długo podchodziłam do tego wiersza. bo u u mnie silnie wystąpiło zjawisko zwane subiektywizmem. próbowałam się tego pozbyć wszelkimi sposobami. przypuszczam że tekst jest super. to znaczy nawet widze to w ogromnej jego większości. ale jedno małe słówko, słówko którego nienawidzę, narusza mi harmonię i przyjemność czytania. zadek. zadek mi psuje piękno wszechświata. zadek w otoczeniu duchów gór, które w osamotnieniu jeszcze bym pewnie w miarę przełknęła.
ale to tylko takie moje. zwyczajnie dreszcze mam jak słyszę "zadek". bądź "zadkiem". bądź cokolwiek podobnego.
a co cielaku miałem napisać ,że tyłem , albo infantylnym zadkiem ? no mogłem też użyć dupy, lokalnej rzici , lub cenzuralnej formy ,, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę,, . zad wydał mi sie najrozsądniejszy - zad , czyli tył mieszczący sie gdzieś pomiędzy plecami , a kolanami :)
kurcze. no przecież cały czas mówię że po prostu JA nie znoszę tego słowa. nie wiem dlaczego. mam kilka takich słów. sukces, gratis, pasztet...zadek. takie tam. nic nie poradzę, no...
hmm...czemu mówisz że "zad"? wszak jest o "zadku". zresztą, zad z tej samej rodziny. aaa...i wydaje mi się to, znaczy zadek vel zad,fragmentem starej kobiety. naprawde nie wiem czemu. kurde. się nie powinnam tłumaczyć nawet! wrrr..
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.