Przeszłość reżysera
David Fincher po raz kolejny pokazał, że zasługuje na miejsce wśród najlepszych reżyserów. Z typową dla siebie zręcznością wziął się za znany temat, by stworzyć świetny film. Należy pamiętać, że już jego debiut (Obcy 3) był niesamowitym wyzwaniem, gdyż wcześniejsze części kręcili – choć może jeszcze wtedy nie tak bardzo znani, to na pewno doceniani – mistrzowie kina rozrywkowego (Ridley Scott i James Cameron).
Fincher ma na swoim koncie filmy, których nie boję się zaliczyć do kategorii kultowych (Siedem, Fight Club), od każdej jego kolejnej produkcji widz więc wymaga wiele. Ten bagaż przypomina piwo, którego samemu się naważyło. Ale piwo oczywiście smaczne. Pytanie tylko, czy kolejne łyki nadal będą równie dobre, co pierwsze.
Przeszłość dziewczyny...
Dziewczyna z tatuażem to – co powszechnie wiadomo – druga już ekranizacja bestselerowej powieści Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Wydana w 2005 – po śmierci autora – książka szturmem zdobyła świat. Że stanie się natchnieniem dla twórców spod znaku X Muzy, było tylko kwestią czasu.
Oczywiście psioczyli ci, którzy z uporem maniaka zaglądali w każdą możliwą szparę i poszukiwali różnic między powieścią a filmem (a częstokroć między swoim wyobrażeniem, a tym co lepiej wypada na ekranie!). Tych, którzy mylą język pisany z ruchomymi obrazami, zawsze pełno.
Pełno też takich, którzy Dziewczynę z tatuażem będą traktować jako remake filmu Nielsa Ardena Opleva. I ten bagaż – wypchany po brzegi łachami/wypowiedziami licznych pseudospeców od ekranizacji oraz krytyków spod znaku Pierwszy Był Lepszy – musiał unieść David Fincher. Samo nazwisko reżysera zdawało się gwarantować, że unikniemy tym razem nieudolności, z jaką spotykaliśmy się przeważnie przy zamerykanizowanych wersjach azjatyckich horrorów.
Mimo wszystko obawy były.
Muzyka
Już jednak sam początek pozwalał wyczuć wyrazisty styl reżysera, który dba nie tylko o fabułę, ale także o inne składowe filmu. Jako dyrygent świetnie dobiera sobie sprawdzonych specjalistów. Za muzykę odpowiadają (współpracujący z Fincherem przy wcześniejszym The Social Network) Atticus Ross oraz Trent Reznor (znany oczywiście także jako członek zespołu Nine Inch Nails oraz twórca muzyki do Zagubionej autostrady Lyncha). Dźwięk zresztą stanowi ważny element kolejnych sekwencji w Dziewczynie z tatuażem. Scena gwałtu, scena pościgu, czy nawet sama czołówka (tutaj panowie dobrali kawałek Led Zeppelin). Muzyka spełnia świetnie powierzoną jej rolę – buduje nastrój.
Montaż i zdjęcia
Również montażyści (Angus Wall oraz Kirk Baxter) i operator (Jeff Cronenweth) zostali już przez Davida Finchera sprawdzeni przy wcześniejszych filmach. Znajomość własnych metod pracy pozwala im na budowanie silnych obrazów, które w połączeniu z muzyką wprowadzają w tym kryminalnym thrillerze nie tyle strach, co nastrój grozy.
Aktorzy
Bohaterowie w całym Millennium są tak dobrani, że tworzą wyrazistą paletę postaci. Nawet ci drugoplanowi i epizodyczni nie są pozbawieni charakteru. W Dziewczynie z tatuażem kilku z nich zepchniętych zostaje w cień (np. Cecylia), co jednak zdaje się wynikać ze specyfiki języka, jakim twórcy filmowi zmuszeni są operować. Z tych samych przyczyn wynikają pewne zmiany związane z zamknięciem całości. Nie chciałbym tu wchodzić w szczegóły rozwiązań fabularnych. To w końcu jedna z przyjemności, jaką otrzymuje widz śledzący znane – pozornie – wydarzenia.
Najważniejsze, że postacie zostały dobrze zagrane.
Craig po raz pierwszy mnie naprawdę przekonuje (w Bondzie po prostu był, a w Kowboje kontra obcy aktorsko został przyćmiony przez Forda), Rooney Mara (jej wersję Nancy w Koszmarze z ulicy Wiązów pomińmy milczeniem, zaś rola w poprzednim filmie Finchera to rozgrywka na granicy drugiego/trzeciego planu) nareszcie dostała prawdziwe wyzwanie i podołała mu, co wcale nie było łatwa, gdy wziąć pod uwagę skomplikowany życiorys Lisbeth Salander. Oprócz tej dwójki, wokół której wszystko się kręci, niezgorzej nadają ekranowego życia swoim postaciom Stellan Skarsgård czy Christopher Plummer.
Całokształt
W całości mamy więc film, który nie skupia się na przekazaniu żadnych prawd życiowych, ale serwuje mocne sceny, które nie pozostawiają obojętnym. Wydawać by się mogło, że ich moc została ukryta w fabule umiejętnie nakreślonej przez Larssona w powieści. Za to twórcom Dziewczyny z tatuażem udało się ją podkreślić i uwypuklić, nadając konkretny kształt i dźwięk, sięgając po możliwości ukryte w sztuce filmowej.
Fincher może dopisać kolejne dobre dzieło do swojej filmografii.
© Michał Domagalski
Dziewczyna z tatuażem (org. The Girl with the Dragon Tattoo)
reż. David Fincher
dramat, thriller, kryminał
158 minut
USA, Szwecja, Wielka Brytania, Niemcy
data premiery: 12 grudnia 2011 (Polska: 13 stycznia 2012)
Michał Domagalski premium
41 Poznań/Ostrzeszów
626 artykułów
70 tekstów
2127 komentarzy
Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota od kwietnia 2015 do października 2016. Jako poeta debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015. Mieszka w Poznaniu. Na stronach Biura Literackiego…
Zasłużeni dla serwisu
|
Efekt w postaci "kawału" przykrojonego, europejskiego kina chyba się udał.
Jak wygląda kawał?
Kawał jest mistrzynią jazdy na motorze.
Kawał jest mistrzynią kamuflażu. Kobitka ma naniesione na skórę tatuaże, na które nakłada warstwę cudownego mazidła kryjącego, tak cudownego, że ze znacznych połaci ciała dziewczęcia pod pudrem bardzo skutecznie znikają wydziergane freski. Zapudrowana funduje sobie, a tym samym odbiorcy, sceny z gościnnymi występami w bankach.
Kawał ma pięści nie od parady, wali nimi celnie, kładzie obiekty pokotem. Ot takie kinowe przyjemności pod widza - kobitka wiotka jak mucha rozprawia się z kolosem. Trach, trach i kolos leży, i ach, ach - kawał europejskiego kina. :)
Kawał kawałów dotyczy także czasu w jakim zamknięta jest w filmie postać, dziewczyna z tatuażem.
Scena gwałtu. Drastyczna scena. Ofiara gwałtu okazuje się być silniejsza od gwałciciela, dlatego dokonuje rozliczenia, za gwałt odpowiada gwałtem.
Niebawem, w późniejszych odsłonach ofiara prowadzi w miarę normalne życie erotyczne, realizuje się jako partnerka seksualna. Nic nie wskazuje na to, że potrzebuje uporać się z barierami psychicznymi po gwałcie.
Inny kawał dotyczy zamysłu, realizacji. Dziewczyna szpieg, dziewczyna agent specjalny świadczy usługi osobom wysoko sytuowanym, majętnym. Zbiera dane. Jest w tym kimś, kimś nie do zastąpienia. Ale as numer jeden to postać biedna jak mysz kościelna. Utrzymuje się z wydzielonych jej kwot, z zasiłków - chyba sierocych. Askę numer jeden, szpiega co się zowie, do mieszkania gwałciciela sprowadza głód, totalny brak funduszy. Głodna jest, zalega z opłatami, biedna jest. To właśnie skrajna bieda Agentki pracującej dla milionerów przyczynia się do tego, że pcha się łapska wrednemu kolosowi.
Trzeba mieć niezłe, europejskie rzecz jasna, trochę wstrząśnięte poczucie humoru, by zaserwować taką mieszankę.
-:)
Nie jestem specem od paralizatorów, ale właśnie one - wydaje mi się - pomagają wiotkim kobitkom pokonywać grubych napastników. Zapewne się mylę.
Zasiłki jej nie są sieroce. To raczej wydzielane z jej wypłaty procenty. Jest ubezwłasnowolniona. Kiedy mówi o pieniądzach na jedzenie ma na celu sfilmowanie kamerą zmuszania jej do seksu oralnego. Tak przynajmniej było w wersji, którą puszczają w kinach.
Co do makijażu i przebierania się. Nie znam się na tym zupełnie. Może to możliwe ukryć tatuaż, może nie. Ty wiesz lepiej. Chociaż mi wydaje się całkiem możliwe. Tak samo zresztą założenie blond peruki. Zresztą nie likwiduje wszystkich tatuaży.
Zresztą wiesz lepiej, jak seks traktują ofiary gwałtu. Wiesz też lepiej, czy sposób, w jaki zrobiła to Lisbeth jest adekwatny, czy nie. Mi jednak wydaje się dość nietypowy.
Pozdrawiam!
Co do makijażu, możliwości ukrycia tatuaży i barier psychicznych ofiar gwałtów - nic nie stoi na przeszkodzie, by z tematem zapoznać się bliżej, poczytać, bo materiałów nie brakuje, jest możliwość uzupełnienia wiedzy.
Napisałam własne uwagi o filmie, o swoich skojarzeniach, o swoich momentach niepewności widza i oczekiwania widza. Czy miałam skłamać? Byłoby lepiej gdybyś przeczytał same superlatywy?
"Co do makijażu, możliwości ukrycia tatuaży i barier psychicznych ofiar gwałtów - nic nie stoi na przeszkodzie, by z tematem zapoznać się bliżej, poczytać, bo materiałów nie brakuje, jest możliwość uzupełnienia wiedzy." - to miłej lektury. Mi wydaje się, że można ukryć tatuaże. Co do gwałtów... Czy ona zachowuje się z kolejnym "kochankiem" w łóżku normalnie? Czy ona jest normalna? Hm...
Oczywiście, że nie oczekiwałem kłamstwa. (ale nadal jestem niepewny, czy piszesz o "Mężczyznach..." czy "Dziewczynie...")
(Oczywiście piszę "raczej", bo (jeśli o niej mówimy) "Dziewczyny..." jeszcze nie mam wersji na DVD, więc trudno mi sprawdzić. Opieram się o pamięć!)
Tutaj wszystko gra - dziewczyna ma trudności życiowe, wynikają z jej dzieciństwa spędzonego w rodzinach zastępczych i domach opieki, jest traktowana jak nieprzystosowana społecznie, ma dozór, nowy kurator uważa ją za osobę mającą kłopoty z rozwojem umysłowym, co paskudnie chce wykorzystać, i częściowo udaje się kuratorowi zrealizować ten plan.
Druga życiowa rola jest tajemnicą dziewczyny oraz ludzi, którzy korzystając z jej wyjątkowych zdolności. Nie sądzę, by wysoko postawione osoby zlecające dziewczynie zadania specjalne, oraz sama dziewczyna - życzyli sobie, by jakiś kurator miał wgląd w finanse agentki śledzącej szczegóły życia i pracy ważnych postaci.
Można, ale tylko mały tatuaż, na dodatek liczy się czas, bo dotyczy to skóry, a pot wydziela się niezależnie od woli człowieka. Obszar skóry, jaki musi zatuszować bohaterka stawia pod znakiem zapytania powodzenie takiego manewru z ukryciem tatuażu. To raz, a dwa - dziewczyna ma masę dziur w ciele po kolczykowaniu różnych miejsc.
Scena gwałtu, oraz sceny miłosne dotyczące bohaterki są nakręcone jako obrazy przeciwne - widzenie w dwóch bardzo odległych, kontrastowych lustrach. Gwałt - drastyczna scena - uprawianie seksu z tłem lirycznym, gdzie bohaterka odsłania się jako pożądająca, pełna wdzięku kobieta, kobieta tęskniąca do uczucia. Ten kontrast odnajduję jednak jak zgrzyt.
Ale dialogi, które prowadzą partnerzy znajduję dobrze. Zgrzyta mi jedynie czas, którego reżyser nie dał bohaterce na taką odsłonę scen miłosnych, jaka nastąpiło w filmie wkrótce po gwałcie. W sumie zniszczył postać, bowiem dziewczyna z tatuażem kryła w sobie nie tylko wspaniały umysł, ale i wrażliwość. Wrażliwość wyklucza taki zupełny brak zapaści po drastycznej scenie, właśnie wrażliwość kilka rzeczy wyklucza.
( no tak, z pamięcią bywa jak bywa, :) jeśli możesz to odśwież sobie film na stronie kinolive.pl,
przeczytałam kilka recenzji, a jedną Ci polecam - www.film.org.pl/prace/dziewczyna_z_tatuazem.html )
Pozdrawiam
Elm
Co do scen o seksie. Nie wydaje mi się, że ta druga jest dla bohaterki aż tak "normalna". Ale już o tym wspomniałem. Co do nowego kuratora. Dziwi go mało, bo się nią tak naprawdę mało interesuje.
Co do tatuaży - ukrywała tylko te widoczne. Plecy mogła sobie darować. Poza tym mamy tam też kilkakrotnie zastosowany skrót. Ja się cieszę, że nikt namiętnie nie pokazywał mi przez kilka godzin, jak ona tuszuje wszystkie miejsca na swoim ciele... Byłoby to nudne. Zresztą film trwałby w nieskończoność. Podobnie inaczej pokazany jest przebieg czasu między innymi momentami w filmie. Wydaje mi się, że to dobre w filmie. Można dawać durnowate nieudolne napisy o mijaniu czasu, ale Fincher pokazał to w ten sposób. Czy pomiędzy gwałtem a seksem z Mikaelem mija tak mało czasu? Hm... To nie dzieje się na drugi dzień. Poza tym, jak zareagowałaby na to wszystko taka dziewczyna, jaką wymyślił Larsson? Ja nie będę udawał, że wiem, a Ty?
Polecam obejrzeć "Dziewczynę..." w prawdziwym kinie, docenia się jego aspekt widowiskowy. Kopia pewnie lepsza itd.
kinolive.pl (jak przypuszczam) dysponuje nie(zbyt) legalna kopią, co nie?
Co to za mowa: "można dawać durnowate nieudolne napisy" - ? Piszesz takim językiem, który wskazuje, że czujesz się urażony zdaniem innego odbiorcy filmu, że na coś oburzasz się, bo owocuje to potem stwierdzeniami, że o gwałtach, korektorach oraz tatuażach ja mam "wiedzieć lepiej".
Czy Ciebie denerwuje dyskusja o filmie pod tekstem recenzji?
W filmie są takie sceny, jest scena gwałtu, jest wątek krycia czymś doraźnym tatuaży, jest scena z użyciem paralizatora, jest podjęty wątek potrzeby uczucia.
Omawiamy te sceny i wątki nie jako wrogowie, przeciwnicy - a jako widzowie, odbiorcy obrazów.
Dla mnie to ważne, by oglądając film nie mieć odczucia wątpliwości, i chodzi tu o sztukę, o precyzję, o dogranie szczegółów - rzecz istotną.
Użycie paralizatora - ze względu na rodzaje paralizatorów - nie jest tak proste jak to pokazane jest w filmie. Tu wracam do wątłej kobiety pokonującej silnego mężczyznę. Bezpiecznym jest paralizator wyrzucający elektrody. Bezpiecznym, bowiem nie trzeba zbliżyć się do przeciwnika. Ten drugi rodzaj nie gwarantuje podobnego bezpieczeństwa, na dodatek nie jest obojętne czy będzie użyty przez ubranie, czy w okolicy biodra lub karku. Nie jest obojętna moc urządzenia, bowiem te paralizatory, które gwarantują, iż ich użycie nie pozbawi kogoś życia - nie są na tyle silne, by wywołać stan długiej nieprzytomności.
To wszystko w filmie w pierwszym widzeniu wygląda spójnie, wiarygodnie, ale po zastanowieniu się nad realiami rodzi wątpliwości.
Przy precyzyjnie ukazywanym wątku dotyczącym męskiej postaci oczekiwałam takiej samej precyzji budowania postaci kobiecej.
Gdyby tak prościutkie było tuszowanie znamion, tatuaży oraz dziur po kolczykach - gdyby, ale nie jest. Mamy bohaterkę z tatuażami, z kolczykami, postać, która czuje się pewnie z wizerunkiem jaki wykreowała, z twarzą, którą pokazuje codziennie. Dla kontrastu reżyser pokazuje przemianę dziewczyny z tatuażami w damę, i najmniej wątpliwym elementem nowego wizerunku pięknej kobiety odwiedzającej banki jest peruka z naturalnych włosów.
Nie przekonuje mnie zastosowany zabieg z przemianą modelkę, w damę czującą się w nowej skórze ekstra dobrze, czarująco, urzekająco. Dla mnie to przegięcie.
Dla mnie zgrzytem jest także kontrast między scenami gwałtów i scenami lirycznymi, bo w filmie dokonały się dwie odsłony gwałtu z udziałem bohaterki, w filmie brutalnie została zgwałcona mikra dziewczyna, a potem równie brutalnie mikra dziewczyna dokonuje gwałtu na swoim oprawcy, tym scenom reżyser przeciwstawia obrazy ze scenami zbliżeń między bohaterami.
To wszystko, co mam do powiedzenia.
Nie jestem wrogiem Twojej recenzji, czy wrogiem tego filmu, itd - jestem widzem, odbiorcą proponowanej sztuki, rozmawiamy o filmie, mamy nieco odmienne zdania, co powinno podnosić dialog. Nie zamierzam toczyć z Tobą utarczek, bo i po co.
Co do filmów z netu, czy właściciel serwisu ma do nich prawa autorskie? (wątpię). Czy uzyskał owe prawa od dystrybutora? (wątpię).
Pozdrawiam.
Nigdzie tak nie napisałem.
Zwróciłem jednak uwagę, że wskazana przez Ciebie strona może dysponować nielegalną kopią filmu, który obecnie jest dopiero w obiegu kinowym!!!
Pozdrawiam.
Tak jest napisane w artykule ."Całkowicie darmowe kina internetowe"
Podobają się mi plakaty zdobiące Twoje liczne recenzje filmów. :)
Pozdrawiam!
W swojej recenzji zamieszczasz zdanie:
cyt.:"Pełno też takich, którzy Dziewczynę z tatuażem będą traktować jako remake filmu Nielsa Ardena Opleva."
Zwyczajowo tak traktujemy, tak mawiamy, ale po zastanowieniu się, po rozważaniu za i przeciw - w zgodzie z sobą muszę stwierdzić, że film "Dziewczyna z tatuażem" odbieram jak podróbkę. I nie wiem dlaczego powstała taka podróbka, i nie wiem jaka jest intencja, myśl twórcy, co tymi obrazami chciał widzom przekazać. Są takie momenty, kiedy jako widz zastanawiam się czy ów film nie powstał dla kilku drastycznych scen. Są także momenty, że po obejrzeniu właśnie tego film myślę, że coraz trudniej poruszyć widzów dziejami bohaterów mięśniaków, arcy zaradnych bohaterów, którzy z pudełeczka zapałek wykombinują helikopter, którzy z każdej opresji wyjdą nie tylko cało, ale i zwycięsko, więc owo zadanie przyciągania do kina zaczną spełniać wiotkie postacie zbierające i zadające ciosy, zatrzymujące widzów efektownymi kontrastami. Myślę, że nie powinny powstać następne części w tym stylu.
Pozdrawiam.