Literatura

Komisarz Gordon wreszcie po polsku! - premierowa recenzja książki "Pierwsza sprawa" Ulfa Nilssona

Szwedzki detektyw Gordon i jego asystentka Paddy to para przyjaciół, która rozwiąże każdą, nawet najbardziej skomplikowaną zagadkę. W pierwszym tomie śledczy szukają sprytnego złodzieja orzechów.

 

Rzadko zakochuję się w książkowych bohaterach. Właściwie, zdarza mi się to sporadycznie, raz na kilka lat. Tym razem wpadłam jak śliwka w kompot, bo Gordona zaczęłam darzyć wielkim uczuciem już od pierwszych stron.


Jest to dziwne, bo komisarz to dziewiętnastoletni ropuch, w dodatku zupełnie nie w moim guście. Jak jednak nie pokochać zielonego i dobrodusznego policjanta, który – jak ja – uwielbia herbatę i ciasteczka?
W dodatku Gordon jest dociekliwy i inteligentny, nie tylko nie macha spluwą, ale trzyma ją za grubym szkłem, bo nie lubi stosować przemocy. Z upodobaniem za to stawia na wszystkich dokumentach swoją pieczęć i przyucza do zawodu świeżo upieczoną asystentkę, czyli myszkę Paddy.

 

W „Pierwszej sprawie”, która otwiera pierwszy raz wydany w Polsce cykl detektywistycznych przygód, Gordon i jego mała pomocnica muszą znaleźć złodzieja orzechów, który najpierw opędzlował dziuplę wiewiórki Walerii, a potem dobrał się do innych spiżarni.
Znalezienie przestępcy nie jest łatwe, gdyż jego ślady zakrywa wciąż padający śnieg. Poza tym złodziejaszek jest sprytny i potrafi sam je zacierać zerwanymi gałęziami, o które w lesie nietrudno. Krąg podejrzanych wciąż się poszerza, a kolejne orzechy giną z kryjówek.

 

Łatwo domyślić się, że niecny sprawca zostanie w końcu zdemaskowany, ale zanim do tego dojdzie, bohaterowie przeżyją kilka niebezpiecznych przygód.

Ich perypetie są jednak nie tylko groźne, ale i zabawne, bo książka przesycona jest wspaniałym, rozbrajającym poczuciem humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i słownego.

 

Postacie są sympatyczne i trudno ich nie polubić. Nawet oburzona i narwana wiewiórka Waleria wzbudza pozytywne uczucia i bawi swoim zachowaniem, gdy pomstuje na paskudnych zbójników i zbójeckie paskudy.
Komisarz Gordon, mimo że ma na wyposażeniu rewolwer, policyjną pałkę i kajdanki, nie lubi uciekać się do ich stosowania, bo woli rozwiązywać wszystkie konflikty drogą pokojową. Nawet jego asystentka Paddy nie jest w stanie namówić go, by zmienił zdanie.


Gordon tak naprawdę byłby najszczęśliwszy, gdyby było zero przestępstw i zero kar, bo jedne i drugie mu się nie podobają. Najchętniej popijałby gorącą herbatkę albo mleko i zajadał ciastka, które przechowuje w specjalnych puszkach – na każdą porę dnia, by łatwiej było mu się zorientować, czy jest ranek, południe, czy wieczór (jak wiadomo, policjanci mają nienormowany czas pracy, a Gordon jest na służbie 24 godziny na dobę, więc dzięki ciastkom wie, jaka pora dnia nastała).

 

Podobnie rozbrajających sposobów rozumowania jest w książce znacznie więcej i na tym także polega jej urok. Jeśli dodamy do tego żywiołową akcję, pomysłowość bohaterów i dowcipne ilustracje Gitte Spee, świetnie korespondujące z treścią, to mamy idealną książkę dla najmłodszych czytelników.
I nie tylko dla nich, bo każdy dorosły, w którym tkwi jeszcze choćby odrobina dziecka, również dobrze się bawi podczas lektury.

 

Kolejne części detektywistycznego cyklu („Ostatnia sprawa?” i „Jeszcze jedna sprawa”) już wkrótce!

BEATA IGIELSKA

Książka "Detektyw Gordon. Pierwsza sprawa" Ulfa Nilssona (w przekładzie Barbary Gawryluk) ukazała się 17 stycznia 2018 roku, nakładem Wydawnictwa Literackiego

Zdjęcia


Beata Igielska

Beata Igielska

Lubuskie
456 artykułów 57 komentarzy
KSIĄŻKI - mój jedyny NAŁÓG!


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 16 stycznia 2018 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca