Świętujemy 17 czerwca - Dzień Niepodległości Republiki Islandii, drugiej ojczyzny wielu Polaków. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was muzyczną niespodziankę. Poczytajcie i posłuchajcie islandzkiej muzyki z Wywrota.pl
Jaką muzykę odnajdziemy w Islandii, odległym, wietrznym, dość zimnym i słabo zaludnionym zakątku świata? Czy w związku z nordyckim rodowodem tego wyspiarskiego kraju należy spodziewać się czegoś z kręgu nordic folk? A może, tak jak w kontynentalnej Europie, dominują tu popowe trendy? Po wysłuchaniu mniej lub bardziej oczywistych płyt śmiem twierdzić, że Islandia ma swoją odmienną, oryginalną ścieżkę twórczą. Dlatego też spotkanie z muzyką islandzką może być mile zaskakujące nie tylko dla przeciętnego słuchacza.
Różnorodność islandzkich projektów muzycznych łączy melodyjny, intrygujący brzmieniowo język
Artyści stąd pochodzący czerpią oczywiście pełnymi garściami z europejskich tradycji muzycznych, ale potrafią te tradycje przedefiniować, dodać coś od siebie, twórczo poszukując metod i środków wzbudzających pożądane emocje. Cichym sprzymierzeńcem staje się tu język islandzki, który okazuje się zaskakująco melodyjny.
Aktywnych muzyków jest w Islandii wielu i niemal każdy jest godny uwagi. Dlatego też nie jest łatwo przedrzeć się przez bogactwo proponowanych brzmień, aranżacji, interpretacji, pomysłów, przedsięwzięć i gatunków. Wielu artystów tworzy w języku islandzkim, więc trudno ich (i o nich) usłyszeć poza granicami kraju. Internet w poszukiwaniach jest pomocnym narzędziem, często jedynym. Między innymi z tego powodu mój wybór jest powierzchowny i jak najbardziej subiektywny.
Kiedy zacząłem eksplorować te muzyczne pola, zwróciłem uwagę na twórczość kilku artystów. Twórczość różnorodną, ale ostatecznie okazało się, że oscylującą wokół art-popu i post-rocka (choć przyznaję, że jest to zbytnie uproszczenie). Z drobnym wyjątkiem.
Sigur Rós - poszukująca muzyka osadzona w nordyckiej tradycji i język nadziei
Zespół z charakterystycznym falsetem Jónsiego podbił serca wielu słuchaczy na całym świecie. W oryginalnym stylu potrafi tworzyć klimaty od rockowych (Með suð í eyrum við spilum endalaust) po nostalgiczno-ambientowe (Valtari) ale bez oderwania od post-rockowego źródła. Część utworów zespół śpiewa w wymyślonym przez siebie języku nadziei (Vonlenska). Pisanie o ich muzyce nie jest łatwe, tyle niesie ze sobą emocji.
Odważę się jednak powiedzieć, że muzyka Sigur Rós w swojej atmosferze i tajemniczości brzmienia wyrasta niejako z magicznego i nostalgicznego klimatu wyspy lodu i ognia. Jest z nią w organiczny sposób związana.
Okazuje się, że to nie jedyne pola artystyczne jakie eksploruje zespół. Na bandcamp.com można odnaleźć projekt/playlistę Liminal, która według platformy to: “[...] „niekończąca się” ambientowa playlista Sigur Rós, dostarczona przez Jónsiego, Alexa Somersa i Paula Corleya [...]”. Co oznacza termin Liminal? To muzyka „ani tu, ani tam”, gdzieś pomiędzy, „w zawieszeniu”. Spodziewajmy się klimatów ambientowych z elementami drone music.
Múm - niebanalne eksperymenty elektroniczne w stylu post-rock
Przy opisie debiutu płytowego tejże grupy na bandcamp.com, można odnaleźć następujący tekst: „[...] W 1999 r. muzyka elektroniczna była w pełnym rozkwicie. Parkiety taneczne kwitły na całym świecie, ale koncepcja wykorzystania elektronicznych dźwięków w produkcjach akustycznych (lub odwrotnie) była jeszcze w powijakach. Wielu producentów próbowało, większość z nich poniosła porażkę[...]”.
Nie do końca się zgodzę z powyższym twierdzeniem. W muzyce elektronicznej próbowano przed 1999 rokiem łączyć brzmienia akustyczne i elektroniczne i to często z sukcesem. Jednak w przypadku elektroniki tanecznej (techno, dance) trzeba przyznać, że wyniki nie były zadowalające. Czy twórczość Múm to muzyka elektroniczna? A może taneczna? Zależy jak wymienione gatunki interpretujemy. Dla mnie osobiście instrumentarium nie jest głównym wyznacznikiem tylko niesiony klimat. Emocje i nastroje jakie potrafią przekazać słuchaczom członkowie zespołu skłaniają ku stwierdzeniu, że to elektroniczny post-rock (albo odwrotnie). Większość instrumentów używanych przez grupę ma rockowy lub elektroniczny rodowód, ale klimaty jakie usłyszymy są... rockowe? Dużo tu niebanalnego eksperymentu i niewymuszonej ekspresji. Múm zadziwi nieprawdopodobnie spójną mieszanką eterycznego wokalu, huku indie rocka, muzyki ludowej, wyrazistych brzmień elektronicznych i nietypowego rytmu. Trudno to skategoryzować. Posłuchanie Yesterday Was Dramatic – Today Is OK (wydana w wersji angielskiej i islandzkiej) wiele wyjaśni. Coś dla słuchaczy otwartych, szukających czegoś świeżego. Jako ciekawostkę można dodać, że jeden z utworów Múm został zmiksowany przez... Jónsiego z Sigur Rós (When Girls Collide - Jónsi Remix) w stylu dance.
Amiina - kontrast, intensywność i muzyczne światłocienie
Paryż, rok 2013. Na stulecie filmów o Fantômasie Louis’a Feuillade’a (1913 – 1914) Amiina, wśród innych zaproszonych artystów, bierze udział w imprezie haloweenowej zorganizowanej z tej okazji. Muzycy tworzą ilustrację dźwiękową do filmu a wkład Amiiny przeniesiony na płytę nosi prozaiczny tytuł Fantômas. Zawartość tego krążka uraczy słuchacza kolażem brzmień akustycznych i dźwięków o rodowodzie elektronicznym. Kolażem niezwykłym w swej wymowie. Muzyka jaka popłynie jest niemal jak tytułowy pierwowzór -. Niejako „ukrywa się” za jakąś mniej lub bardziej nieuchwytną maską. Co za nią jest? Niby post-rock, niby ambient (raz mniej, raz bardziej elektroniczny), ale też i melodyjne nastroje retro i pożądany „ryt” muzyki filmowej. Odkrycie pełnej tajemnicy tej plamy dźwiękowej wydaje się na wyciągnięcie ręki, ale niemal na każdym kroku okazuje się, że „gonimy” tylko za jakimś naszym wyobrażeniem. To co Amiina proponuje słuchaczom to intrygująca dźwiękowa ilustracja, która może funkcjonować samodzielnie bez obrazu. Tu się liczy kontrast, intensywność, muzyczne „światło i cień”. Mimo nieprzewidywalności i zmienności nastrojów jakie odnajdziemy na płycie muzyka nie jest męcząca. Wręcz przeciwnie. Powstaje wyrazista, nieco surrealistyczna przestrzeń/plama, która na pewno wzbudzi emocje. I to za każdym razem inne.
Björk [Guðmundsdóttir] - ikona stylu i duma narodowa Islandczyków
Pisząc o muzyce islandzkiej nie sposób pominąć Björk. Niezwykle utalentowana, niezależna, łamiąca schematy, ekscentryczna, zbuntowana. Z wyrazistym stylem, którego nie można jednoznacznie zdefiniować (art-pop?). No i ten niepowtarzalny głos. Niezaprzeczalny symbol Islandii. Zainteresowanych odsyłam do jednej z wielu stron szczegółowo przedstawiających artystkę - np. bjork.
Warto wspomnieć, że Björk jako artystka pochodzenia islandzkiego, która odniosła spektakularny międzynarodowy sukces artystyczny jest traktowana w Islandii jak absolutna ikona. Jej muzyka jest wciąż niezwykle popularna na wyspie a na ulicach Reykjaviku można zobaczyć mnóstwo nastolatek z charakterystycznym uczesaniem włosów w dwa małe "koczki".
GusGus - techno-soulowa mieszanka wybuchowa
Na koniec zmienię nastrój na mniej wysublimowany i zaproponuję... małą konną przejażdżkę w wykonaniu GusGus. Twórczość grupy można określić mianem techno-soul. Co to w praktyce oznacza? Muzyka GuGus porusza się między takimi gatunkami jak trip-hop, trance, techno, house, progressive-house i synthpop. Taka różnorodność przynosi raz mniej, raz bardziej ciekawe efekty. Moim zdaniem płyta Arabic Horse jest jednym z tych bardziej interesujących przedsięwzięć zespołu. Nie jest to może typowa propozycja dla miłośników energetycznego poskakania w rytmach techno (niewiele kompozycji czysto instrumentalnych), ale dynamiki tu nie zabraknie. Tytuł albumu jest wyraźną sugestią jaki materiał się na nim znajduje, dynamiczny, porywisty, trochę niespokojny, z ukrytą siłą. Nieco eksperymentalne otwarcie może zbić z tropu niejednego słuchacza, zamknięcie zaś zwrócić uwagę bardziej wymagających odbiorców.
GusGus jest projektem nieustannie obecnym na klubowej scenie tanecznej Europy od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, wywarł niemały wpływ na rozwój tego gatunku.
Na zakończenie mała „wisienka na torcie” - posłuchajcie: Monument (Depeche Mode, A Broken Frame) w wersji GusGus.
tekst: Grzegorz Cezary Skwarliński
redakcja - PiK
PS Pozwolę sobie dorzucić, do tego zestawienia Grzegorza Skwarlińskiego, jeszcze jedną perełkę, specjalnie dla użytkowników Śpiewnika Wywroty:
Smári Tarfur - muzyka gitarowa do medytacji
W tym wypadku, słowa mogą być niepotrzebnym szelestem, posłuchajcie mojego islandzkiego przyjaciela: Son of The Wind. - PiK
Zobacz również: Redakcyjne rozmowy o Islandii – odsłona pierwsza: Jak żyją potomkowie wikinkgów