„Sławomir Elsner urodził się w 1976 roku. Poeta. Mieszka w Olkuszu.” – tyle tylko możemy się dowiedzieć z informacji na obwolucie debiutanckiego tomiku Elsnera, pisarza, który wygrał Połów 2008, projekt skierowany do autorów będących jeszcze przed debiutem książkowym. Nagrodą jest ów tomik, o którym mówi się, iż jest najlepszym debiutem od czasów „Życia na Korei” Sosnowskiego i „Zimnych krajów” Świetlickiego. Mówimy tu o „Antypodach”, które zapowiadał wydany w 2007 roku arkusz „Afekt” (również zbierający wiele pochlebnych recenzji). Oprócz tego Elsner uczestniczył w Odsieczy podczas Portu Legnica 2002, a w 2006 roku wygrał konkurs im. Jacka Bierezina. Publikował m.in. w „Toposie”, „Ricie Baum” oraz „Lampie”.
W „Antypodach” panuje zima. Jest ona umieszczana w tle, nienachalnie, tworzy scenografię, po której porusza się silnie kreowany podmiot liryczny, zima jest tutaj symbolem tego, z czym musi się on teraz zmierzyć. Z dnia na dzień / coraz bardziej blednę, bo zima odbiera mi połysk. // Każe się kłaść pod śniegiem i drżeć. – skarży się bohater wierszy. Wszechobecny śnieg i brak ciepła nie tworzy sprzyjającego klimatu. Jest pustka, zniechęcenie i niewiele możliwości na ucieczkę, zmianę sytuacji, na odrobinę słońca.
Podmiot liryczny jest spójny w całym tomiku. Odczuwamy, jakby to był jeden bohater, którego poznajemy powoli wraz z przewracaniem stronic „Antypodów”. Jest to skłonny do stosowania używek (Piosenka pijaka), kochliwy (Wiersz bez odbiorcy) i zagubiony w świecie (Proces) „mały mężczyzna”. Typowy everyman, który ma silną potrzebę wyróżnienia, pokazania się światu, zerwania ze schematem i rutyną. Zarabiam / tysiąc dwieście pięćdziesiąt złotych / netto. Posiadam: telefon komórkowy / firmy Nokia (dwa zaległe rachunki), / wieżę hi-fi marki Sony, telewizor / prawie jak samochód – Daewoo. (…) Poza tym nikt o mnie nie pyta. / Mam małe lusterko. Świadomie kreowany podmiot liryczny jest jedną z zalet tomiku. Konsekwentna, wystylizowana postać szybko zapada w pamięć. Niekiedy poznajemy w nim cechy antybohatera, jednak on sam zdaje się mieć z tego świadomość, gdyż na pytanie skąd jesteś? Zawsze odpowiadałem / tak samo: pochodzę z dna.
Język poetycki Elsnera można nazwać oszlifowanym diamentem. Starannie ważone słowa, zimne, wdzięczne i nieprzegadane wiersze. W większości są to krótkie, zwarte teksty, trójwiersze są tutaj najbardziej udane, ale i w innych formach autor bardzo dobrze sobie radzi. Wszystko w „Antypodach” świetnie brzmi, fonetycznie nie da się znaleźć żadnych zgrzytów, niemal jak piosenkę czyta się tą książkę. Autor nie stara się zabłysnąć jakimiś chwytami słownymi, nie robi sztuczek. Jego język jest prosty i odważny, unikający efekciarstwa, skupiający się na tym, co dla tekstu jest najważniejsze w tym przypadku: na treści, obrazach, uczuciach.
Przy okazji rozmów o książce roku 2008 (głosy w dyskusji możemy przeczytać na stronie Biura Literackiego), „Antypody” Sławomira Elsnera były często wymienianym tomikiem, który mógłby otrzymać taki tytuł. Jest to tym bardziej zaskakujące, że jest to dopiero debiut. Bardzo udany, nie przedwczesny i doskonale dopracowany debiut. Należy o tym pamiętać. Wszystkim, którzy szukają czegoś zupełnie świeżego w postmodernistycznej młodej poezji polskiej, polecam „Antypody” – dojrzałe dziecko dojrzałego autora.
Redakcja
26 z Internetu
7905 artykułów
1719 tekstów
70 komentarzy
Wywrota.pl to interdyscyplinarny serwis społecznościowy zajmujący się kulturą. Jest jednym z pierwszych portali kulturalnych w polskim Internecie – działa od 1998 roku. W tym czasie otrzymał wiele prestiżowych nagród, m.in.: Papierowy Ekran…
|
To, co najbardziej mnie uderzyło w tekstach, poza wspomnianą scenerią zimy, to i drugie niejako tło, mianowicie miasta. Ale miasta pokazanego od tej jego ciemnej strony, którą raczej próbujemy unikać: wiadukt, przejście pod ziemią, brama, piwnica, "Choć naprawdę wiem, / że mieszkam pod wszystkimi mostami, / na każdym dworcu" (Wiersz miłosny). Pojawia mi się obraz bezdomności własnego wnętrza, wszechogarniającej pustki. Niedopasowania. Nawet niewinne zdanie "Mam małe lusterko." (Dioda) oraz "Po omacku / nam przyszło dojrzewać, / wprowadzać człowieka do wnętrza / pustej, lustrzanej sali." (Twarze) przywołuje na myśl piosenkę Grzegorza Ciechowskiego ("Tak, tak"). Tu bohater być może nawet nieszczególnie chce siebie widzieć: "Z obu stron / nieuchronnie osuwa się piasek". (Wydma).
Wiersze Elsnera są dla mnie także niejako przejawem odczuć ludzi mojego pokolenia, którym dane było wyrastać w jednym świecie, by weryfikować „nasiąkanie skorupki” w nowym. To niedopasowanie jest często tłem wielu wyborów i decyzji, z których rodzą się takie właśnie osobiste tragedie, jak odczucie wyobcowania. Takie echo słyszę też i w tych wierszach, ale być może to już tylko moja nadinterpretacja. Ale na szczęście bohater chyba nie chce na tym poprzestać: "Serce zupełnie mi wyschło, / ale umysł mam jeszcze mięsisty, ciepły." (Wiersz miłosny), "Ktoś z wnętrza krzyczy, by ukazać się / w pełnej barwie." (Precyzja), "Dopiero trę szkło, małymi garstkami wkładam / je sobie w usta. Wypchany będę błyszczał." (Bardzo przepraszam).
To tyle z moich pierwszych wrażeń. Nie ukrywam, że z przyjemnością będę wracać do tekstów Elsnera, prostych, bez efekciarstwa, jak powiedział Pan A. Osobiście ulubiłam sobie „Nikt tutaj na mnie nie czeka” i „Kwiat”.