 

LEPSZE JUTRO. Zachwycający debiut odnajdujący „życie po śmierci" na zabójczych obszarach Ruandy.

FILM COMMENT

 

 

Zdumiewający debiut o pojednaniu.

FILMMAKER

 

 

Znakomity debiut. W czasach kiedy filmy dokumentalne przypominają dokumenty i na odwrót, Lee Isaac Chung zrealizował pełen humanizmu obraz, który odtwarza historię wywodzącą się ze społeczności dzieci ulicy. Opowiada o tych, którzy przeżyli ludobójstwo w Ruandzie w 1994 roku podczas wojny domowej.

MFF TOTONTO 2007

 

 

Chung w sposób jasny i wyraźny wyraża ból pamięci, zdrady i straty w swym niezwykłym i poruszającym filmie.

AFI FEST

 

 

 

 

 

 

 


MUNYURANGABO, zrealizowany przez mieszkającego w Nowym Jorku koreańskiego reżysera LEE ISAACA CHUNGA, to jedno z najbardziej odważnych dokonań filmowych ubiegłego roku.

 

Uznany za jeden z najlepszych i najbardziej wiarygodnych filmów, ukazuje moralne i emocjonalne następstwa ludobójstwa w Ruandzie w 1994 roku, w wyniku którego zostało zabitych ponad 800 000 ludzi...

 

Nakręcony z przejmującą dokładnością i głębokim humanizmem, urasta do jednego, wielkiego apelu o pojednanie.

 

 

 

 

SYNOPSIS

Po kradzieży maczety z rynku w Kigali, nastoletni Munyurangabo i jego przyjaciel Sangwa, opuszczają miasto i wyruszają w podróż śladami przeszłości.

 

Munyurangabo chce pomścić swego ojca, który został zabity podczas ludobójstwa. W drodze towarzyszy mu najlepszy przyjaciel Sangwa, który chce odwiedzić rodziców. Uciekł z domu kilka lat temu i od tamtej pory nie miał kontaktu z rodziną. Chociaż chłopcy planowali zostać u rodziców Sangwy tylko kilka godzin, ich pobyt przedłuża się na kilka dni. Rodzice Sangwy nie są zadowoleni z wizyty Munyurangabo, ponieważ pochodzi on z innego plemienia, i ostrzegają syna, że Hutu i Tutsi wciąż są wrogami. Przyjaźń Munyurangabo i Sangwy zostaje wystawiona na próbę.

 

 

O FILMIE

Choć tematem filmu jest zemsta, nie ma w nim przemocy. Natomiast dylematy dwóch nastolatków, poszukujących zemsty za śmierć rodziców jednego z nich, doskonale ilustrują podziały ruandyjskiego społeczeństwa.

 

Film został nakręcony w Ruandzie, a wszystkie role zagrali naturszczycy: ruandyjscy studenci, sieroty - ofiary ludobójstwa, uchodźcy - oni wszyscy stanowili zarówno obsadę, jak i ekipę filmową. Wiele scen w filmie zainspirowały historie z ich prawdziwego życia. Dzięki czemu film, choć zrealizowany przez twórcę z Zachodu, jest zaskakująco afrykański, zarówno w temacie, jak i wrażliwości.

 

 

Munyurangabo to pierwszy film fabularny zrobiony w języku kinyarwanda.

 

 

KOMENTARZE REŻYSERA

 

Geneza filmu

Latem 2006 roku, pojechałem do Ruandy z moją żoną, która przez ostatnie 3 lata pracowała tam jako terapeutka w chrześcijańskim ośrodku humanitarnym YWAM (Youth With a Mission / Młodzi z Misją), pomagając ludziom (głównie kobietom), którzy przeżyli ludobójstwo. Ja również zacząłem pracować tam jako wolontariusz, ucząc filmowania. Poprosiłem o pomoc swoich kolegów - Samuela Andersona i Jenny'ego Lunda - również filmowców, i razem poprowadziliśmy kurs reżyserii i fotografii. Pracując tam mieliśmy styczność z tymi, którzy przeżyli ludobójstwo i byli świadkami mordowania swoich rodzin... Wielu z nich wiedziało, kto był zabójcą i zadawali pytanie - czy oni mogą teraz zabić w ramach zemsty... To stało się zalążkiem filmu, będącego efektem pracy z piętnastoosobową grupą Ruandyjczyków, wśród których były sieroty, dzieci ulicy, uchodźcy i miejscowi.

 

Inspiracje

Większą część scenariusza Samuel Anderson napisał w domu. Jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że wiele może się zmienić po tym, co zastaniemy na miejscu, kiedy poznamy ludzi z Ruandy i ich historie. Tak się stało, scenariusz uległ metamorfozie i znalazły się w nim fragmenty zaczerpnięte z osobistych przeżyć Ruandyjczyków, którzy zresztą wystąpili w filmie. Ich historie zainspirowały wiele scen. W pewnym sensie reżyseria filmu stała się reżyserią ich prawdziwego życia.

 

Improwizacja na planie

Jestem wielkim zwolennikiem improwizacji. Znam podstawową formę w jakiej chcę zrobić film, ale nie jestem pewien, jak go poprowadzę od początku do końca. Jestem otwarty na uwagi ekipy, aktorów, szukam inspiracji i natchnienia z otoczenia, z zewnątrz. Pracując przy Munyurangabo nauczyłem się, że filmowanie to dynamiczny, otwarty proces, przypominający trochę tworzenie muzyki jazzowej.

 

Lokalizacja i zdjęcia

Planowaliśmy kręcić zdjęcia na ulicach Kigali, ale z powodów formalnych (m.in. trudności ze zdobyciem pozwoleń) przenieśliśmy naszą opowieść do wiejskiej scenerii, która była całkowicie autentyczna. Rozmawiając z właścicielami domu, który wybraliśmy do filmu, stwierdziliśmy, że warto zrobić z nimi zdjęcia próbne. Okazali się znakomitymi aktorami i zdecydowaliśmy, że zagrają rodziców Sangwy.

 

Film nakręciliśmy w ciągu 11 dni. Wszyscy, ekipa i aktorzy, mieszkali razem pracując nad tym projektem z wielką pasją i oddaniem. Muszę przyznać, że przez to doświadczenie staliśmy jak rodzina - w jakimś stopniu zaadoptowałem ich, a ściślej mówiąc - to oni zaadoptowali mnie.




Pierwszy film w języku kinyarwanda

MUNYURANGABO to pierwszy film fabularny zrealizowany w języku kinyarwanda. Chociaż reżyserowałem w obcym kraju i języku, w którym nie mówię, okazało się to zaletą. Dzięki temu uniknąłem przekazywania subiektywnych prawd i odczuć, na rzecz spraw bardziej uniwersalnych, które łączą amerykańskiego Koreańczyka z Ruandyjczykami. I mam nadzieję, że również widzów.

 

Powrót do Kigali

Nasz firma „Almond Tree Films", kontynuuje prace na rzecz ruandyjskiego kina, mamy nadzieję, że kolejny film z Ruandy, który będzie prezentowany w Cannes zostanie wyreżyserowany przez autochtona. W planach mamy założenie szkoły filmowej i centrum produkcji w Kigali, i pracujemy nad tym, by stało się to rzeczywistością.

 

 

 

ROZMOWA Z REŻYSEREM

 

Spotykamy się w Cannes podczas 60. edycji tego festiwalu. To jest twój pierwszy film fabularny i został zakwalifikowany do konkursu. Jakie są twoje wrażenia?

- To było jedno z moich marzeń. Wielu moich mistrzów brało udział w tym festiwalu. Interesujące jest poznać festiwal z dwóch stron, jako widz, ale także jako uczestnik całego tego zgiełku, na który nie byłem zbyt dobrze przygotowany. Jednak było to fantastyczne doświadczenie zarówno dla mnie, mojej ekipy, jak i dla Ruandyjczyków, ponieważ mogliśmy pokazać Munyurangabo tak dużej publiczności.

 

Zdjęcia do filmu nakręcone zostały podczas twojej prawdziwej wizyty w Ruandzie w obozie humanitarnym. Jak do tego doszło i na czym polegała praca ludzi tam przebywających?

- Moja żona pracowała jako wolontariuszka przez trzy lata w Ruandzie i kiedy znów tam się wybierała zaproponowała, bym pojechał razem z nią. Pomyślałem, że to może być świetny pomysł na spędzenie lata. Ponieważ jedyną rzeczą, na której naprawdę się znam to robienie filmów, więc mogę przekazać tam swoją wiedzę. A potem narodził się pomysł zrobienia filmu. Wielu ludzi z Ruandy wciąż zadawała to samo pytanie: „Dlaczego filmowcy nie kręcą filmów o tym, co teraz się dzieje w Ruandzie? Dlaczego odtwarzają tylko ludobójstwo?". To mnie tylko utwierdziło, że jest to bardzo dobry projekt to realizacji. Przekonałem dwóch swoich przyjaciół ze szkoły, żebyśmy wspólnie nad nim pracowali. Po przyjeździe do Ruandy, zachwyciła nas okolica. Mieliśmy tylko ogólne informacje z mediów o tym co dzieje się obecnie z tymi, którzy przeżyli ludobójstwo. Odkrywaliśmy kraj, rozmawialiśmy z wieloma ludźmi, spotkaliśmy wiele dzieci - sierot, ofiar ludobójstwa, którzy opowiadali nam o swoich doświadczeniach i życiu z dnia na dzień. Historie dwojga z nich tak bardzo przykuło naszą uwagę, że postanowiliśmy, że zagrają główne role, a wiele epizodów w filmie zostało zaczerpniętych z ich życia.

 

Scenariusz Munyurangabo to praca zbiorowa ludzi z warsztatów filmowych. Domyślam się, że był to głęboki, długotrwały i trudny proces dotykający bardzo bolesnych wspomnień i wydarzeń.

- Dobrze, że o tym mówisz. Tak naprawdę substancją filmu są dialogi. Uznałem, że to jest bardzo ważne, ponieważ niewiele wiedzieliśmy o Ruandzie, i że najlepiej dla nas jako obcokrajowców będzie odkrywanie tego kraju właśnie w ten sposób. Teraz mogę powiedzieć, że to była najlepsza część pracy nad Munyurangabo. Oczywiście dla nas najważniejszym było dowiedzieć się od nich czegoś na temat ich przeszłości. Wydaje mi się, że w momencie, kiedy mogli nam zaufać i gdy poznali nasze intencje, stali się bardziej otwarci. Nie wiem, czy było to dla nich bolesne czy traumatyczne przeżycie. Wierzę, że nie, bo staraliśmy się być bardzo delikatni w stosunku do nich. Ich historie przenieśliśmy do filmu, za co byli nam bardzo wdzięczni, ponieważ dzięki temu dowiedział się o tym świat, a także zobaczyli to mieszkańcy Ruandy.

 

Twój film wydaje się opierać na improwizacji, pozwoliłeś grać swoim aktorom w taki sposób w jaki chcieli. Jak ci się to udało?

- W Ruandzie jest bogata tradycja teatralna, dlatego granie jest dla nich rzeczą naturalną. I jest tam naprawdę wielu utalentowanych ludzi. Jeśli na przykład jesteś na urodzinach czy weselu, to wszyscy mężczyźni zabawiając gości wygłaszają przemowę albo opowiadają jakąś historię.

 

Pokazujesz wiele aspektów z tzw. poziomu duchowego. W filmie bardzo istotne są mocne zdjęcia natury, gdy głos zza kadru opowiada o całej historii. Czy od początku wiedziałeś, że wkomponujesz do filmu duchowe elementy?

- Takie było zamierzenie. Wierzę, że świat to duchowe miejsce i uważam, że sztuka powinna szukać takich elementów. Cieszę się, że w filmie jest to widoczne.

 

Historia ludobójstwa sprawia, że zaczynamy pytać o ludzkość. To są pytania uniwersalne, które są ważne dla każdego człowieka. Interesuje nas cały proces historyczny, który się wtedy wydarzył, ponieważ jest to forma barbarzyństwa, która się może zdarzyć wszędzie, w każdym miejscu naszej planety i w każdej chwili. Czy to też było inspiracją dla twojego filmu?

- Pewnie wiesz, że kiedyś chciałem być lekarzem i interesowały mnie sprawy społeczne. Przyznaję, że pracując nad Munyurangabo, dużo nad tym myślałem. Być może w przyszłości bardziej skupię się na tej kwestii. Kręcąc ten film zastanawiałam się nad tym, że przemoc ukrywa się pod niewinną formą. Chociaż ludobójstwo zakończyło się ugodą, myślisz o tym, że może znów się pojawić...

 

Na początku wspomniałeś, że nie powstał film o dzisiejszej Ruandzie. A pytanie które nasuwa się dzisiaj brzmi „ jak ci ludzie mogą żyć obok siebie po zbrodni ludobójstwa?" Co z pojednaniem? W jaki sposób starałeś się to przekazać?

-  Szukałem na to odpowiedzi i nie jest to łatwe. Przede wszystkim skupiłem się na kwestii tożsamości, na ile możemy o niej zapomnieć czy zmienić. Zdaję sobie sprawę, że zaprezentowaliśmy w filmie bardziej pozytywną i optymistyczną odpowiedź, która raczej rodzajem modlitwy czy życzenia do świata, aby właśnie tak było.

 

Powiedziałeś że chciałbyś wrócić do Ruandy i nakręcić kolejny film tym razem z młodymi twórcami stamtąd. Czy sukces w Cannes przybliżył cię do tego?

- Mam nadzieję, że tak. Wierzę, że filmowcy powinni zająć się edukacją młodych ludzi, którzy tego pragną. Mimo, że wciąż się uczę, bo jestem jeszcze młody, wiem, że już mogę coś tym ludziom przekazać.

 

Czy masz kontakt z innymi reżyserami, np. z pochodzącym z Kamerunu François Woukoache, który wiele robi dla kraju, a niedługo zaprezentuje swój nowy film?

- Nie poznałem zbyt wielu ludzi, którzy robiliby filmy w Ruandzie czy w Afryce. Kontaktowałem się z tamtejszymi ośrodkami filmowymi. Jeden z ich przedstawicieli bardzo nam pomagał. Był naszym jedynym źródłem informacji tego co dzieje się w Afryce. Uważam, że Afryka potrzebuje silnego głosu i otwartości świata na swoje kino. Jest wielu fantastycznych filmowców z Afryki. A ironią jest, że kręcąc filmy o Afryce wybiera się filmowców z zachodu.

 

W twoim filmie pojawia się również ruandyjska poezja. Skąd ten pomysł?

- Poezja zawsze wywierała na mnie wielki wpływ. Prowadząc warsztaty w Ruandzie odkryłem, że jeden z uczniów (Uwayo b. Edouard) jest poetą. To zainspirowało mnie i wpadłem na pomysł, żeby uczniowie wykorzystali inne dziedziny sztuki tworząc swoje krótkie formy filmowe, m.in. żeby stworzyli obrazy zainspirowane poezją. A kiedy Edouard wyrecytował swój, bardzo wzruszyłem się i wiedziałem, że ten wiersz musi znaleźć się w filmie.

 

Jak to jest kręcić film w języku, którego się nie zna? Jak sobie z tym poradziłeś?

- Odpowiem ci trochę inaczej niż zazwyczaj odpowiadam na to pytanie. Interesująca jest dla mnie bariera w komunikacji z drugą osobą. Moi rodzice to Koreańczycy, ja jestem w połowie Koreańczykiem w połowie Amerykaninem, ale mój koreański jest daleki od perfekcji. Niewiele rozmawiam z rodzicami, lecz mimo bariery językowej, jesteśmy ze sobą mocno związani. I to jest fascynujące.

 

O czym będzie twój kolejny film?

- Myślę o połączeniu poezji i filmu. Ostatnio wzruszył mnie wiersz Geralda Sterna Lucky Life i chciałbym, by mój nowy film nosił taki tytuł. To opowieść o dwóch młodych mężczyznach, którzy wybierają się nad ocean, ponieważ jeden z nich jest umierający. Prawdopodobnie zrobię go w USA.

 

Ostatnie i chyba najtrudniejsze pytanie. Czego się nauczyłeś w Ruandzie?

- To bardzo ważne pytanie. Nauczyłem się słuchać. Na tym chyba powinna polegać kinematografia, przede wszystkim na słuchaniu a nie na wyrażaniu czy przekazywaniu czegoś.

 

 

----------------------------------------

 

 

LEE ISAAC CHUNG - reżyser (ur. w 1978 r. w Denver, USA)

Syn koreańskich imigrantów, dorastał na małej farmie w stanie Arkansas, a następnie studiował biologię na Uniwersytecie w Yale. Tam odkrył kino i porzucił plany o studiach medycznych na rzecz filmu, który przez dwa lata studiował na Uniwerystecie w Utah, co głównie polegało na oglądaniu filmów.

Munyurangabo jest jego pierwszym filmem fabularnym. Chung na stałe mieszka w Nowym Jorku z żoną Valerie. Założył spółkę Almond Tree Films ze swoimi przyjaciółmi, również filmowcami - Samuelem Andersonem i Jennym Lundem. Poza wspieraniem własnych projektów, pracują nad stworzeniem szkoły filmowej w Ruandzie. Ulubieni reżyserzy Chunga to Robert Bresson, Ozu i Hou Hsiao Hsien.

 

 

FILMOGRAFIA

 

2007 MUNYURANGABO

2007 Six Days

2005 Los Coyotes (kr.m.)

2004 Sex and Coffee (kr.m.)

2003 Highway (kr.m)

 

 

------------------------------------

 

OBSADA

RUTAGENGWA JEFF (Munyurangabo)

Jeff - osierocony po tym, jak jego ojciec zaginął podczas wojny, w wieku 11 lat przyjechał do Kigali, tam żył na ulicy, utrzymując się z małych kradzieży. Po kilku nieudanych próbach zdobycia edukacji (finansowo stało się to dla niego niemożliwe), Jeff zaczął pracować w Kimisagara, najstarszym publicznym targowisku Kigali. W rezultacie udało mu się zdobyć mieszkanie w jednej z ubogich, sąsiednich dzielnic. W 2006 roku dowiedział się, że jego ojciec nie zginął podczas ludobójstwa i żyje jako uchodźca w Ugandzie. Spotkali się w 2007 roku.

 

DORUNKUNDIYE ERIC (Sangwa)

Po tym jak jego ojciec został zabity podczas ludobójstwa, Eric opuścił rodzinną wioskę z powodu trudnych warunków domowych i przeniósł się do Kigali. Pracował na targowisku Kimisagara. Zamieszkał w biednej dzielnicy i pomagał matce i rodzeństwu, którzy zostali na wsi. Po pracy przy Munyurangabo, Eric ma nadzieję, że zagra jeszcze w innych ruandyjskich filmach.

 

UWAYO B. EDOUARD (poeta)

„Uwayo" to pseudonim, naprawdę nazywa się Edouard Bamporiki i pochodzi z zachodniej części Ruandy. Jako jedyny mężczyzna w rodzinie, który przeżył ludobójstwo, musiał zaopiekować się matką i siostrami, wspierając je finansowo. Znalazł pracę po przeniesieniu się do Kigali. Tam odkryto jego pisarski talent, zarówno dramacie jak i poezji. Uwayo jest powszechnie znany w swoim kraju, zwłaszcza ze swojej poezji. W lokalnym radiu pracuje jako dramaturg. W 2006 roku został odznaczony jako zasłużony poeta podczas oficjalnej ceremonii Ruandyjskiego Dnia Wolności. Brał udział w kolejnych warsztatach prowadzonych w Ruandzie przez Chunga i niedawno zrobił swój pierwszy film. W przyszłości chce zostać reżyserem.

 

 

--------------------------------------------------

 

LUDOBÓJSTWO W RUANDZIE

7 kwietnia 1994 roku w Ruandzie rozpoczęły się zajścia na tle etnicznym pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu, w których zginęło ponad 800 tysięcy ludzi. Systematyczna masakra mężczyzn, kobiet i dzieci trwała około 100 dni i odbywała się na oczach społeczności międzynarodowej...

 

--------------------------------------

 

www.manana.pl

 

29 lipca 2008 Warszawa

Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 25 lipca 2008 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca