Bardzo ciekawa praca o wieloznacznej treści. Jedynie ta lśniąca bransoleta może stanowić jakąś namiastkę triumfu, ale to drobiazg, detal, choć rzucający się w oczy. Mężczyzna nagi, skulony w pozie obronnej jest dość dosłownym zobrazowaniem bezbronności. Jednoczenie widzimy że jego skóra jest spękana, szorstka, a miejsca pęknięć wypełnia mrok. Ciało kruszy się, niszczeje, człowiek pozbawiany cielesności wpisuje się w otaczającą go ciemność, która może po prostu oznaczać niebyt. Więc na ile powierzchowne było to zwycięstwo? Czy można odnosić sukcesy wobec świata, a jednocześnie nie radzić sobie z samym sobą? A może właśnie życie ,,duchowe" to pułapka, w którą wpadają schizofrenicy ? Praca rozbudza wyobraźnię i skłania do refleksji:) Pozdrawiam
Może i warto walczyć, ale co po zwycięstwie, które odbiera spokój ducha? Ten Zwycięzca wygląda mi takiego, który już nigdy nie wróci, bo za dużo widział. I gdzie jego wawrzyn, gdzie łuk triumfalny - czasem walka nie warta jest świeczki ;)), ale obraz sugestywny, zapadający w pamięć - aż za głęboko
Warto walczyć, ale trzeba też wiedzieć, kiedy odpuścić. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo mężczyzna z pracy to ma raczej minę "ja im wszystkim jeszcze pokażę". Ciekawe czy jeszcze się poniesie z tej porażki zwycięstwa.
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.