Teatr

DIALOG-WROCŁAW: „Warum. Dlaczego pan R. wpada w szał?” (recenzja spektaklu)

Susanne Kennedy jest najbardziej obiecującym reżyserem niemieckiej nowej fali. Już podczas swoich studiów w szkole teatralnej była kilkukrotnie nagradzana za swoje błyskotliwe i odważne pomysły. Jej przedstawienia są radykalne, a ona sama nie boi się sięgać po najtrudniejsze teksty klasyków. W swoim akademickim dorobku ma między innymi Tango Mrożka czy Heddę Gabler Ibsena.

 

W Polsce, na VIII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław, zaprezentowała swój spektakl z 2013 roku: Warum. Dlaczego pan R. wpada w szał? – inspirowany filmem Michaela Fenglera i Rainera Wernera Fassbindera, zrealizowany z teatrem Münchner Kammerspiele.

 

Scena jest zaadaptowana na sterylne pomieszczenie, w całości wyłożone jasną boazerią. A na niej niewiele elementów scenografii, zmieniających się w zależności od sytuacji przedstawianej w danym momencie. Budowa akcji jest fragmentaryczna – kilkanaście scen rodzajowych, luźno ze sobą połączonych. Jedynie fragment odgrywany w sklepie z płytami powtarza się kilka razy, jakby refren lub oś spektaklu. Może się wydawać, że taka konstrukcja jest czymś prostym i jednocześnie nowatorskim, jednak przy tym bardzo łatwo stracić uwagę widowni.

 

Konwencja jest prosta – bohaterowie spotykają się w samochodzie, w pracy, w pubie, czy w salonie. W najprostszych, codziennych sytuacjach. Jednak nie rozmawiają ze sobą, jedynie wypowiadają słowa, przekazują komunikaty, trudno powiedzieć czy któraś postać oprócz mówienia także słucha. Ten zabieg jest dodatkowy wzmocniony tym, że aktorzy nie wydają z siebie dźwięków. Dialogi zostały wcześniej nagrane i puszczone z offu.

 

Aktorzy grają w silikonowych maskach, a ich ruchy są zbliżone elastycznością do ruchów plastikowych lalek Barbie (siedzenie na krześle bez zginania kolan itp.) Mimika jest martwa, jedynie oczy są rozbiegane, poszukują uwagi innych osób. Taki zabieg może wydawać się komiczny, jednak śmiech jest jedynie fasadą ludzkiej katastrofy.

 

Główny bohater, pan R.(Edmund Telgenkämper), jest typowym przedstawicielem klasy średniej. Pracuje w korporacji, ma szefa, którego nie chce zapraszać do domu na kolację, znajomych których nie toleruje i zaborczych teściów, którzy zainteresowani są jedynie jego przyszłym awansem. Wszystko brzmi znajomo, gdyż opisuje problemy połowy dorosłej populacji XXI wieku.

 

Nikt nikogo nie słucha, nikt nie chce nikomu pomóc.  

 

Podobno ta sztuka ma wydźwięk bardziej pesymistyczny i radykalny niż oryginał filmowy. W pozornie prostej historii można doszukiwać się wielu przejawów pesymizmu. Pan R. próbuje kupić płytę z piosenką w rytmie di-da-da. Chce ją podarować żonie, gdyż wydaje mu się, że ją tym uszczęśliwi. Niestety nic takiego nie ma miejsca. Los jego żony oraz kilku innych domowników wypełnia się za pomocą marmurowej statuy aniołka.  

 

Dlaczego pan Raab wpada w szał? Bo jest samotny, oszukany i zmęczony. Dlatego, że najbliższe mu osoby nie słuchają go, a wszyscy wokół są nastawieni są jedynie na zarabianie i wydawanie. Dlatego, że jak wielu młodych ludzi, zostaje oszukany. Pełna gama życiowych rozczarowań sprawia, że życie zamienia się w piekło a brak uczuć kumuluje się w agresję.

 

Ten spektakl to cichy manifest. Mimo, że momentami jest bardzo zabawny, to wcale nie ma mieć takiego wydźwięku. Jest to raczej traktat o uniwersalnym i pesymistycznym wydźwięku, przedstawiony jako ciekawy formalno-teatralny eksperyment.

 

Justyna Elżbieta Barańska

 

Zdjęcia


Justyna Elżbieta Barańska

Justyna Elżbieta Barańska

31 Wrocław
365 artykułów
Ministerstwo Sztuki


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 24 pazdziernika 2015 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca