Literatura

Zdrowo oszukani. „Buenos Aires” Marty Handzlik

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o Buenos Aires nie mogłam oprzeć się pokusie poznania i postanowiłam zgłębić marzenie autorki ukryte w topografii miasta doświadczonego przez historię, bogatego w kulturę, odległego o setki mil. Książki podróżnicze, szczególnie te o hasłowych tytułach nawiązujących do określonego obszaru geograficznego przyciągają czytelnika najbardziej – najłatwiej i najmocniej przywołują bowiem systemy wyobrażeń na temat danego rejonu.

 

Kolejną zachętą była okładka – profil Evity przemawiającej do ludu naniesiony w dwukolorze na panoramę stolicy Argentyny. Na rewersie można było przeczytać o czym utwór traktuje i jakie są jego walory, co było inspiracją do napisania książki, kim jest autorka i co udowadnia. Według tych swojego rodzaju listów polecających wraz z nią przemierzamy ogromne miasto, chłoniemy jego gwar, zapach, wdychamy wilgotne powietrze, przeżywamy fascynację odmiennością.

 

Niespełna trzydziestoletnia Marta Handzlik, jak dowiadujemy się na pierwszych stronach, jako nastolatka zafascynowała się postacią Evy Marii Duarte, kobiety z nizin która została żoną prezydenta Argentyny – Juana Perón – i zapewniła mu poparcie milionów rodaków. Autorka relacjonuje podróż do Buenos Aires, podczas której studiuje życiorys Evity oraz klimat miasta w jakim się znalazła.

 

Niestety, już od pierwszej strony czytelnik może czuć się zdrowo oszukany. Pochlebnymi recenzjami, ciekawą okładką i poleceniami na odwrocie książki. Toporny styl pisania, błędy stylistyczne, gramatyczne i składniowe, monstrualne złożenia zdań sprawiające trudności ze zrozumieniem co autorka właściwie chciała przekazać to tylko początek góry lodowej. W jednym z rozdziałów Marta Handzlik pisze: Z kim bym tutaj nie rozmawiała, jak tylko usłyszą, że chcę tu napisać książkę, pytają, czy jestem pisarką. Jakby tylko pisarze mieli monopol na pisanie książek. Myślę, że zanim ktokolwiek napisze książkę i pozwoli na jej opublikowanie powinien udoskonalić swój warsztat chociaż w stopniu minimalnym nawet jeśli nie zajmuje się pisaniem zawodowo czy z powołania.

 

Autorka posiada bardzo ubogi zasób słownictwa, porusza się w tekście jak we mgle. Styl przypomina szkolne wypracowanie licealisty niewprawionego jeszcze w kreowaniu dłuższych konstrukcji. Czasami przeradza się z kolei w coś na kształt plotkarskiej rozmowy kobiet w warzywniaku: Jedzie sobie taki cichutko i jak nie zagwiżdże! Zawału można dostać! Nie ominą nas również zdania typu: Generalnie notatki mam mega dziwne (...) czy Ehhhh... Marta Handzlik często myli pojęcia, używa słów niezgodnie z ich znaczeniem, mnoży powtórzenia albo próbuje ich uniknąć robiąc kolejne błędy.

 

Informacje zawarte w książce nie są w żaden sposób uporządkowane, górnolotne rozważania autorki przeplatane są encyklopedycznymi notkami na temat Evity, zdania oznajmujące często zakończone są znakiem zapytania. Nawet jeśliby pominąć powyższe problemy nie da się zignorować wrażenia, że książka nie została poddana jakiejkolwiek korekcie. Spacje pojawiają się sporadycznie w niewłaściwych miejscach, najbardziej rażące są jednak wielokropki liczące często po cztery, pięć znaków.

 

Odchodząc od strony technicznej tekstu należy naświetlić egocentryzm autorki i to z jakim nastawieniem podchodzi ona do świata a z jakim do siebie samej. Nie da się ominąć tego aspektu ze względu na to, że autorka jest jednocześnie narratorką i uczestniczką części opisywanych wydarzeń. Czytamy na przykład: Odkąd dowiedziała się, o czym zamierzam pisać książkę, codziennie raczy mnie opowieściami pod tytułem: „A dziś byłam w: Casa Rosada, Museo Evita...”. I tak dalej. Normalnie masakra.

 

Podaje nikogo nie interesujące szczegóły na temat własnych upodobań i przeżyć nijak mające się do myśli przewodniej utworu. Porównuje się do żony prezydenta Argentyny doszukując się wyimaginowanych podobieństw: Pod tym względem jestem trochę podobna do Evity. Ona zawsze wierzyła w swoje przeznaczenie. Wiedziała, że będzie kimś ważnym. (...) przeczuwała, że będzie artystką. (...) To w zasadzie dokładnie tak, jak ja. Przecież i ja w wieku piętnastu lat wyruszyłam do innego miasta, do szkoły z internatem. Handzlik chełpi się tym, że wyruszyła w podróż do Argentyny tak jakby było to rzeczywiście kwestią odwagi spełniania marzeń a nie majętności. Wtrąca bezsensowne dygresje mieszczące się w nawiasie, lub na całej stronie. Tym sposobem tracimy minutę życia na czytanie o tym, że autorka nie mogła zasnąć w nocy.

 

Gloryfikuje postać Evy Perón, idealizuje ją nie podając przy tym rzeczowych argumentów, podpierając się jedynie egzaltowanymi ogólnikami. Wykazuje się brakiem wiedzy ogólnej a swoje domniemania opiera na stereotypach.

 

Po lekturze Buenos Aires czytelnik dowie się kilku nowych rzeczy o Argentynie oraz postaciach związanych z jej historią. Do tego lepiej nada się jednak literatura fachowa, internet czy film dokumentalny. Niestety analizowana książka nie spełnia w moim odczuciu jakichkolwiek kryteriów upoważniających do druku.

 

 

Ewelina Pacławska

 

 

 

Marta Handzlik, Buenos Aires

Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2013

okładka miękka, stron 164

 

 

 

kresowiak

kresowiak

13 artykułów 26 tekstów 142 komentarze
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
calvados
calvados 17 marca 2014, 07:55
Recenzja, która oszczędza złego wyboru, z trafną argumentacją, cenna rzecz. Czytałam uwagi krytyka z uśmiechem zadowolenia, warto było przeczytać profesjonalną analizę, by nie przeczytać słabej powieści.
snc2
snc2 18 marca 2014, 09:13
Książkę również czytałam i muszę przyznać, że recenzja mnie dziwi. Zaczęłam mieć wrażenie, że czytałam coś zupełnie innego niż autorka powyższej opinii, z której wieje samouwielbieniem i frustracją.
Korekta książki owszem słaba, ale braków autorki pod względem słownictwa trudno się doszukiwać. Książka jest opisem podróży i prywatnej fascynacji autorki Evą Peron, trudno więc określać ją jako egoistyczną, ponieważ samo założenie jest takie, że ma być ona osobista. Wychodząc z takiej opinii można dojść do wniosku, że autorka recenzji jest egoistką, ponieważ przedstawiła w recenzjii swoje opinie. Stanowi to oczywiste nadużycie.
A książka, ciekawa, barwna, życiowa, mówiąca wiele o rzeczach zwykłych i codziennych, czyli wszystkim tym o czym nam przewodniki po Argentynie nie powiedzą. Książkę zdecydowanie polecam, pracę korektora pomijając milczeniem.
jezowierz
jezowierz 18 marca 2014, 18:25
Mam wrażenie, ze czytałyśmy dwie rozne ksiazki. Jakbym chciala przewodnika to rzeczywiscie bylabym rozczarowana. Ale ja szukałam opisu podróży, wrażeń i to znalazłam.
niniel
niniel 19 marca 2014, 00:32
Zgodze się z poprzedniczkami. Książka zabawna, ciekawa. A że egoistyczna trudno przedstawić swoje odczucia i radość ze spełniania marzeń bez odrobiny egoizmu.
" Handzlik chełpi się tym, że wyruszyła w podróż do Argentyny tak jakby było to rzeczywiście kwestią odwagi spełniania marzeń a nie majętności". Pozwolę sobie zapytać autorkę recenzji ile znanych jej osób wyruszyłoby samemu na drugi koniec świata? Myślę ze kwestia majetności nie ma tu znaczenia. Książkę polecam zdecydowanie.
kresowiak
kresowiak 19 marca 2014, 20:26
Dziękuję za komentarze, pomijając calvadosa wszystkie zostały napisane przez tę samą osobę (tak kochani, istnieje coś takiego jak adres IP), być może przez samą autorkę.
niniel
niniel 21 marca 2014, 10:31
Widzę że autorka recenzji nie jest wstanie zaakceptować krytyki samej krytykując. Nie wiem jak pozostałe osoby piszace dobrze o książce ktora zdaniem recenzentki nie moze sie podobac, ale ja na przyklad mieszkam we włoszech wiec autorką książki, która mieszkaw czechach byc nie mogę. A ksiazka mi sie po prostu podobala
snc2
snc2 26 marca 2014, 20:51
Widzę, że autorka tekstu nie dość, że źle znosi krytykę, to jeszcze nie umie sprawdzić statystyk oglądalnosci na stronie. Doprawdy szkoda, bo gdy już "dorośnie" i nauczy się, że inni ludzie mogą mieć zupełnie odmienne poglądy, a poglądy te nie muszą oznaczać personalnych wycieczek w stronę jej osoby, może pisać naprawdę dobre recenzje. Na chwilę obecną jednak do tego bardzo daleko.

Autorka książki mieszka w Czechach? To doprawdy interesujące i wskazuje na świetny gust. Może gdzieś po sąsiedzku?

Za to książka wraz ze wzrastającym oporem pani "krytyk" podoba mi się coraz bardziej. Te banany i jedzenie, i woda w mieszkaniu, karaluchy i Evita niczym śpiąca królewna (pod warstwą betonu)
omg5
omg5 11 czerwca 2014, 09:40
Bardzo rzeczowa recenzja książki i zgadzam się z nią w pełni. Uważam, że wyrzuciłam pieniądze w błoto kupując tę pozycję. Szczerze odradzam!!!
przysłano: 27 lutego 2014 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca