Twórcy filmu chyba na dobre zrezygnowali z najbardziej kontrowersyjnych wątków zawartych w pierwszej części Zeitgeist. Nie zajmują się już demaskowaniem religijnych historii czy też drążeniem niejasności, przyczyn i konsekwencji towarzyszących zamachom 11 września 2001. Skupiają uwagę na stojących przed ludzkością wyzwaniach. Bo ludzkość ma problem. Niemal dotykamy go nosem, a mimo to zdajemy się go nie zauważać. Kurczą się globalne zasoby surowców, wody i jedzenia. Jednocześnie rośnie nasze uzależnienie od banków i ryzyko ogólnoświatowego kryzysu.
Grzech główny: chciwość.
Twórcy filmu winą za taki stan rzeczy obarczają system monetarno – rynkowy. To on, sam w sobie, degeneruje ludzi i świat. Ku forsowaniu takiego poglądu skłania przestudiowanie mechanizmu konsumpcji oraz sposobu, w jaki pęcznieje światowa bańka zadłużenia. Truizmem jest, że jesteśmy niewolnikami pieniądza, kredytu, pracy. Banałem jest, że pieniądze szczęścia nie dają. Rozwój mierzony wysokością PKB nijak nie ma się do szczęśliwości Amerykanów, Japończyków czy Chińczyków - narodów wypracowujących największy przychód. Według danych magazynu „Forbes”, szóstym najszczęśliwszym krajem świata jest niezamożna Kostaryka, daleko w tyle zostawiająca ekonomiczną potęgę – USA.
Ekonomia to najdziwaczniejsza działalność w historii człowieka. Facet, który przelewa aktywa z jednego wirtualnego miejsca w drugie, zarabia kwoty niewyobrażalne dla osoby poświęcającej życie produkcji przedmiotów czy pożywienia. Giełda „wytwarza zysk”, kupując i sprzedając „papiery wartościowe”. Cena akcji czy obligacji wynika z tego, ile ktoś jest gotów za nie zapłacić. Załamanie cen na giełdzie może położyć na łopatki radzące sobie w realnym świecie przedsiębiorstwo. Reklama pochłania więcej pieniędzy, niż sama produkcja. (Nieprawdaż, koledzy copywriterzy?)
Świat oparty na systemie monetarno – rynkowym nie ma wyboru. Musi generować coraz większy zysk. Konsumpcja musi rosnąć, bo bez wzrostu obrotów nie ma możliwości pokrycia odsetek, które doliczane są do każdego kredytu. Banki dają nam nie istniejące i nie mające w niczym realnym pokrycia pieniądze w zamian za zobowiązanie spłaty długu w przyszłości. Wraz z odsetkami. Umożliwiają zakup towarów, na które nas jeszcze nie stać. Pożyczają też pieniądze producentom – by ci mogli stworzyć dla nas towary. Spirala długu się nakręca, a ludzkość kręci się razem z nią – przekonana, że inaczej być nie może.
W procesie produkcji szczególny nacisk kładzie się na wydajność. Im wydajniejsza produkcja, tym większy zysk. Wyprodukowany towar wydajny jednak nie jest. Producenci celowo stwarzają produkty, które po kilku latach nadają się jedynie do wyrzucenia, do wymiany na coś nowszego. Śmieci to – z punktu widzenia gospodarowania zasobami Ziemi – strata. Paradoksem jest, że dla współczesnej światowej ekonomii każdy śmieć wiąże się z zyskiem – wyrzucasz stary komputer i kupujesz nowy. Realne zasoby ziemi przemieniane są w nierealne ciągi cyfr na kontach bankowych.
Zorientowanie na zysk generuje nierówności, stymuluje korupcję, wojny, ubóstwo i przestępczość. Żyjemy w świecie, gdzie 1% ludzi posiada 40% wszystkich dóbr. Ma też narzędzia, by przejmować więcej.
Cnoty kardynalne: roztropność i umiarkowanie.
Film przedstawia szerszemu audytorium Projekt Venus, będący owocem wieloletnich prac Jacque’a Fresco i Roxanne Meadows. Jego teoretyczne założenia opierają się na przewartościowaniu ideałów. Jeśli ludzkość zamiast na zysku, skupi się na samorealizacji, możliwy ma być postęp technologiczny umożliwiający zaspokajanie ludzkich potrzeb przy możliwie najmniejszym zużyciu nieodnawialnych zasobów planety i racjonalnym użyciu zasobów odnawialnych. Zdaniem Fresco, kluczowe byłoby przejście od systemu monetarno – rynkowego do modelu gospodarki opartej na zasobach.
Film podsuwa pewne możliwości, sugeruje zmianę sposobu myślenia, nawołuje do ogólnoświatowej dyskusji. Nie daje jednak gotowych odpowiedzi. Projekt Venus to wizja futurystyczna, projekt przebudowy całego społeczeństwa. Najpiękniejszą słabością Projektu Venus jest założenie, że ludzie świadomie zrezygnują z tego, co już trzymają w garści. No bo jak przekonać koncerny, które od dziesięcioleci walczą o wyłączny dostęp do ropy czy złóż koltanu, że zasoby planety stanowią wspólne dobro ludzkości?
Film ma sporą wartość poznawczą. Poza tym, że przypomina nam o tym, co wiemy skądinąd, daje też impuls do samodzielnego myślenia – demoralizującej czynności, mało popularnej we współczesnym świecie.
Poglądy głoszone w Zeitgeist: Moving forward mogą nasunąć skojarzenia z komunizmem, a to dyskredytuje w wielu oczach całość wywodu, jakkolwiek by nie był on argumentowany. Zanim jednak rzucicie kamieniem, obejrzyjcie film.
©Artur Żejmo/ Nisza Filmowa
Pokazy filmu Zeitgeist: Moving forward:
Bydgoszcz: 22 stycznia 2011, 18:30 Akademicka Przestrzeń Kulturalna, ul. Królowej Jadwigi 14 (wjazd przy ul. Naruszewicza)
Gdańsk: 21 stycznia 2011, 22:30 Klub "Metro", ul. Miszewskiego 12
Katowice: 23 stycznia 2011, 16:00 Centrum Konferencyjne (sala b), ul. Opolska 22
Poznań: 20 stycznia 2011, 21:00 Kino "RIALTO", ul. Dąbrowskiego 38
Warszawa: 22 stycznia 2011, 16:00 Dom Kultury "Świt", ul. Wysockiego 11
Stargard Szczeciński: 22 stycznia 2011, 17:00 Stargardzkie Centrum Kultury, ul. Piłsudskiego 105 (Mała Scena)
We Wrocławiu Ruch Zeitgeist zorganizował całotygodniowy pokaz filmów:
18.01 – 18:00, GUMOWA RÓŻA, ul. Wita Stwosza 32: Zeitgeist: Moving Forward
19.01 – 19:00, GUMOWA RÓŻA, ul. Wita Stwosza 32: Awakening
21.01 – 18:30, NALANDA, Pl. Kościuszki 12: Food Matters
23.01 – 17:00, Wagon Club, Pl. Orląt Lwowskich 20A: Zeitgeist: Moving Forward
http://tzmpolska.org/ - polska strona Ruchu Zeitgeist
Zeitgeist: Moving forward (2011)
Reżyseria: Peter Joseph
Scenariusz: Peter Joseph
Muzyka: Lili Haydn, Peter Joseph, Yes
Obsada: Peter Joseph, Jacque Fresco, Ashton Cline, Roxanne Meadows
Czas trwania: 120 minut
Dystrybutor: The Artivist Film Festival
Artur Żejmo
44 Wro
11 artykułów
22 komentarze
|
Chociaż wykorzystanie nowych źródeł energii wyglądało ciekawie.
Najgorsze jest to, że te filmy, nie są realizowane w sposób czysto edukacyjny, tylko narzucają pewne wnioski. Zastrzegają oczywiście, że nie trzeba się z nimi zgadzać, ale jednak to robią. W przeciwieństwie np do "Money as debt", które ma czysto edukacyjną rolę.
Trudno jest więc określić intencje jakie kierują producentami tych filmów :/
Projekt Venus faktycznie wygląda na utopię... Ten pomysł traktuję bardziej jaką konstrukt teoretyczny, stymulant do samodzielnego poszukiwania rozwiązań. Myślę, że takie rozwiązania są możliwe do wdrażania jedynie na skalę lokalną. Ale są możliwe. W ujęciu globalnym mnozy się zbyt wiele poroblemów. Gdzie zbudować takie miasta przyszłości, skoro już mamy planetę zapaćkaną miastami? Jak odzyskać dla całej ludzkości czy lokalnej społeczności zasoby kontrolowane przez państwa i koncerny? Jak przeskoczyć zastrzeżenia patentowe, wiążące ręce w przypadku wszelkich innowacji? Jak przekonać do tego wszystkiego kilka miliardów ludzi? Nie odnajduję na to odpowiedzi ani w filmie, ani w swojej głowie.
"Perswazyjne" to, w przypadku Zeitgeista, określenie eufemistyczne; użyłabym raczej terminu "propagandowe".,A do tego "sekciarskie"; to ta sama retoryka powszechnego potępienia wszystkiego przez grupę osób wiedzących, jak sądzą, lepiej.
Krytyka pieniądza, będącego ideą wydaje mi się większą bzdurą, niż utopijny "projekt Wenus" (To było już miliard razy, kto przy zdrowych zmysłach jeszcze wierzy w utopie?); sądzę, że taka forma rozliczenia, w której wartość opiera się na w i e r z e w tę wartość i wzajemnym zaufaniu jest wyższą formą, aniżeli srebrne denary. Denary są dobre na czasy przydrożnych rozbójników, gdy nikt nikomu nie ufa, a wartość umowna zmienia się już za miedzą, ergo: nieprzewidywalne. Zresztą, metale również mają wartość uwarunkowaną sytuacją, więc jeżeli chcielibyśmy skupić się na czymś relatywnie bezwzględnym, pozostałby nam prymitywny barter przy użyciu jedzenia oraz wody (i raczej niczego więcej), który na dodatek szalenie komplikuje sprawę wymiany towaru dokładnie na to, czego chcemy i w takiej ilości, w jakiej tego potrzebujemy. Poszukiwanie stałej , wymiernej wartości cofnęłoby nas do jaskiń. To wszystko śmierdzi mi szukaniem najprostszego wyjścia + obwinianiem nieokreślonego "systemu".
Do tego "Zeitgeist" jest wewnętrznie sprzeczny. Twórcy mówią, o idei, o utopii, o tym, że "jeśli ludzkość zamiast na zysku, skupi się na samorealizacji, możliwy ma być postęp technologiczny umożliwiający zaspokajanie ludzkich potrzeb przy możliwie najmniejszym zużyciu nieodnawialnych zasobów planety i racjonalnym użyciu zasobów odnawialnych". Krytykują natomiast mającą długą tradycję i piękną w z a ł o ż e n i a ch ideę pieniądza symbolicznego. Proszę spojrzeć, co się stało z tą ideą. To nie pieniądz jest zły, tylko niektórzy ludzie, a rzekoma rewolucja twórców Zeitgeista opiera się właśnie na człowieku, na sześciu miliardach ludzi, spośród których każdy jest inny i względnie nieprzewidywalny. Ja rozumiem, że zrównanie wszystkich to aniołów, oczywiście wedle wyobrażenia Twórców, to byłoby wyjście idealne, ale jesteśmy, dzięki Bogu, różni. I dobrzy, i źli. I zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo Twoja Utopia będzie najgorszym koszmarem w życiu.
Sytuacja pieniądza i rynku to nic innego, jak projekcja rezultatów projektu Wenus. Inaczej nie będzie, od kilku tysięcy lat się tym zajmujemy.