Felietony

Chorzy na pustkę

Radio podało wiadomości, jego dźwięk zmącił bezustanny szum ulicy . Stojąca na parapecie doniczka ma kolor zimnej, zakurzonej cegły. Gdyby nie hejnał byłoby słychać jak listonosz żwawym krokiem wbiega po schodach. W domu jednak panuje niezmącony spokój. Żaden list już dawno nie dotarł pod te drzwi.
Poranny prysznic, bułka nad kawą a potem do pracy. Na czas, idę przez miasto, przez korki, przez zatłoczone tunele podziemi. W portfelu zagubiły się jakieś kolorowe, małe fotografie. Facet w granatowym garniturze, z teczka pod pachą, pyta się która godzina. Spoglądam na zegarek – w tym jestem dobry. Zanim jednak otworzę usta, żeby odpowiedzieć , tamten zniknie. Wskazówki pobiegną za nim.

Kiedyś w ZTM rozdawali takie, ulotki z których wynikało że lepiej jeździć autobusem niż samochodem. Ich niewątpliwa przydatności nie zrobiła jednak na mnie takiego wrażenia, jak to ile osób jeździ tymi trzema, czy czterema autobusami, wyrysowanymi na kolorowej karteczce. Obłęd ! Tylu jest nas na świecie. Ja jednak wbrew ZTM, wolę chodzić piechotą, niż tkwić z tą nieprzebraną masą ludzkości w czerwonej, klekoczącej się, puszce autobusu. Patrzeć po oczach, które z uporem unikają się wzajemnie, albo szukają ratunku w tym co za oknem. Tam nigdy nie ma nic ciekawego .

W tym mieście, w tych w autobusach, po tamtej szarej stronie szyby, jesteśmy w taki zabawny sposób, zagubieni. Jako tzw. ludzkość, jako każdy robaczek w globalnym mrowisku. Jesteśmy mali i wielcy, w świecie cyfrowego humanizmu. Dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, odprawiamy rytuał życia – od rana do wieczora. Od porannej kawy, do wieczornego ciężkiego upadku na łóżko.

Siedząc rano na przystanku spoglądamy na szpice wieżowców, z wrodzona pokorą, że to wszystko my stworzyliśmy. W nocy, kiedy zamkną ostatnią knajpę – banknoty zostawione na stole i senny powrót do domu. Ilu z nas otwiera drzwi i zastaje dziwaczną pustkę ? Po północy, noc wydłuża się w niekończącą się smugę ciszy .Trawieni przez bezsenność i samotność nazywamy się ludźmi współczesności .Czasem zastanawiam się gdzie popełniliśmy błąd.

Miasta nocą, rozciągnięte pod gwieździstym sklepieniem, są jak duszne pokoje. Czasem wydaje się że nie ma jak uciec, poza te rzędy bloków, ulic i swoich spraw. Czasem czuję się samotny. Tylu w tym mieście jest samotnych ludzi.

Rano bułka i gazeta nad kawą. Piszą że znowu zabili prezydenta, że kolejna wojna. Nie wiem ile spałem. Patrzę na kwiat w doniczce o kolorze zimnej cegły. Milczy, drzemiąc na parapecie.

Myśląc o przyszłości zawsze myślimy o pieniądzach. O domu, podróżach, ciuchach i samochodzie. W rubrykach pt.„Praca”, wiecznie powraca marzenie schizofrenika, o człowieku „maszynie”. Czytam, że mam mieć dwadzieścia kilka lat, pięcioletnie doświadczenie i znać trzy języki. Mam odpowiednią metrykę, mżawkę za oknem i nie byle jakie doświadczenie w smakowaniu kolejnych dni. Mam kubek z mocną czarną kawą i zmęczoną twarz, kiedy patrzę w lustro, zakładając krawat w czerwone ciapki.

Ludzie to ludzie, dostosowują się do warunków. Wszyscy się dostosowujemy. Żeby wygrać, narażamy się na życie w samotnym świecie. Bo przecież coraz mniej mamy czasu, spieszymy się, wiecznie stoimy w korkach, chcemy sprostać wymaganiom pracodawców, wymaganiom rynku .Skaczemy sobie do oczu bo nie mamy czasu porozmawiać ze sobą . Wszystko robimy tak żeby przeżyć, nie zrozumieć. Jesteśmy elastyczni i dynamiczni. Nie mamy czasu „być”.

Boimy się samotności bo tyle jej jest, w tym „zabieganym” życiu. Stojąc dumnie na tzw. szczycie drabiny ewolucji, wpadliśmy w pułapkę . Człowiek nie dorósł do tego co stworzył. Nie dorósł, albo do tego nie pasuje .

Obawiam się miasta nocą. Jesteśmy jak zwierzęta, tyle że nie boimy się ciemności .Uciekam w ciemność przed pustką. Widzę nasze milczenie, szerokie chodniki , po których my, idealni ludzie pójdziemy w przyszłość. To wszystko, czasem jest jak film klasy C. Czasem jest prawdziwe, przepastne, jak widok z dachu wieżowca. Lubię tak patrzeć w niebo. Nie, nie jesteśmy zwierzętami. One nie chorują na pustkę .

Piotr Szczekawa

41
2 artykuły
veni, vidi, still amazed


przysłano: 27 marca 2009 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca