Film

„Szybko, Koteczku! Zabij! Zabij!” (recenzja)

Kino klasy B potrafi rozśmieszyć niczym najlepsza komedia, czasami czyniąc to zupełnie nieświadomie, jednak równocześnie może widza znudzić. Tak też jest z „Faster, Pussycat! Kill! Kill!", nakręconym podobno w sześć dni, dziele Russ'a Meyera z 1965 roku.

Sam tytuł (polskie Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij! robi na mnie mniejsze wrażenie), który dzisiaj brzmi dość groteskowo, w założeniu twórców miał określać, przed jakim dziełem stoimy. Szybkie samochody, seks i przemoc! To nas czeka podczas bez mała półtoragodzinnej filmowej przygody. Zresztą nic dziwnego, gdyby dodać jeszcze jakiegoś potwora, to mielibyśmy klasyczną sałatkę siekaną B-movie.

 

Fabuła to konstrukcja cepa.

 

Trzy tancerki go-go lubiące poszaleć samochodami natrafiają na parę nierozerwalnie zakochanych głupiutkich gołąbków. Jedna z nich, Varla (w tej roli Tura Satana), zabija chłopaka, zaś pozostałą przy życiu dziewczynę tancerki decydują się zabrać ze sobą. Na stacji benzynowej dowiadują się o starcu, który mieszka z dwójką synów na farmie. Plotka głosi, że choć żyją jak pustelnicy, to posiadają – a konkretniej ów starzec – dużo pieniędzy.

 

Trzy wojowniczki wybierają się, żeby zagarnąć majątek.


Ale fabuła to tylko pretekst. W dodatku pełna dziur i niedopowiedzeń, ale nie o to chodzi w kinie.


Ważne, że mamy nad wyraz erotyczne wdzięczenie się pań na wszystkie możliwe sposoby: kręcenie bioderkami, wypinanie dekoltu, mrużenie oczu, 

dwuznaczne powiedzonka... Tak przerysowane, że wybuchamy salwami śmiechu.


Pojawia się również mięśniak, z niewiadomych przyczyn nie do końca rozwinięty umysłowo. Za to pręży się ze sztangą, a my możemy pooglądać jego mięśnie oraz... zachwyt wyrażany przez blond tancerkę Billie (Lori Williams), która próbuje go uwieść. On jednak słyszy pociąg i... ucieka.


[sic!]

 

 

Mamy nieźle szurniętego starca (Stuart Lancaster) na wózku ukrywającego pieniądze. Scena, w której chce się na wózku inwalidzkim zmierzyć z samochodem... śmiech! Z samochodem udaje się wygrać za to jego umięśnionemu synowi. Za długie to i nużące, a tym bardziej pod koniec filmu, kiedy śmianie się z głupkowatych pomysłów na kolejne sceny zaczyna nudzić.

 

Wszystko okraszone nieudolnym montażem, przydługimi scenami wyścigów zbudowanych na przemian ze zbliżeń i planu ogólnego oraz głupkowatych, nienaturalnych dialogów. Gdyby panie pokazały się chociaż bardziej, kiedy się kąpią...


Zresztą sama przemoc, seks i szybkie samochody nie robią kina. Nawet klasy B.


Oczywiście trzeba mieć świadomość, że to film, którego pokazywania zabroniono – ze względu na drastyczne sceny i seksapil pań – w Wielkiej Brytanii aż do roku 1980, że mamy dzisiaj inną wrażliwość, ale mimo wszystko całość po wycięciu zbędnych dłużyzn zajęłaby pewnie z kwadrans. Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij! zwróciło się podobno po dwóch tygodniach wyświetlania, ale to zasługa raczej niskiego budżetu.


Dużo gorsze to od Morderczych klaunów z kosmosu, Martwicy mózgu, na których świeżość pomysłów zaskakiwała aż po finał.


Trudno się śmiać z dobrego dowcipu przez kilka dni. Jeszcze trudniej przez półtora godziny z czyjejś nieudolności. Kotek jest szybki, kotek zabija, kotek mruczy. Ale kotek nie cieszy! Przynajmniej nie na tyle, ile by się chciało. 

 

Warto obejrzeć, żeby wiedzieć... do jakiego kina odwołują się niektórzy reżyserzy.

 

 

 

 

© Michał Domagalski

 

 

 

 

Szybciej, koteczku! Zabij! Zabij!

ang. Faster, Pussycat! Kill! Kill!

USA, 1965, 83 min., dramt, komedia, akcja

reż. Russ Meyer

Zdjęcia


Michał Domagalski

Michał Domagalski premium

42 Poznań/Ostrzeszów
626 artykułów 70 tekstów 2127 komentarzy
Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota od kwietnia 2015 do października 2016. Jako poeta debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015. Mieszka w Poznaniu. Na stronach Biura Literackiego…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 11 sierpnia 2011, 20:25
Hehe... "Martwica mózgu" to już klasyk, nie można się nazywać fanem horrorów i go nie widzieć :)
Radosław Kolago
Radosław Kolago 11 sierpnia 2011, 20:49
Przecież Braindead nie ma nic wspólnego z horrorem - to groteska jakaś raczej.
Michał Domagalski
Michał Domagalski 11 sierpnia 2011, 21:48
Komediohorror, taki tam sobie gatuneczek! Zresztą "Mordercze klauny..." też się w nim mieszczą.
Marcin B.
Marcin B. 12 sierpnia 2011, 01:57
Aż chyba sobie wrócę do Planet Terror, hehe.
Offler
Offler 12 sierpnia 2011, 02:18
no tak, tylko planet terror raczej do klasy b trudno zaliczyc... nie ta półka...
Marcin B.
Marcin B. 12 sierpnia 2011, 18:58
Nie tyle trudno zaliczyć Planet Terror do klasy b, co zaliczyć się nie da. To pastisz takiego kina i hołd dla niego ;)
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 12 sierpnia 2011, 19:44
za to jeden i drugi niewątpliwie miły dla męskiego oka
Offler
Offler 12 sierpnia 2011, 21:42
Trudno za oba ręczyć, bo tytułowego nie widziałem i szkoda, bo takie kino, jak się "kiedyś tam" oglądało i pamięta się o nim, to jest fajne. Ale żeby to oglądać tak na serio i z pełną świadomością co się robi? Trochę cieżko.
Za to Planet Terror, w ogóle pomysł z Grindhouse, to Tarantino/Rodriguez mieli za 100 Pkt :D
Offler
Offler 13 sierpnia 2011, 19:47
Wycofuję wszystkie posądzenia tego filmu o cokolwiek. Wali na kolan (w swoim stylu). Obejrzałem go na YT ( www.youtube.com/watch?v=qZK_QsMtmKA&feature=relate… i faktycznie - koszzmarny i uroczy w swojej klasie :D
Michał Domagalski
Michał Domagalski 14 sierpnia 2011, 16:39
Jako rzeczesz. Offler.
Offler
Offler 14 sierpnia 2011, 17:25
teraz wiem, skad w Deathproof niektóre motywy się pojawiły...
Michał Domagalski
Michał Domagalski 16 sierpnia 2011, 08:51
Warto, warto...
Johnny
Johnny 21 kwietnia 2014, 04:28
Do dupy ta recenzja.
przysłano: 11 sierpnia 2011 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca