James Cameron krytykuje Akademię Filmową

Megafon.pl
Megafon.pl
Kategoria kino · 31 stycznia 2017

James Cameron jest rozgoryczony, iż - jego zdaniem - kasowe produkcje niezmiennie nie mają szans walczyć o Oscary.

W niedawnym wywiadzie dla "The Daily Beast" twórca "Avatara" i "Titanica" skrytykował członków Akademii Filmowej, iż nie doceniają blockbusterów czy - jak on to nazwał - kina wizualnego.

- W całej historii Oscarów było kilka przypadków, gdzie naprawdę popularny film został dobrze odebrany przez Akademię - mówi reżyser, scenarzysta i producent. - Zazwyczaj podejście Akademii jest takie: "To nasz obywatelski obowiązek mówić wam, maluczkim, co trzeba oglądać". I nie nagradzają filmów, które ludzie chcą oglądać i płacą, by oglądać. Zamiast tego mówią im: "Wydaje wam się, że podoba wam się to, ale powinno wam podobać się tamto". Dopóki Akademia będzie miała takie podejście, nie spodziewajcie się wysokiej oglądalności oscarowych dzieł. "Titanic" był wyjątkowym przypadkiem. Nie mówię, że to film lepszy od wcześniejszych czy późniejszych, ale to był film, który zarobił górę pieniędzy i dostał dużo nominacji.

Cameron częściowo obwinia za to aktorów, którzy stanowią większość członków Akademii i sceptycznie podchodzą do obrazów z efektami specjalnymi. - Jeśli obraz zbytnio jest oparty na efektach, uznają, że nie jest to aktorski film - żali się Cameron. - "Titanic" też był pełen efektów, tyle, że był to wilk w owczej skórze. To była opowieść o ludziach, co przyćmiło efekty. W przypadku jednak takiego "Avatara" efekty są na pierwszym planie i chociaż, aktorstwo było dobre, historia też była dobra, to tego nie doceniono.

Przypomnijmy, że "Titanic" z 1977 roku zarobił 1,8 miliarda dolarów i pozostał najbardziej dochodowym filmem do czasu "Avatara" w 2009 roku. Dzieło z Leonardo DiCaprio i Kate Winslet w rolach głównych otrzymało 14 nominacjo do Oscara (tyle co w tym roku "La La Land" oraz "Wszystko o Ewie" z 1950 roku).

Tymczasem należy pamiętać, iż w ostatnich latach doceniono kilka filmów, które intensywnie czerpały z dobrodziejstw nowoczesnych technologii i animacji komputerowej, jak np. "Grawitacja" czy "Mad Max: Na drodze gniewu".

Z drugiej strony wielu zdziwiło, iż Akademia w swych nominacjach zignorowała jeden z największych ubiegłorocznych hitów - "Deadpoola".