flanelaumowa, aby zamieść ulicę „za pieniądze mniejsze niźli na niej leżą”zerwała z literą rewolucji. ta sama umowa zapisała w historii robotnika,kiedy ten głaskał chomika. robotnik ma wąsy, dwa palce, literę v.robotnik ma czerwoną koszulę, ciągnie wózek za ręce, jada posiłki łopatą.chomik ma na imię rata, biega w kuli podobnej do świata.
[wyobraź sobie]wyobraź sobie majową, rozkwitającą miłość.wyobraź sobie dziewczęta przyjmujące hostię,z rąk proboszcza. wyobraź sobie ręce proboszcza.wyobraź sobie majową, rozkwitającą miłość.
wyobraź sobie dziewczęta przyjmujące hostięz rąk proboszcza. wyobraź sobie ręce proboszcza.wyobraź sobie wąskie, różowe usta w majtkach.
Nisza Krytycznoliteracka
14 Polska
116 artykułów
11 komentarzy
|
Idziemy zatem dalej - na moje oko niepotrzebny cudzysłów i udziwniona interpunkcja, z tą jednak szybciej sobie poradzę. Zaskakująca metaforyka, rymy najprostsze z możliwych. I teraz kolejna zagadka - kryptografomania czy wiersz piętnastominutówka, łatwy do napisania na zasadzie szybkich skojarzeń, mający zastanowić, zaszokować, nie mający głębszego sensu poza oczywistym przesłaniem lub mający - ale osiągnięty przypadkiem. A może poezja z górnej półki, wyszukana, postmodernistyczna zagadka.
Skłaniałabym się do opcji, że utwór może mieć jakąś głębszą wartość, tym bardziej że czyta się go ciekawie, końcówka lekko zaskakuje. Nie chcę być jednak oszukana kolejnym wytworem masowym, wyglądającym tak samo jak setki innych obecnie drukowanych, których znamiona posiada. Na szczęście niewielkie.
Zaryzykuję zatem i powiem - dobra poezja, a przynajmniej skłaniająca się ku stronie światła. Czekam z niecierpliwością na kolejne utwory, żeby zweryfikować istotę własnych słów i wyobrażeń na temat autora.
Nie może być jednak tak, że czytelnik nie wie nic. Autor zadbał zatem o jedną czytelną wiadomość - jeśli jest wiersz, to z jakiegoś powodu. Wydawałoby się rzeczą oczywistą, że istnienie tekstu literackiego jest wynikiem wewnętrznych rozważań, chęci zwrócenia uwagi czytelników na określony problem - lub - klasycznie na piękno świata składającego się z człowieka i przyrody. Poezja współczesna daje jednak wiele przykładów na to, że wytwory literackie coraz częściej są produkowane tak aby czytelnik za nic nie mógł się domyślić o co chodzi, zazwyczaj dlatego że nie chodzi o nic. Po prostu. Wiersz ma wyglądać, brzmieć zaskakująco, prawić o czymś o czym plebs nie ma pojęcia a my, światli literaci, krytycy, obieżyświaty powinniśmy wiedzieć. I wówczas pojawia się kompleks nowych szat cesarza - nie chcemy być uznani za głupich, a więc szczodrze chwalimy recenzją, krytyką i doszukujemy się Bóg jedyny wie czego. Taranek - mam wrażenie - odchodzi od tego trendu i daje znać, że o coś jednak chodzi, o coś niewyimaginowanego, do czego dostęp ma i Maliszewski i powiedzmy Kowalski.
Bo czy nie o Kowalskim jest mowa? Podobno najprostsze rozwiązania są najlepsze, nie starajmy się zatem szukać dziury w całym i popatrzmy na tekst okiem licealisty który bierze pod siekierę utwory już odkryte i zrozumiane, Barańczaka powiedzmy albo Szymborskiej. Choć styl nowy i epoka na przejściu światów, pewne zasady interpretacji wydają się niezmienne.
O co więc chodzi? Czy Taranek napisał wiersz prawdziwy z krwi i kości a zadrwił jedynie flanelą odwołując się do współczesnej mody zaskakiwania przypadkiem? Ja w tekście widzę Polskę, o to jednak nietrudno zważywszy na los klasy robotniczej. Dziś jednak nie jest tak źle jak było kiedyś. Czyżby?
Im częściej czytam tym bardziej przekonuję się do tekstu. A, może nawet kupię Taranka na papierze. Tymczasem jestem ciekawa opinii innych.
Tu pojawia się zależnościowy model, pojawia się popyt i podaż a między nimi swoista krańcowa stopa substytucji. Moment, w którym dochodzimy do wniosku ile smaku jesteśmy oddać za niesmak i na odwrót tak, by utwór jak najlepiej wyeksploatować i nie odejść z uczuciem, że straciliśmy zbyt dużo smaku bądź niesmaku. Taranek w prosty sposób oddziałuje na wyobraźnię, nie stosuje wysublimowanych środków żeby przekazać treść czy nakazać zrozumienie jak miękkie, stonowane reklamy.
Podobnie jak w utworze flanela proste obrazy wyciągnięte pod siekierę w sposób łopatologiczny przyłapują czytelnika na tym, że poszukuje sensu i zastanawia się. Bo Taranek zostawia do wyboru kilka równoznacznych/nierównoznacznych ale zgodnych odpowiedzi. Czym są różowe usta w majtkach? Metaforą czy ustami osób występujących w tekście? Prawdopodobnie tak.
Paradoks poezji Taranka polega na tym, że jest ona poezją alternatywy dając jednocześnie możliwość wygenerowania znaczeń i zupełnie nowych, zaskakujących aksjomatów wynikających z prostej odpowiedzi - tak czy nie, to czy tamto. A wy co o tym myślicie - poezja Taranka to nieprzerwanie trwający dysonans podtrzymywany pętlą znaczeń czy może próba nieformalnego udowodnienia, że coś jest na rzeczy? W poezji i podgrupach świata skompilowanymi właśnie na jej potrzeby?