Literatura

Świeża krew w poetyckim organizmie

Zakończył się nowatorski projekt „Szkoły z poezją”. Prywatne wrażenia oraz pięć krótkich pytań do Moniki Stopczyk z Fundacji Europejskich Spotkań Pisarzy.

 

 

W liceach mojego rodzinnego miasta, Legnicy, w czasie mojego tam urzędowania, poezja była traktowana po macoszemu. Niewiele osób ją rozumiało, mało kto żywo podchodził do niej z zainteresowaniem choćby historycznym, poeci byli traktowani jako pięknoduchy całkowicie niezwiązane z otaczającą ich rzeczywistością. Lekcje, na których poznawaliśmy największe osiągnięcia liryczne minionych epok, nie wyćwiczyły w nas wrażliwości ze względu na anachronizm prezentowanych tekstów, rzadko poruszających pod względem estetycznym (brak odpowiedniego wykształcenia), emocjonalnym („niezrozumiałość” dzieł) czy politycznym (Nowosilcow nie żyje od bardzo dawna). Współczesna poezja? Zgodnie z ówczesnym podręcznikiem można było wywnioskować, że wraz ze śmiercią Miłosza odeszli już wszyscy poeci tego kraju. Od razu przypomina mi się anegdotka po maturach ustnych, gdy koleżanka z klasy przygotowująca pracę o Różewiczu, żaliła się po egzaminie, że zadali jej pytania o ostatnie dzieła autora Naszej małej stabilizacji. Była święcie przekonana, że po Białym małżeństwie nic innego poeta już nie napisał. Pytała, czy ktoś o tym wiedział. Nikt nie wiedział.

 

Nie jest to tak naprawdę wina uczennicy, nie jest to wina nauczyciela, a systemu edukacyjnego, który stawia na mielenie w kółko poematów Mickiewicza i Słowackiego, arcydzielnych co prawda, ale zbyt przestarzałych, by mówiły nam coś o świecie współczesnym oraz pobudzały do intensyfikacji poszukiwań na własną rękę współczesnych twórców. Sytuacja w szkołach nie wróży, by zmieniło się cokolwiek w najbliższych latach, a uczniowie wciąż będą się zastanawiać, czy możliwa jest poezja po Herbercie.

 

Stąd moje ożywienie na działania projektu Szkoły z poezją”, organizowanego przez Fundację Europejskich Spotkań Pisarzy. Początkowo uznałem to za chybiony pomysł, kolejny sposób na zniechęcenie młodzieży do literatury, szczególnie zaś poezji. Uważałem, że znacznie skuteczniejsze są promocje pozaszkolne, spotkania autorskie w księgarniach, festiwale literackie, etc. Tymczasem wszystkie moje przeczucia okazały się chybione jak strzały polskiej reprezentacji w meczu z Czechami. Pierwszy raz uświadomiłem to sobie, gdy na spotkaniach w Biurze Literackim zauważyłem znaczny przyrost widowni w przedziale wiekowym 16-19 lat. Na kolejnych było coraz lepiej. Obserwowali z zainteresowaniem. Kupowali książki. Świeża krew znalazła drogę do organizmu poetyckiego.

 

Na powodzenie „Szkoły z poezją”, w której udział brały trzy wrocławskie licea: IV im. Stefana Żeromskiego, XII im. Bolesława Chrobrego oraz XIII im. Aleksandra Fredry, wpłynęło kilka ważnych czynników. Po pierwsze była to możliwość prowadzenia bloga, na którym uczniowie publikowali swoje wrażenia z lektury. Nie śledziłem ich dokładnie, jednak kilka recenzji zapadło mi w pamięć. Licealiści potrafili z dużą wrażliwością opisać lekturę, nieraz celnie spuentować własne myśli. Dodatkowo nie zatrzymywali się wyłącznie na książkach wydanych przez Biuro, a najciekawszym wpisem był ten przypominający poetkę języka romskiego, choć to już osobny temat. Po drugie do szkół zawitali poeci i krytycy literaccy. Mogli opowiedzieć o sobie i swojej pasji bezpośrednio do zainteresowanej młodzieży. Jak wiele takie spotkania znaczą, można przekonać się w relacjach prowadzonych na blogach szkół. Wydawały się dużo bardziej wesołe i intrygujące, niż ma to miejsce podczas spotkań z dorosłymi już czytelnikami, zazwyczaj znających działalność poetycką od podszewki. Po trzecie zaś projekt nie zatrzymał się wyłącznie na nudnej a ważnej działalności edukacyjnej, lecz zyskał charakter dobrej zabawy i rywalizacji (którą to wygrało IV Liceum, chociaż moralnie i intelektualnie nie ma tu żadnych przegranych).

 

Podczas finału projektu i ogłoszeniu wyników uczniowie mieli szansę wypowiedzieć się i zaprezentować swoje osiągnięcia. Radosna atmosfera utwierdziła mnie w przekonaniu, że można dotrzeć do młodzieży ze współczesną poezją bez patosu, staroświeckich metod nauczania i niemodnych symboli. Oby ta tendencja utrzymała się jak najdłużej.

 

Na kilka pytań dotyczących „Szkoły z poezją” zdecydowała się odpowiedzieć Monika Stopczyk, koordynatorka projektów Biura Literackiego i Fundacji Europejskich Spotkań Pisarzy.

 

 

 

Marcin Sierszyński: Skąd wziął się pomysł na „Szkołę z poezją”? Nie jest trochę tak, że to kolejny sposób na zmuszanie do czytania młodzież, czego oni szczerze nie cierpią?

 

Monika Stopczyk: „Szkoła z poezją” to kolejny pomysł na zainteresowanie literaturą młodych ludzi, który dołącza do „Laboratorium” czy „Pogotowia poetyckiego” – inicjatyw realizowanych przez Biuro Literackie. Tym razem, już pod szyldem Fundacji Europejskich Spotkań Pisarzy, chcieliśmy zaproponować licealistom wyprawę w nieco inne obszary literackie, na których odwiedzenie z różnych powodów nie pozwala realizowany na lekcjach języka polskiego program. O młodzieży, która przystąpiła do projektu na pewno nie można powiedzieć, że stroni od książek. Wielu uczniów pozytywnie zaskoczyło nas znajomością twórczości Sosnowskiego czy Tkaczyszyna-Dyckiego, których przecież na zajęciach nie poddają analizie. Te osiem miesięcy pokazało, że nawet uczniowie klas matematycznych lub biologicznych regularnie sięgają po tomiki poetyckie i literatura jest ważnym obszarem ich fascynacji.

 

Udało się zrealizować wszystkie cele projektu, czy może coś pozostało nieosiągalne?

 

To było absolutnie premierowe przedsięwzięcie i ryzyko rozmaitych potknięć było w nasze działania wpisane. Sporo rzeczy się powiodło, a to co nie do końca spełniło nasze, jak i uczestników, oczekiwania, w przyszłości na pewno zostanie skorygowane. Pierwsza edycja, mimo iż eksperymentalna, udowodniła, że warto poświęcać czas i energię na tego typu przedsięwzięcia i pokazała, że naprawdę nie brakuje wśród nastolatków osób, które mają coś interesującego do powiedzenia, zaprezentowania. Trzeba im tylko stworzyć pole, na którym będą miały możliwość zabrać głos, czy wykazać się swoimi zdolnościami.

 

Jak uczniowie liceów przyjmowali poetów w swoich szkołach? Jak autorzy radzili sobie z tak trudną publicznością?

 

Raczej powiedziałabym „wymagającą”, by zupełnie bezzasadnie nie przywoływać tu na myśl określenia „trudna młodzież”. Prowadzący zajęcia doskonale poradzili sobie z postawionym przed nimi zadaniem. Nawiązanie kontaktu i zainteresowanie tematem następowało zazwyczaj bardzo szybko i owocowało aktywną pracą całej grupy. Zdarzało się, że po półtorej godziny zajmowaliśmy jeszcze przerwę (żal było przerywać toczącą się dyskusję lub grad pytań) i potem ekspresowo musieliśmy jechać do kolejnej szkoły. Prowadzący chwalili sobie grupy, z którymi pracowali i bardzo pozytywnie wypowiadali się na temat zajęć z licealistami. Wiem też od samych uczniów, że te spotkania dużo im dały i stanowiły wartościowe urozmaicenie codziennych zajęć lekcyjnych. To ważny element projektu, na który w przyszłości zdecydowanie trzeba kłaść spory nacisk.

 

Jak prowadzenie blogów i spotkania z autorami zmienia postrzeganie współczesnej literatury wśród młodzieży?

 

O to trzeba by już zapytać samych licealistów. Myślę, że w wielu wypadkach kluczowy okazał się aspekt poznawczy. Możliwość zetknięcia się z twórczością zupełnie nieznanych dotąd autorów z zagranicy, ale też twórców krajowych. Poza tym pierwsze wprawki krytycznoliterackie i zmierzenie się z niełatwym zadaniem, jakim jest napisanie szkicu czy recenzji tomiku poetyckiego. Ujawniły się dzięki temu osoby, które mimo bardzo młodego wieku dysponują, nazwijmy to „dojrzałością czytelniczą”, ale również lekkim piórem. Co więcej, wszystko to podparte było solidnym zapleczem merytorycznym i w efekcie dało interesujące i dobrze napisane teksty. Świetnie, jeśli choć część z tych osób będzie nadal pracować nad swoim warsztatem.

 

„Szkoła z poezją” szykuje się już pewnie do następnej edycji. Możesz zdradzić, co czeka uczniów w następnym roku szkolnym?

 

II edycja ruszy najprawdopodobniej już jesienią. Planujemy wprowadzić szereg zmian, są nowe pomysły na aktywizowanie uczestników projektu. Na pewno dołożymy wszelkich starań, żeby umożliwić wrocławskim licealistom udziału w ciekawym przedsięwzięciu. Tym, którzy już zaczytują się w poezji postaramy się pomóc pogłębić tę pasję, a pozostałych, którzy po książki sięgają może nieco rzadziej, spróbujemy do niej zachęcić. 

 

Marcin Sierszyński

Marcin Sierszyński premium

34 Wrocław
131 artykułów 5 tekstów 6555 komentarzy
Opiekun sekcji poetyckiej od stycznia 2008 roku do czerwca 2010 roku, prozatorskiej od kwietnia do września 2011. Redaktor prowadzący serwisu od lipca 2013 do marca 2015. Redaktor projektu Nisza Krytycznoliteracka i recenzent literacki. Aktywista…
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
Justyna D. Barańska
Justyna D. Barańska 21 czerwca 2012, 09:01
Tak źle w Legnicy? Pamiętam, ze swego czasu mieliśmy tu wysyp twoich ziomków, którzy poezją byli zainteresowani. Fajnie, że ruszają dookoła ciekawe projekty, dość mobilizujące, ale z drugiej strony... Ludzie zawsze docierali do poezji. Pewno, że nie był to tłumy, jednak droga piękna.
Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński 21 czerwca 2012, 11:07
W Internecie jest o wiele łatwiejszy dostęp do takich rzeczy. Nie mówię, że źle jest tylko w Legnicy, odwołałem się do niej jako miejsca, gdzie pobierałem wykształcenie. Podejrzewam że podobne sytuacje dzieją się także w większych miastach, jak Warszawa czy Kraków.
przysłano: 20 czerwca 2012 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca