Literatura

Bo nie jestem Etruskiem?

„Nadeszła era, w której światem będą rządzić ci, którzy panują nad przepływem informacji.”

Fabryka Słów przypomina nam o twórczości Rafała A. Ziemkiewicza z lat 90. minionego wieku dwoma nagradzanymi m. in. – bardzo popularnymi w świecie polskiej fantastyki – Zajdlami. Dzisiaj autora coraz częściej kojarzymy z – co rzadkie w polskich mediach – merytorycznie przygotowanymi wypowiedziami publicystycznymi, które próbują „odkłamać” świat i z którymi nie zawsze się zgadzam. Tę konsekwentną drogę zaangażowania wytyczył sobie Ziemkiewicz już dawno. Świetnie to widać głównie w powieści Pieprzony los kataryniarza. Pozornie Śpiąca królewna ucieka w większe uogólnienie, ale przecież również jest krytyką zastanego stanu rzeczy, obrazu świata, w którym media przekazują tzw. informacje, a tak naprawdę...

 

Public relations

 

W konwoju wiozącym chorą – tytułowa śpiąca królewna – małą dziewczynkę, Olgę, udział biorą także dziennikarze. To właściwie oni napędzają całą akcję, prosząc widzów o wsparcie i prezentując im wzruszające, bo odpowiednio zmontowane migawki. Czytelnik ma jednak okazję zajrzeć za kulisy, przyjrzeć się temu, co tak naprawdę jest celem nie tylko medialnych potentatów, sprzedających śmierć i wrażenia, ale także związkom mafijnych środowisk z pozornie niezależnymi od nich instytucjami.

 

W końcu, co naprawdę czeka Olgę?

 

Nawet imię dziewczynki okazuje się medialnym kłamstwem, o czym dowiadujemy się od Jacqueline Tenard, znanej reporterki:

 

Śpiąca Królewna, jak ją nazwaliście. Ona ma na imię Ina. Ale w Pontoise powiedzieli: co to za imię, Ina? Po jakiemu to? Dziewczynka z Rosji musi mieć na imię Olga, inaczej widzowie będą czuli dyskomfort. No to zrobiliśmy z niej Olgę.

 

Ziemkiewiczowi wierzy się w ten pesymistyczny obraz świata niedalekiej przyszłości, ponieważ maluje konsekwentnie pierwszy plan i uzupełnia go tłem – bardzo prawdopodobną siecią powikłań oraz zależności, ale przede wszystkim dostarcza czytelnikowi całą gamę psychologicznie realistycznych osób. Chociaż przeskakiwanie w narracji w punkty widzenia różnych postaci (narrator cały czas jest trzecioosobowy) wymaga skupienia, to jednocześnie pozwala nam wyjść poza rejestrację rzeczywistości i poznać – a to dla Ziemkiewicza zdaje się ważniejsze – opinie.

 

Opowiadacz angażuje się w świat. Sam go komentuje. Zresztą bohaterowie potrafią z równą błyskotliwością oceniać wszystko, co się wokół dzieje. Sam Perhat – przewodnik konwoju charytatywnego zmierzającego przez Rosję – zwraca się do wspomnianej gwizdy telewizji:

 

A pani sprzedaje spokój sumienia. Bardzo tanio. Jakiś symboliczny grosik na pani fundację, moralne wsparcie, parę minut przed ekranem i już człowiek czuje się szlachetny i dobry.

 

Bo przecież kłamstwa w mediach częstokroć istnieją, dlatego że ktoś ich łaknie. Śpiąca królewna nie skupia się na jakimś abstrakcyjnym wrogu, ale na ocenie wszystkich i – choć zabrzmi banalnie – każdego z osobna.

 

Na kolejnych stronach Ziemkiewicz zadaje sobie pytanie: czy w świecie, w którym człowiek nauczył się, że na wszystko można kupić pigułkę, która sprawę bezboleśnie załatwi jest miejsce na wzajemne zrozumienie się ludzi, na rodzące się uczucie? W świecie, w którym z jednej strony mamy ludzkie grzyby – jak ocenia mieszkańców Zachodniej Europy Perhat.

 

Taki blob przez cały dzień kręci się jak szczur w kołowrotku, żeby nabić sobie kartę magnetyczną, a wieczorem rozwala się przed ekranem, tka tę kartę w szczelinę i płaci ludziom za to, żeby za niego żyli, bo on sam nie ma już ani czasu, ani pojęcia bladego jak.

 

Z drugiej rzeczywistość wschodnią, gdzie każda fundacja charytatywna jest przykrywką mafii, a ludzi, których nie stać na opiekę medyczną wystawia się za drzwi szpitala.

 

Jestem drzewo

 

Drugi w zbiorze utwór jest opowiedziany z nie mniejszym rozmachem i – miejscami – gawędziarską swobodą. Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości w Polsce. Poprzez historię Roberta Ziemkiewicz podejmuje próbę rozliczenia zmian, jakie dokonały się po 1989. Dokąd dojdziemy/doszliśmy? Trudno mówić o motywie arkadii w świcie przedstawionym Pieprzonego losu kataryniarza.

 

Podobnie jak w Śpiącej... to rzeczywistość przepełniona medialnym może nie tyle kłamstwem, co niemówieniem prawdy i pogonią za sensacją. Odbiorcy zaś potrzebują jedynie kojącego uszy szumu, ciągłego utwierdzania […] w fałszywym przekonaniu, że wiedzą, co się wokół nich dzieje. Pytanie o to, jak naprawdę jest, odbija się w tym świcie echem... a może nawet bez echa ginie w przestrzeni. Cały medialny świat stał się tak wiarygodny jak nagłówki tabloidów. Wiktoria – żona bohatera, która pracuje w redakcji jednego brukowca – dostaje do tłumaczenia tekst dotyczący śpiączki, w jaką zapadają kataryniarze. Nie wie, czy mu wierzyć, ale mimowolnie odczuwa niepokój. Tym bardziej, że plik z artykułem nagle znika, prawie jakby żyła w orwellowskiej antyutopii, a nie „wolnej” Polsce.

 

Robert – operator sieci komputerowej, czyli tytułowy kataryniarz – czuje, że zmarnował swój czas, uganiając się za mrzonkami, za ideami wmawianymi przez idoli. Teraz, w świecie pozornej wolności, nie ma już się przeciwko komu buntować, choć czasami wydaje się, że u góry są nadal te same gadające głowy. Zresztą politycy też sprawują władzę tylko pozornie. Nie mają czasu, żeby zdobyć solidną wiedzę niezbędną do wykonywania czynności im powierzonych. Zajmują się przepychanką na stołkach.

 

Powieść Ziemkiewicza staje się próbą odpowiedzenia na pytanie, czy w takim świecie – w sumie bardzo podobnym do naszego obecnego – można jeszcze mówić o „byciu dobrym człowiekiem. Oraz – może przede wszystkim – co znaczy „czuć się Polakiem”, o ile coś znaczy, a nie jest tylko pustym frazesem?

 

Wprowadzając dodatkowo symbole i – bliżej zakończenia – zindywidualizowany bunt Roberta wobec wszelkich dyktatorskich zapędów w imię wyższych racji, Ziemkiewicz podejmuje dyskusję z polskim romantyzmem, a może – pisze współczesne dzieło polskiego romantyzmu.

 

Warszawie przyglądają się pomniki z osranym przez gołębie, stojącym na kolumnie, królem Zygmuntem na czele. Miejsca niby ważne to puste obrazy przeszłości, czasu tak bardzo minionego, że trudno uwierzyć, czy naprawdę kiedyś istniał. A zresztą jeżeli nawet istniał, to goście z jego głębin nie obchodzili już nikogo prócz paskudzących im na głowy gołębi oraz pań w rządowych biurach, zobowiązanych raz na dwanaście miesięcy zamówić rocznicową wiązankę.

 

W tak wyobrażonej – a jednak jakże bliskiej nam – rzeczywistości bycie Polakiem okaże się trudne. Robert jednak znajdzie drogę. Może naiwną, ale ma tego świadomość, gdy mówi, że jest prostym chamem. Jest drzewem wyrosłym z konkretnej ziemi i już wie, dlaczego nie współczuje Etruskom. Z tą wiedzą będzie musiał stanąć do walki z Mefistofelesem. Do walki na Tamtym Świecie.

 

Ogrom danych

 

Może same rozwiązania techniczne wydadzą się dzisiaj – bez mała dekadę po powstaniu obu tekstów – miejscami naiwne, to jednak podstawy światów zaprezentowanych przez Rafała Ziemkiewicza zdają się bardzo bliskie naszej rzeczywistości. Nadeszła era, w której światem będą rządzić ci, którzy panują nad przepływem informacji. Pozornie może się wydawać niemożliwe ogarność nadmiaru informacji, ale to jest właśnie problem sieci. I właśnie to udaje się w Pieprzonym losie kataryniarza Rafałowi Ziemkiewiczowi świetnie zaobserwować: problemem […] nie jest kodowanie danych, ich niedostępność, tylko ich ogrom.

 

Uniwersum Ziemkiewicza staje się w pokrętny sposób Kafkowskie. Zagubieni ludzie nie potrafią sobie odpowiedzieć na podstawowe pytania, które dodatkowo zostały społecznie uznane za nieważne lub naiwne – a przecież nie ma pytań pilniejszych / od pytań naiwnych (Szymborska). Wszyscy mogą wyrazić swój sprzeciw i wątpliwości, ale niektórych nikt nie będzie słuchał, a jeśli nawet usłyszy, nie będzie ich traktować poważnie.

 

Wznowione Śpiąca królewna i Pieprzony los kataryniarza to pozycje, z którymi warto się zapoznać. Szczególnie dlatego, że udaje się w nich uniknąć jednostronności, co częste w prozie zaangażowanej. Nie zawsze będziemy się zgadzać z oceną Ziemkiewicza, ale to dobrze. Dobrze, gdy nie uda się czytelnikowi być obojętnym. Czasami nawet z dobrym publicystą/dobrym pisarzem trzeba dyskutować. Bo czy tak jak Robert-kataryniarz korzenie zapuszczone mam głęboko? Czy naprawdę nie współczuję Etruskom? Czy tak jak bohater rozumiem bycie Polakiem?

 

* * *

 

Polecam!

 

 

© Michał Domagalski

 

Tytuł: Śpiąca królewna. Pieprzony los kataryniarza

Autor: Rafał A. Ziemkiewicz

Wydawca: Fabryka Słów

Miejsce wydania: Lublin

Data wydania: 2012

Liczba stron: 436

Oprawa: miękka

Michał Domagalski

Michał Domagalski premium

42 Poznań/Ostrzeszów
626 artykułów 70 tekstów 2127 komentarzy
Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota od kwietnia 2015 do października 2016. Jako poeta debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015. Mieszka w Poznaniu. Na stronach Biura Literackiego…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 19 lipca 2012 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca