Jason Bourne (recenzja)

Megafon.pl
Megafon.pl
Kategoria kino · 30 lipca 2016

Wrócił Matt Damon, wrócił Paul Greengrass, więc - oczywiście - jest dobrze, ale tylko dobrze.

Akcja rozgrywa się we współczesnej Europie i Stanach Zjednoczonych. W świecie, gdzie sukcesywnie zanika prywatność, a władze dążą do jak największej kontroli nad wszystkim i wszystkimi. Jason Bourne musi zdecydować, po której stronie się opowiedzieć.

Już tytuł najnowszego obrazu wiele o nim mówi. To bowiem tak naprawdę podsumowanie dotychczasowej serii (z udziałem Damona), taki Jason Bourne w pigułce. Twórcom ewidentnie zależało na tym, by film trafił i do fanów tajnego agenta, jak i do zupełnie nowych widzów. Czeka nas więc sporo wspomnień, wyjaśnień, reminiscencji, co jednak jest zarówno zrozumiałe jak i do przewidzenia. Gorzej, że Greengrass tworząc nową opowieść jest bezpieczny i zachowawczy. W zasadzie mamy tego samego, co zawsze Jasona Bourne'a, z tym, że w nowych okolicznościach. Niby zmaga się z innymi przeciwnościami, nowymi zagrożeniami, ale nadal próbuje dowiedzieć się kim jest, nadal nie wie, komu ufać, nadal niewiele mówi. Dla jednych będzie to zaleta (nie zmienia się przecież zwycięskiej drużyny), dla innych wada (po latach przerwy można było oczekiwać czegoś więcej). Można się więc trochę krzywić, że wykonano zaledwie plan minimum, ale to i tak świetne kino. Żadnych zbędnych wątków, dużo konkretu, jeszcze więcej akcji. No i Alicia Vikander pięknie (dosłownie i w przenośni) wpasowała się w cykl.

Brakuje nieco świeżości, brakuje czegoś ekstra, ale cieszy, że Jason Bourne wrócił i de facto jest w formie.

 

Jason Bourne

2016

reżyseria: Paul Greengrass
scenariusz: Paul Greengrass, Christopher Rouse
gatunek: sensacyjny
produkcja: USA