Literatura

Tomasz Piątek – Piłat w kredzie?

Przede wszystkim traktuję „Antypapieża” jako dzieło otwierające długo oczekiwaną dyskusję o roli papieża w kraju i na świecie. Dyskusję, w której nareszcie można „mówić źle”, to znaczy: spojrzeć z drugiej strony, nie ukrywać wstydliwych faktów, być uczciwym wobec ludzi.

Tegoroczną Wrocławską Noc Muzeów miałem okazję spędzić, między innymi, w Centrum Sztuki Impart, gdzie można było zobaczyć wystawę Polka podnosząca meteoryt z papieża grupy The Krasnals. Przed wejściem do pomieszczenia, w którym o 21:37 (a jakże!) miała rozpocząć się wystawa, rozdawano małe latarki. Ekspozycja była zaciemniona; trzeba było za pomocą własnego źródła światła odszukać kolejne zdjęcia tego projektu. I oto ukazały się przede mną wizerunki nagiej kobiety, ociekającej farbami w barwach narodowych, rzeczywiście podnoszącą nad siebie w nieludzkim wysiłku wielką bryłę. Jej ciało, ale także symboliczny kamień/meteoryt przypominały trochę Syzyfa i jego nigdy niekończącą się pracę. Jednak The Krasnals nawiązywali tutaj do zupełnie innego mężczyzny, mianowicie Maurizia Cattelana, twórcy La nona ora. W jego instalacji figurę papieża przygniatał meteoryt, co wywołało (nie)zrozumiałe oburzenie konkretnych środowisk w Polsce. Tytułowa godzina dziewiąta, nawiązująca do śmierci Chrystusa, została w Polce podnoszącej meteoryt z papieża zastąpiona godziną śmierci Jana Pawła II. Tym razem obyło się bez naruszenia wystawy, która cieszyła się dużą popularnością, chociaż większą wartość przedstawiała zaangażowaniem, niż walorami artystycznymi.

 

Godzina 21:37 na długo utkwiła naszemu narodowi w pamięci. Na różne sposoby – we Wrocławiu w pewnej kawiarni artystycznej czwartki DJ-owskie rozpoczynają się właśnie o tej porze i ani minuty wcześniej, co jest jednym z nielicznych przykładów lekkiego i ironicznego podejścia do sprawy. Zaś telewizja publiczna („misyjna”) wiele czasu po śmierci papieża czciła tę godzinę ukazując różne znaczki czy nawet przerywając program na około minutowe wspomnienie wielkiego Polaka.

 

Dlatego też zdziwiłem się, że Tomasz Piątek nie poruszył tej kwestii ani na chwilę. Jego Antypapież zupełnie pominął wszystko to, co działo się dokoła opisywanej przez niego postaci. Skupiając się na demaskatorskiej swej roli – w gruncie rzeczy nie powiedział nic nowego. Mimo to książka jest bardzo ważna dla narodowego dyskursu, chociaż nie mogę pozbyć się wrażenia, że nie stanie się istotną z kilku ważnych powodów.

 

Przede wszystkim rzuca się w oczy tytuł. Wprowadza w błąd inteligentnego czytelnika, a przyciąga li tego szukającego sensacji. Zastanawia mnie, dlaczego tak świetny felietonista, dodatkowo lingwista, wybrał linię najmniejszego oporu, decydując o takim, a nie innym tytule. Po pierwsze: prowokacyjny tytuł naraża na (niesłuszne) ataki sugerujące amatorszczyznę dzieła1. Oczywiście, jest to drobna złośliwość ze strony publicystyk prawicowych, chwytających się wszelkich możliwych argumentów za umniejszeniem roli człowieka, który ośmielił się źle pisać o takim dobru narodowym, jakim był/jest Jan Paweł II. Dziwi to szczególnie ze względu na plebejską naturę polskiego Kościoła, czyli spadku po kardynale Wyszyńskim, który ograniczał wiedzę wiernych o dogmatach, teologii i eschatologii dla podtrzymania niezachwianej pozycji jedynie słusznego wyznania i jedności wśród wyznawców w czasach złych nie tylko dla instytucji religijnych. Po wtóre: termin „antypapież” funkcjonuje od wielu wieków i ma swoją ścisłą definicję, która w niczym nie zgadza się z motywami książki Piątka. Antypapież to „papież wybrany przez opozycję w stosunku do papieża, który był uważany za wybranego kanonicznie; było ich łącznie 39 (gł. przed 1059, sporadycznie do poł. XV w.)”2. Skoro autor już na wstępie apeluje do inteligencji jako grupy społecznej („Dlaczego każdy polski inteligent powinien przeczytać tę książkę”), to nie powinien ignorować oczytania tychże, jak również wiedzy o świecie – cokolwiek by nie powiedzieć, Jan Paweł II na głowę kościoła wybrany był zgodnie z prawem kanonicznym.

 

W Antypapieżu Piątek zbiera „Dziesięcioro Przeświadczeń” o roli i autorytecie Jana Pawła II, każde z nich pokrótce omawiając. Wydaje się jednak, że część tych przeświadczeń jest raczej prywatną bolączką autora, niźli prawdziwym problemem katolickiego chrześcijaństwa. Obliczenia, które pojawiają się w dziele, nie są poparte żadnymi źródłami, stąd trudno wnioskować, że kościół katolicki rzeczywiście nie jest – jak chciałby felietonista – największym odłamem chrześcijaństwa, a zaszczytne miejsce przodującego pod względem ilości wyznawców obozem jest protestantyzm. Pominąwszy w kompozycji wywodu refutatio naraża się na solidne baty ze strony przeciwników – tym bardziej, że wyliczanie liczby ateistów wśród wiernych Rzymowi, nawet opierając się na skomplikowanej formule apostazji utrudniającej przejście na łono innej religii, można zastosować także wśród społeczności protestanckiej. Podobnie wątpliwe jest, by papież mógł „zahamować proces ogłupiania Polaków, robienia z nich taniej i głupiej siły roboczej, poprzez komercyjną degenerację mediów, kultury i edukacji. (…) Czemu zamiast aborcji nie zakazał wyzysku?”. To lekko naiwne stanowisko, na szczęście nie będące główną osią książki. Potknięcia są nieliczne, choć bolesne dla osób, które oczekiwały kolejnej „biblii ateisty”, tym razem na rodzimym gruncie.

 

Z resztą jest znacznie ciekawiej, niż o tym piszę. Przede wszystkim traktuję Antypapieża jako dzieło otwierające długo oczekiwaną dyskusję o roli papieża w kraju i na świecie. Dyskusję, w której nareszcie można „mówić źle”, to znaczy: spojrzeć z drugiej strony, nie ukrywać wstydliwych faktów, być uczciwym wobec ludzi. Co prawda autor publikacji jest protestantem (co już jest argumentacyjnym poletkiem dla prawicy, której przypominam nieśmiało o wyznaniu tak ważnych Polaków, jak Jerzy Pilch czy Adam Małysz), jednak świetnie wpisującym się w lewicowy dyskurs w wykonaniu Krytyki Politycznej. Jak widać, religia nie stoi na drodze ani środowisku, ani tym bardziej Piątkowi; chociaż dziwią niektóre styczności z antyklerykalną lewicą, to nie przeszkadzają w odbiorze książki; mogą najwyżej, jak wspomniano, dziwić. Dlatego dojście do głosu ludzi nietolerujących wszechogarniającego kultu Jana Pawła II staje się powoli wydarzeniem – rozciągniętym w czasie – łączącym i stymulującym różne ugrupowania, mogącym zmienić konserwatywny krajobraz Polski „po bitwie i modlitwie”.

 

Możemy zacząć głosić w Polsce inną wizję pontyfikatu? Piątek przetarł szlaki. Z felietonistycznym zacięciem udowodnił możliwości innej interpretacji tych ponad dwudziestu pięciu lat rządów papieża Polaka. Mimo to obawiam się, że długo pozostanie on odosobniony i nikt nie pójdzie za ciosem. Tym większa szkoda, że Antypapież jest książką… krótką. Problemy, które poruszył autor, nie są wyczerpane. Brzmią raczej jak zachęta do refleksji o sile katolickiej wiary i ciemnych stronach religii, polityki i autorytetów. Brakuje szczegółowej analizy, odniesień do tekstów źródłowych, różnych spojrzeń. Tomik Piątka tylko sygnalizuje – co jest pewną manierą wyniesioną zapewne z uprawiania felietonistyki. Z drugiej strony ma ona tym sposobem okazję dotarcia do naprawdę szerokiego grona czytelników, szczególnie tych niezainteresowanych naukowymi dyskursami. Tylko czy finalista Nike, jeden z nominowanych do Paszportów Polityki, i wreszcie absolwent Università degli Studi di Milano nie czułby się w takim towarzystwie jak Piłat w kredzie?

 

Jak sądzę: nie, ale widzę ambicje autora Morderstwa w La Scali i szczerze im kibicuję. Być może narobi sobie wrogów Antypapieżem, jednak działa w słusznej sprawie i nie powinien zostać w tym odosobniony. Nawet jeżeli jego drogą Polacy pójdą dopiero z czasem. Ja – pomimo dostrzeżenia pewnych mankamentów publikacji – odłożyłem książkę z niemałą satysfakcją, czując w powietrzu powiew zmian, jakie muszą nastąpić. Muszą i dowodem tego jest tak głos Piątka, jak i chociażby wspomnianej już przeze mnie grupy The Krasnals. Dwie jaskółki wiosny nie czynią, ale wiedza wyniesiona z lekcji biologii nie pozwala wątpić, że wyjątkowa para dobrze zwiastuje co do przyszłości gatunku.

 

 

Marcin Sierszyński

 

Tomasz Piątek, Antypapież

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011

okładka miękka, stron 104

 

_____________________________________________________

[1] Według Piotra Zaręby z „Rzeczpospolitej”, Antypapież to „Rozważania na poziomie inteligentnego licealisty (...) okraszającego pamflet pseudomłodzieżowym lekceważeniem, w założeniu obrazoburczym.” http://www.rp.pl/artykul/651646_Zaremba--Porcja-wyglupu-.html

[2] W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1987, s. 45. Ilość antypapieży w historii różni się zależnie od źródeł. Jeżeli dobrze rozumiem, to Kopaliński nie włączył do tych wyliczeń „pomniejszych” samozwańczych antypapieży, de facto przywódców maleńkich sekt, których było znacznie więcej.

Marcin Sierszyński

Marcin Sierszyński premium

34 Wrocław
131 artykułów 5 tekstów 6555 komentarzy
Opiekun sekcji poetyckiej od stycznia 2008 roku do czerwca 2010 roku, prozatorskiej od kwietnia do września 2011. Redaktor prowadzący serwisu od lipca 2013 do marca 2015. Redaktor projektu Nisza Krytycznoliteracka i recenzent literacki. Aktywista…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 24 maja 2011, 09:40
Fajna recenzja, prawie jakbyś był kulturoznawcą, a nie przyszłym polonistą :P Ale sama książka mnie nie zachęca i chyba z resztą jak wszystko, co wypływa na fali nośnego i obecnie głośnego tematu, w końcu niedawno była beatyfikacja i gdzie się nie wyszło, tam z okien patrzył Jan Paweł II. Rozumiem, prawo popytu i podaży, ale jeśli chcemy poważnych dyskusji, to muszą się oprzeć o porządne "teksty", a tu mówisz, że wyszła taka masówka, niemal z misyjnym nastawieniem: oświecić tych mniej inteligentnych (patrząc na formę).
Aleksandra Lubińska
Aleksandra Lubińska 24 maja 2011, 10:51
Spokojnie, jeszcze tylko kilka lat i bez obaw będzie można mówić, co się tylko uzna za słuszne. Już przy okazji beatyfikacji wyszło, że pamięć o Papieżu szybko blednie.

"Tylko czy finalista Nike, jeden z nominowanych do Paszportów Polityki, i wreszcie absolwent Università degli Studi di Milano nie czułby się w takim towarzystwie jak Piłat w kredzie?"

Zależy, czy jego inteligencja i wykształcenie sięgają poza papier, czy nie i czy służą mu do czegokolwiek, poza odganianiem się od obrzydłych profanów. Jeżeli tak, to nie mam raczej wątpliwości, że nie miałby nic przeciwko takiemu towarzystwu. Nie widziałam w życiu nikogo mądrego, komu przeszkadzałby ktoś, co to chce się czegoś od niego nauczyć lub dowiedzieć ;)

W kwestii 'antypapieża': kilka rozdziałów z rozprawy Barańczaka o Białoszewskim; ja węszę tutaj zabieg w tym stylu, a nie odwoływanie się do słownikowego znaczenia słowa.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 24 maja 2011, 16:56
Justyno, mam spore zaplecze. ;)

Loo, w której książce mam tego szukać? Czy chodzi o któryś z tekstów z "Etyki i poetyki"?
Aleksandra Lubińska
Aleksandra Lubińska 24 maja 2011, 20:42
Hm, wiesz, Marcinie, z tego, co wiem, to to jest osobna książka, rozprawa doktorska Barańczaka notabene. Nie wiem, czy włączono to do jakiegokolwiek zbioru, znam jedynie wersję wydaną przez Ossolineum w 1974 (chyba... a może to była jakaś późniejsza?) Niedawno zwróciłam do BUWru, więc pewnie jeszcze będzie :) Pan Stanisław analizuje Mirona przez pryzmat poezji lingwistycznej, do tego strukturalistyczny, a to wszystko okraszone podziałem na język dziecięcy, potoczny i mówiony - każdemu odpowiada jedna część książki. Jeżeli tego nie dorwiesz, albo nie będziesz miał czasu na przeczytanie, to mam notatki, mogę podesłać na maila :)
Paweł Kaczorowski
Paweł Kaczorowski 25 maja 2011, 00:26
Brawo! Mimo kilku potknięć gramatycznych i - tym razem - nie tylko... :) Poprawiłem to i owo.
Dobry esej, ciekawy i napisany z energię.

"Balladyny i romanse" - laureata paszportu Polityki - Ignacego Karpowicza wyszły nieco wcześniej (w WL) i w tej księdze ( ponad 600 stron) genialnie sprawna krytyka klerykalizmu i bałwochwalczego kultu Jana Pawła jest zupełnie inaczej pomyślana i podana. To proza bez tendencji do udawania reportażu czy pseudo-analizy naukowej. Ale precyzja tej prozy jest przerażająca...

W innym natomiast dziełku - w "Lenorze" Jerzego Łukosza (opowiadanie 'Powrót Telemacha") znajdujemy taki mniej więcej passus( z pamięci): "I papież został Polakiem. /Chyba Polak papieżem?/ Nie bluźnij synu!" (sic!)

Jest jeszcze Grzegorza Kwiatkowskiego wiersz o papieżu w tomie 'Osłabić". Ironiczny bardzo.

Więc - podsumowując moją skromną wyliczankę - głosy przeciw tej narodowej paranoi jaką jest kult Papieża-Polaka pojawiały się już wcześniej. "Antypapież" jednak, mimo to, mimo błędów i naiwności - to książka bardzo potrzebna. A tytuł nie odnosi się - moim zdaniem - do Wojtyły a bardziej do stosunku autora (Piątka) do Wojtyły i pośmiertnego kultu jego osoby.

Możemy to moje przypuszczenie i wiele innych potwierdzić lub zaprzeczyć mu w prosty sposób:

Marcinie Drogi, przygotuj kilka dobrych pytań do Tomasza Piątka. Spróbujemy się z nim skontaktować przez KP.

Pozdrawiam.

P.K.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 25 maja 2011, 00:57
Głosy negatywne o Janie Pawle II pojawiały się w Polsce, prawda, ale były one dostępne jedynie pasjonatom, którym nie trzeba było tłumaczyć dwuznaczności pontyfikatu, ani których niespecjalnie raziły takie poglądy. Słowem: nie były powszechne w dyskursie. Zaś do "Balladyn..." zabieram się na wakacje, więc zweryfikuję tę pozycję pod tym kątem.
przysłano: 24 maja 2011 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca