Shy Albatross, "Woman Blue" (recenzja)

Megafon.pl
Megafon.pl
Kategoria muzyka · 25 kwietnia 2016

Wyobraźcie sobie czołówkę filmu/serialu, która dzieje się na Alasce albo gdzieś w lasach w okolicach Seattle. Piosenkę do takiego obrazka spokojnie mogłaby wykonać Natalia Przybysz ze swoim nowym zespołem Shy Albatross.

Na początku miałam wyjść od tego, że pani Natalia pokochała bluesa, a blues pokochał ją i romans trwa też na płycie Shy Albatross. To byłoby jednak zbyt duże uproszczenie. Na "Woman Blue" blues oczywiście jest obecny, ale bardziej w brzmieniu, w pewnym klimacie.

 

Muzycznie natomiast nowy zestaw kojarzy mi się bardziej ze spokojnymi grunge'owymi rzeczami, balladami czy akustycznymi nagraniami Alice in Chains połączonymi z soulem, folkiem. Ta muzyka jest brudna, ziemista, z hippisowskimi naleciałościami, ale momentami niesamowicie uduchowiona, emocjonalnie wzniosła, pełna dramaturgii.

"Woman Blue" to pozornie dość jednolita, prosta rzecz, zbudowana z zaledwie kilku elementów. A jednak mnóstwo na tym krążku smaczków, detali, subtelnych pobrzękiwań i grzechotania.

 

Całość jest na wskroś organiczna, może nie mroczna, ale i nie słoneczna czy radosna. Oddychająca, przestrzenna. Numery raczej spokojne, snujące się, z rzadka bardziej dynamiczne ("Good Bye Mother Blues"). A nad tym wszystkim króluje głos Natalii Przybysz - silny, głęboki, amerykański, przypominający momentami Melody Gardot.

Słowo pogański ma niekoniecznie pozytywne konotacje, ale jak ulał pasuje do "Woman Blue". To iście pogańska płyta.

 

 

 

Woman Blue
Shy Albatross
Data premiery: 2016-04-15

 

 

Tracklista:
 
1. Moonlight
2. Blind Man Stood On The Way And Cried
3. Lonely Woman
4. See See Rider
5. Dink's Song
6. Good Bye Mother Blues
7. Salangadou
8. Down In The
9. No More Mournin'