21 maja o 20:00 na Dziedzińcu Zamku jest wystarczająco jasno bez sztucznego oświetlenia. Można spokojnie znaleźć wolne miejsce na ławeczkach na stałe zamocowanych przed sceną. Zresztą – tłumu nie było... Można jeszcze zakupić jakieś napoje orzeźwiające – w końcu pogoda za dnia dopisała.
Dwadzieścia minut później – przy akompaniamencie oklasków – na scenę wkrada się Karolina Cicha ze swoim zespołem. Wydaje się skromną osobą, kiedy dziękuje publiczności za przywitanie i krótko wprowadza w projekt Do ludożerców.
Gdy z instrumentów, z gitary, wydobywa się pierwszy fałszywy dźwięk, a artystka żartuje, że to falstart koncertu, jest ciągle tak jasno, iż kolorowe reflektory włączone już na scenie nie wywołują prawie żadnego efektu. Muzyka będzie musiała obronić się sama.
W tym momencie zderzam się z dwoma fenomenalnymi zjawiskami.
Po pierwsze Karolina Cicha raz jeszcze udowadnia, że wiersze Tadeusza Różewicza nie tylko da się zaśpiewać, ale że znalazła dla większości z nich przejmującą oprawę instrumentalną i wokalną. Te „łamane” wielokrotnie teksty, nierytmiczne, wydawałoby się... to nie Tuwim, Asnyk, Mickiewicz, z których wydobywa się sama śpiewana poezja. To jednak, co tkwi w wierszach wolnych Różewicza wpisuje się w stylistykę współczesną, to poezja śpiewana przy instrumentalistach nie bojących się rockowych brzmień, przyprawionych reggae i wieloma innymi pomysłami, które aż szkoda określać konkretną stylistyką.
Po drugie, jeszcze przed chwilą przepełniona skromnością, Karolina Cicha wybuchła na scenie, w pełni oddając się kolejnym utworom. Jeśli spalała się, to w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Jej głos nadawał kolejnym wersom z wybranych wierszy Tadeusza Różewicza bogactwa znaczeń. Widać było, że artystka występuje z pasją. Że świetnie się bawi. I że zespół towarzyszący jej również wie, po co wyszedł na scenę.
„To musi być chropowate i ostre” – powiedziała kiedyś w radiowej Trójce Karolina Cicha. Udało się.
Wydobyła z Walentynek, Księżyc świeci, Ciała i innych wierszy ciekawe, zaskakujące znaczenia. Pozwoliła, może nie inaczej, ale szerzej na nie spojrzeć. Tym bardziej, że robiło się coraz ciemniej i wszystko zaczęła podkreślać gra świateł na scenie. Każdy utwór publiczność zamykała spontanicznymi oklaskami. Zasłużonymi.
Po Różewiczu i przedstawieniu swojego zespołu (Mariusz Mocarski – perkusja, Paweł Stankiewicz – gitary, Paweł Puszczało – bas, kontrabas) Karolina Cicha na bis przypomniała utwór do tekstu Tadeusza Gajcego. Mocny, ciężki, przejmujący. A później już bez zespołu nowy kawałek, coś, nad czym obecnie artystka pracuje. W utworze tym Karolina Cicha wykorzystuje angielski tekst własnego autorstwa. Czekam na cały projekt z niecierpliwością.
Michał Domagalski
Do ludożerców
koncert Karoliny Cichej
21.05.11 godz. 20.00 – 22:00, Dziedziniec Zamkowy, Poznań
Michał Domagalski premium
41 Poznań/Ostrzeszów
626 artykułów
70 tekstów
2127 komentarzy
Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota od kwietnia 2015 do października 2016. Jako poeta debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015. Mieszka w Poznaniu. Na stronach Biura Literackiego…
Zasłużeni dla serwisu
|
Możliwe, że po prostu nie lubię wizji poezji Karoliny Cichej, bo jej wykonanie Gajcego też mnie irytuje...
Abstrahując od konkretnych utworów, czy projektów, ta wokalistka to swego rodzaju ewenement - doktor nauk humanistycznych przecież, niesamowity "pazur" w głosie, z tego co widziałem na koncertach, multiinstrumentalistka - ogromny talent, tego nie można jej odmówić. Ma swoją wizję poezji, która, jednak nie przemawia do mnie w całości, ale to chyba część jej uroku.
Bo już na przykład "Obławę" mojego ukochanego Kaczmarskiego, śpiewaną na festiwalu piosenki studenckiej, przeaktorzyła, że tak powiem, i troszkę mam jej to za złe. Bo ogólnie to jest cudnie i się rozpływam jak czekolada Wedla na desce rozdzielczej Jelcza w upalny dzień.