Literatura

Re:akcja. „Reakcja” Susan Faludi

Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom ma urok sekretarki lat pięćdziesiątych. Jej umysł jest rzutki, aparycja nienaganna a organizacja pracy działa sprawnie niczym w dobrze nakręconej maszynie. Nad sobą ma jedynie szklany sufit, od którego prawdopodobnie odbije się pragnąc awansu.

Wizja kobiet związanych pracami domowymi lub tymi, do których dopuszczane są w sferze publicznej (pielęgniarki, fryzjerki, nauczycielki, opiekunki) to świat „reakcji”. Tak wyglądał nowy ład, który za każdym razem przychodził w odpowiedzi na „akcję”  próbę równouprawnienia płci. Kontrrewolucja, której celem było przywrócenie i podtrzymanie tradycyjnego podziału ról społecznych, pojawiła się zarówno po pierwszej fali feminizmu (w latach pięćdziesiątych), jak i po drugiej – po roku osiemdziesiątym piątym. Polaryzacja ról płciowych za każdym razem służyła jako czynnik przywrócenia ładu społecznego. Zwłaszcza po traumie wojny hasła drugiej – kulturowej  fali feminizmu zostały zinterpretowane jako zagrażające status quo i skojarzone z postulatami radykalnymi. Tak rozumiana „reakcja” stała się główną tematyką książki Susan Faludi.

 

„Reakcja” ma jeszcze jedno ważne znaczenie. Polski tytuł stanowi interpretację angielskiego Backlash, co oznacza odrzut broni po wystrzale pocisku. Należy przez to rozumieć, że opór jaki pojawił się po dekadzie feminizmu działał na zasadzie nieuchronnego mechanizmu. Nowy Tradycjonalizm uderzył w emancypację równie bezwładnie jak broń, która podczas wystrzału wymyka się z uścisku. W konsekwencji wolnościowe hasła feminizmu wymierzone w patriarchalny ład społeczny rykoszetem trafiły w kobiety lewicy.

Przeciw polaryzacji płci

 

Bazą dla Nowego Tradycjonalizmu lat pięćdziesiątych stała się polaryzacja sfer wpływu. Faludi od początku do końca książki snuje opowieść o tym jak mentalnie i obyczajowo można przywiązać kobiety do realizowania społecznych oczekiwań związanych z płcią. Podaje szereg przykładów, w których bohaterki kina, telewizji i mediów mają trudność w przedostaniu się ze sfery prywatnej do publicznej. Pokazuje, że „kobiety pracy” tamtych czasów nosiły na sobie swego rodzaju piętno. Jeśli były aktorkami – nie mogły oderwać się od ról eterycznych delikatnych panien marzących o zamążpójściu. Dziennikarki były rzadkością, kobiety ewentualnie dopuszczano do wykonywania „kobiecych” zawodów. Feminizm stoi w opozycji do tych założeń, gdyż jednym z jego głównych postulatów było upublicznienie tego co prywatne. Idąc tym tropem: prywatne zarodki miały stać się przedmiotem publicznej dyskusji, podobnie miało się stać z kwestią prawa do majątku po rozwodzie czy decyzji o losie dzieci. Kolejne postulaty feministycznej kulturowej rewolucji obejmowały mówienie o rodzinie jak o głównym źródle uciemiężenia kobiet; nagłaśniano kwestię edukacji seksualnej i bezpłatnej antykoncepcji. Tak obudzona kobieca świadomość miała ułatwić kobietom przejście ze sfery prywatnej do publicznej.

 

Jednak trend wdrażania w życie równościowych haseł nie utrzymał się długo. Między rokiem 1976 a 1985 ONZ ustanowiło dekadę kobiet. Po niej znów należało dokładniej przyjrzeć się ich sytuacji, o której Faludi napisała w ten sposób:

Jak zauważono w opublikowanym w 1985 roku raporcie AFL-CIO dotyczącym praw pracowniczych, jeśli idzie o wątpliwe sukcesy kobiet na rynku pracy lat osiemdziesiątych: liczba pracujących kobiet wzrasta i sięga dziś pięćdziesięciu milionów; nie widać jednak, aby analogicznie poprawił się ich status ekonomiczny.

Echa dawnych sporów

 

To co w książce Faludi nadal aktualne żywe i do zaobserwowania we współczesnych ruchach feministycznych, to krytyka presji społecznej wywieranej na kobiety - zwłaszcza jeśli chodzi o macierzyństwo (obowiązek bycia matką), sprzeciw wobec poglądu o mniejszych możliwościach kobiet, nacisk na determinację i siłę przebicia kobiet. Zdaje się, że żywy jest również sam spór pomiędzy „feministką” a „nową tradycjonalistką”. Najlepszym tego dowodem są nastroje skupione wokół kobiet decydujących się na opowiedzenie się po którejś ze stron. Nastawienie wobec jednych i drugich dobrze obrazuje krótka dyskusja pomiędzy Katarzyną Bratkowską a Joanną Sapijaszko w programie „Tak czy nie”. 

 

 

Zapis tej rozmowy sprawia, że lektura Reakcji niejako ożywa. Możemy odkryć, że zarówno w latach pięćdziesiątych, jak i teraz Nowe Tradycjonalistki opisywane są jako „atrakcyjne i zdeterminowane”, mówią o sobie w kategoriach „opozycji do feminizmu” i stoją na straży tych samych wartości rodzinnych. Co na to współczesne feministki? Współczesne feministki również nadal walczą o świadomość i prawa, których pragnęły dziesiątki lat temu. Gdyby była to rozgrywka szachowa, ktoś musiałby powiedzieć „pat”.

 

Już na końcu pierwszego rozdziału Reakcji autorka podkreśla ogromne znaczenie solidarności kobiet. Jednak odmienny sposób zdefiniowania problemu determinuje odmienne działanie. Mam wrażenie, że momentami Faludi nie zbliża się do próby zaakceptowania kobiet, które marzą o wychowywaniu dzieci. Gdy pisze o kulturowym przekazie tego rodzaju pragnień często ironizuje na temat „wielkiego biologicznego zegara, który właśnie wybija północ” i jakimiś pozaosobowymi siłami gna kobiety w ramiona pierwszych lepszych mężczyzn. Mam wrażenie, że taki sposób mówienia o różniących kwestiach nie jest w stanie nikogo do siebie zbliżyć. Co więcej, nie pozwala upomnieć się o prawdziwe ofiary adaptacji kulturowej. O kobiety, które podejmując decyzję o usunięciu ciąży cierpią na syndrom poaborcyny, a po jego urodzeniu na baby blues, depresję lub psychozę poporodową.

 

Podnoszone są również głosy, że nie ma takiej jednostki chorobowej jak syndrom poaborcyjny. Nie ma go w medycznych klasyfikacjach chorobowych ani nie ma go na Papui Nowej Gwinei, co nie znaczy, że nie ma go w Polsce. Funkcjonuje u nas, bo jesteśmy krajem katolickim, o wiadomej przeszłości, o chrześcijańskiej tradycji. I kiedy członkini Sekcji Kobiet Ruchu Naodowego mówi do feministki: „Nie wiem czy Panie pomagają kobietom z syndromem postaborcyjnym; takie kobiety się do nas zgłaszają i nam się zwierzają” to odbieram to jako następstwo życia w silnie stradycjonalizowanej kulturze o bardzo sprecyzowanych oczekiwaniach wobec kobiet.

Albo femi, albo wcale

 

W jak bardzo złej sytuacji są feministki? Faludi daje wskazówkę jak precyzyjnie ocenić rozkład sił na kobiecym froncie.

Burzenie się z powodu niesprawiedliwości społecznej i nierówności płci nie jest już niekobiece: stało się po prostu niefajne. (…) Wystarczająco trudno jest ujawnić antykobiece postawy, gdy pojawiają się przebrane w feministyczne stroje. Bez porównania trudniej konfrontować się z wrogiem, który wyznaje, że ma cię gdzieś. Niepohamowana furia żołnierzy ruchu antyaborcyjnego może okazać się lepsza niż niesmak na twarzy bohatera sitcomu.

 

Reakcja uczula, że w procesie zmian społecznych to nie spór, wzajemna niechęć czy niezdolność do solidarności jest tym co najgorsze. Najgorsza w walce o prawa kobiet jest obojętność.

 

 

 

 

Susan Faludi, Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom 

Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013

okładka miękka, stron 756

 

_________________________________________________

* Materiał audiowizualny wyemitowany 29.07.2013 na antenie Polsatu, dostępny na portalu youtube [data dostępu: 10 sierpnia 2013].

https://www.youtube.com/user/CEPERolkV5?feature=watch

Aneta Ilnicka

Aneta Ilnicka

33 Wrocław
8 artykułów 9 komentarzy
Junior Brand Manager, copywriter, wolny strzelec i łowca głów.


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 10 sierpnia 2013 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca