Literatura

Co ma Ruhnama do Mein Kampf? O etyce kapitalizmu na przykładzie Turkmenistanu

Turkmenistan to „poligon doświadczalny” ciągle rozwijającego się autorytarnego kapitalizmu. (...) Niestety, za kapitalizmem nie przyszła demokracja, które to wielu uczonym (m.in. Fukuyamie) zdawały się nierozłączalnymi bliźniętami syjamskimi.

Czy istnieje coś takiego, jak etyka biznesu? Oczywiście, że tak. Swoje kodeksy postępowania posiadają zarówno Nokia, jak i Zeppelin Group, Bouygues Group, a nawet Pierwszy Kanał Telewizji Francuskiej. A wraz z nimi setki innych firm budowlanych, komunikacyjnych, prawnych i tym podobne. Dawne kultury wierzyły, że to co w piśmie, to w rzeczywistości. Wydaje się, że współczesne firmy nie zauważyły skoku cywilizacyjnego, a swoich klientów uważają za wciąż mentalnie zakorzenionych setki lat do tyłu.

Ta refleksja nasunęła mi się na myśl, czytając urywki z kodeksów postępowania firm pojawiających się w książce Arto Halonena i Kevina Fraziera zatytułowanej W cieniu świętej księgi. Autorzy (dokumentaliści filmowi) poświęcili się kilkuletniej, nieraz bardzo ryzykownej robocie odkrywania nie tylko uchybień w etyce pracy korporacji, ale również odkrywania tragicznej sytuacji, w jakiej znalazło się mało znane państwo, jakim jest Turkmenistan. Cóż, nie ono jedno potrzebuje pomocy, prawda? Więc co jest w nim tak wyjątkowego, żeby poświęcać mu i czas, i książkę, i film dokumentalny? Otóż Turkmenistan to „poligon doświadczalny” ciągle rozwijającego się autorytarnego kapitalizmu. Tego terminu nie wahają się używać autorzy książki i przewinie się on jeszcze wiele razy na jej stronicach.

Ale uporządkujmy fakty, skupiając się tylko i wyłącznie na sytuacji kraju Turkmenów (książka Halonena i Fraziera opowiada także nie mniej ciekawe rzeczy o sytuacji w Rosji, Chinach i Ameryce, a także w najbliższej nam Europie – i są to fascynujące rozdziały). Turkmenistanem od chwili ogłoszenia niepodległości w 1991 roku był rządzony przez Saparmurat Nijazowa. Wcześniej ten człowiek, który wkrótce ogłosił się Turkmenbaszą, był radzieckim aparatczykiem, sterującym Turkmenistanem jako kolejną republiką ludową (od 1985 roku). Kiedy upadł komunizm, Nijazow z uległego sługi Kraju Rad przemienił się w nacjonalistycznego dyktatora – tylko w ten sposób mógł utrzymać się u władzy. Sytuacja niczym nie różniła się od tej, która spotykała inne państwa dopiero co odzyskujące wolność. Jednak w historię tego trochę ponadpięciomilionowego wplątał się źle pojmowany kapitalizm oraz tajemnicza księga Ruhnama.

„Dziwaczne było wszystko, co wiązało się z tą książką – poczynając od wyglądu. Twarda oprawa i duży format: 24,5 na 17, centymetra. Arto nigdy w życiu nie widział podobnej okładki. Wielki zielony prostokąt obramowany różowym paskiem zdobionym geometrycznym, koralikowym szlaczkiem. Tandetne wzornictwo miało w sobie coś z zabawkowego banknotu.

Wyblakłą żółcią wydrukowano tytuł: RUKHNAMA. Dodatkowa litera 'k' tworzyła jeden z wariantów transliteracji; częściej spotykana wersja angielska to Ruhnama. Tytuł znaczy Księga duszy.

W górnej części zielonego prostokąta widniał napis 'Turkmenbasza', co znaczy Przywódca Wszystkich Turkmenów – tytuł, który Nijazow sam sobie przyznał.”

Ruhnama jest książką wypełnioną pseudoreligijnymi zakazami i nakazami, podszytymi nacjonalizmem, szerzącymi kult jednostki. Nawiązuje też (pośrednio) do faszystowskiego modelu wychowania. Turkmenbasza, tak jak Hitler, ustanowił ideał czystego i schludnego obywatela. Ruhnama fałszuje nie tylko historię swojego autora – vide: potępianie ZSRR jako „imperialistycznego potwora” czyniącego szkody narodowi turkmeńskiemu – ale także całą historię kraju. Promocja seksizmu także nieobca jest tej książce. Przerażająca jest przytoczona w niej opowieść o kobiecie, której kazano wybrać między śmiercią syna, a oddaniem się innemu mężczyźnie. Na terenie całego Turkmenistanu jej lektura jest nakazana we wszystkich szkołach, co spowodowało upadek szkolnictwa tego kraju.

Arto i Kevin pieczołowicie dokumentują wszystkie uczynki tego reżimu, rozmawiając z uchodźcami oraz tymi, którzy nie boją się we własnym kraju powiedzieć tego, co o nim myślą. Zwykle to nie wróży im długiego życia... Wraz z odzyskaniem niepodległości i pozornym otwarciem rynku nastroje społeczne pobudziły się. Niestety, za kapitalizmem nie przyszła demokracja, które to wielu uczonym (m.in. Fukuyamie) zdawały się nierozłączalnymi bliźniętami syjamskimi. Firmy z krajów o rozwiniętej gospodarce wolnorynkowej bardzo cenią sobie interesy w Turkmenistanie. Między innymi dlatego, że droga do nawiązania korzystnych transakcji była pozornie prosta: wystarczyło przetłumaczyć, jako prezent dla dyktatora, książkę Turkmenbaszy – Ruhnamę – na ojczysty język firmy. Korporacje mogły po tym liczyć na bardzo dobre umowy do podpisania. A to zwykle bywa w takich wypadkach jedynie formalnością. Do tych firm zaliczają się naprawdę znaczące na rynku przedsiębiorstwa. Prócz wymienionych we wstępie, najbardziej dla polskich czytelników będą znaczące nazwy Gazpromu i, niestety, PGNiG. Ich wpływ na sytuację w Turkmenistanie świetnie ilustruje ten fragment: „Arto przyszła do głowy myśl, że najbardziej monstrualne rysy osobowości Nijazowa były w głównej mierze dziełem Calika oraz zagranicznych korporacji, które podtrzymywały jego iluzje, by móc brać udział w podziale łupów.”

Sytuacji nie poprawiła śmierć dyktatora (Ups! Czyżbym uprzedził fakty? Gdyby to był kryminał w stylu political fiction, być może zostałbym posądzony o psucie radości czytelniczej przez nieopatrzne zdradzenie ważnej części fabuły. Śmierć Nijazowa jest natomiast najzupełniej w świecie znana, jednak styl tej książki, umiejętnie łączący rzetelność reporterską z odpowiednią, niekiedy suspensową narracją, skłania do pochylania się nad W cieniu świętej księgi jak nad prawowitym dziełem z tej dziedziny.), Turkmeni dalej są uciskani przez totalitaryzm, który wzmacniają z dnia na dzień kapitalistyczne przedsiębiorstwa. Naród głoduje, żeby rząd mógł stawiać pomniki.

Biorąc W cieniu świętej księgi do ręki, czytelniku, już nigdy nie spojrzysz na żadną większą firmę tym samym okiem, co kiedyś. Arto i Kevin wciąż wierzą, że demokracja może się zmieniać dzięki naszym decyzjom – i dają temu wyraz w książce. A ty? Czy dalej będziesz w to wierzyć?

 

 

"W cieniu świętej księgi"

Kevin Frazier, Arto Halonen
Przekład z angielskiego Sebastian Musiela
Wydawnictwo CZARNE
Seria wydawnicza: mikrokosmos/makrokosmos: literatura faktu

Marcin Sierszyński

Marcin Sierszyński premium

34 Wrocław
131 artykułów 5 tekstów 6555 komentarzy
Opiekun sekcji poetyckiej od stycznia 2008 roku do czerwca 2010 roku, prozatorskiej od kwietnia do września 2011. Redaktor prowadzący serwisu od lipca 2013 do marca 2015. Redaktor projektu Nisza Krytycznoliteracka i recenzent literacki. Aktywista…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 29 marca 2010, 14:27
gdybyś tak uporządkował ten tekst, czytałoby się go przyjemniej :P
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 1 kwietnia 2010, 12:43
Uporządkował? :)
Ann@ 24 kwietnia 2010, 17:59
Jak by ten tekst był uporzątkowany to fajnie i przyjemnie by się go czyta ło!!!!!!!
przysłano: 27 marca 2010 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca