Komentarze
a oto mój sonet:
Do Weny (z cyklu 60 sonetów włoskich)
Kochanko czysta – charyzmo* cnotliwa,
Wdzięk, boleść serca, okładasz w jad losu,
Wrogość ciętym słowem śmierć ugasiła,
Żal nie dotykać rozwianych w głos włosów.
Przykrytych kirem w warkocz czarnej perły,
Wzorem Safony, że lustro twe błysło,
Czarne marmury, gasić mnie niezłomnie,
Jakże po śmierci mam napawać z bliska?
Światło łun tęczy zabrałaś we groby,
Tam gdzie za życia tęcza nie mieszkała,
W tęczowym blasku powieki dwa ognie –
Malachitowych! – tak będzie mi mało.
Malachitowych sukien oczu czaru,
Tam gdzie przed świtem tęcza w nas mieszkała.
24 kwietnia, 2018
Andrzej Feret
Tam gdzie cię żywą śpiewałem przed świtem,
Tam gdzie za życia tęcza w nas mieszkała,
Nie miłość w mrokach jeno twoje życie,
O świtach jedna we mnie wciąż mieszkałaś.
Pojonym głosem, gniewem nieustannie,
A patrząc oczu słodkich nieśmiertelnych,
Widziałem w tobie jedną, jedną pannę,
Widziałem szczęście pośród źrenic twoich.
Jedyną ulgę o czym ja pomarzę,
Ziemskim sposobem brałem ciało nagie,
Ani w ciemnościach ani nie zapłaczę,
Dziś położyłem wszystko w moją [jedną] wagę.
Bo kiedyś wrócisz, w jednej mojej chwili,
Nikt i nikomu ciebie we mnie zmylić.
24 kwietnia, 2018
Andrzej Feret