Za nami kolejna gala rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Podczas ogłaszania nazwisk kolejnych laureatów, zastanawiałem się, czy choć jeden film zdoła zaskoczyć mnie swoim tryumfem w którejkolwiek z ważniejszych kategorii. Cóż – i tym razem musiałem obejść się smakiem. Oscary, przykro to mówić, zaczynają skupiać się na niebywale wąskiej grupie filmów...filmów zdecydowanie wysokobudżetowych i często, takie jest moje zdanie, nie zasługujących na statuetkę uosabiającą lata wspaniałych sukcesów światowej kinematografii.
Najwięcej nagród, zgodnie z przewidywaniami, otrzymał film, który zgarnął także większość
przedoscarowych laurów, czyli Jak zostać królem. Najlepszy film, reżyseria, aktor pierwszoplanowy, scenariusz oryginalny – oto kategorie, w których zwyciężyła historia Toma Hoopera. Nie można odmówić temu filmowi ogromnej solidności i polotu w grze aktorskiej. O jego sile stanowi także pewna uniwersalność, gdyż nie mówi się tu o historii króla, a o historii człowieka. Jest to oczywiście film wart obejrzenia, ale gdy ma się w pamięci takie produkcje jak Lot nad kukułczym gniazdem (reż. Miloš Forman, 1975), Ben-Hur (reż. William Wyler, 1959), Przeminęło z Wiatrem (reż. Viktor Fleming, 1939) czy choćby którąkolwiek z części Tolkienowskiego Władcy Pierścieni (reż. Peter Jackson), wówczas tegoroczny zwycięzca znacznie traci w oczach odbiorców.
Tyle samo nagród przypadło The Social Network. Historia życia twórcy Facebooka – Marka Zuckerberga, podobnie do Jak zostać Królem, jest dobrym filmem. Należy pogratulować przede wszystkim wspaniałego scenariusza, za który zresztą został nagrodzony (zwycięzca w kategorii: scenariusz adaptowany). Tu jednak powtarza się historia nakreślona wcześniej. W zestawieniu z produkcjami zbierającymi podobną ilość statuetek w latach wcześniejszych, The Social Network nie wypada najlepiej.
Miłym akcentem było nagrodzenie absolutnie fenomenalnej w Czarnym łabędziu Natalie Portman. Darren Aronofsky stworzył film przypominający jego wcześniejsze osiągnięcia. Obecny motyw obłędu zestawiony z niebywałą inteligencją to u niego stały obrazek. Nie szkodzi. Gra Portman i jej poświęcenie włożone w rolę (schudła przeszło 20 kg) musiały zostać zauważone – tak też się stało. Aktorka została uhonorowana Oscarem za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą.
Incepcja, Alicja w Krainie Czarów, Toy Story 3, Fighter i inne produkcje pozostały zdecydowanie w cieniu trzech pierwszych filmów. Nie liczba statuetek, a ich jakość świadczy bowiem o końcowym sukcesie. Największym przegranym gali należy jednak okrzyknąć najmłodsze dziecko braci Coenów – Prawdziwe męstwo. Film otrzymał aż 10 nominacji, przy czym nie udało mu się zwyciężyć w żadnej z kategorii.
Poza tym gala nie wyróżniała się właściwie niczym. Nawet duet prowadzących, Anne Hathaway i James Franco, okazał się niebywale bezbarwny.
Obawiam się, że jeśli Oscary nie otworzą się na nowe horyzonty, zwyczajnie utoną we własnej pysze. Niesłabnące głosy o coraz niższym z roku na rok poziomie nagradzanych filmów z całą pewnością nie robią dobrej reklamy tej, wydawałoby się, najbardziej znaczącej nagrodzie w świecie kina.
Jacek Podgórski/ Nisza Filmowa
Poniżej pełna lista nagrodzonych wraz z kategoriami:
NAJLEPSZY FILM: Jak zostać królem
REŻYSERIA: Tom Hooper - Jak zostać królem
AKTOR PIERWSZOPLANOWY: Colin Firth - Jak zostać królem
AKTORKA PIERWSZOPLANOWA: Natalie Portman - Czarny łabędź
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY: Christian Bale - Fighter
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA: Melissa Leo - Fighter
SCENARIUSZ ORYGINALNY: David Seidler - Jak zostać królem
SCENARIUSZ ADAPTOWANY: Aaron Sorkin - The Social Network
FILM ANIMOWANY: Toy Story 3
EFEKTY SPECJALNE: Incepcja
ZDJĘCIA: Incepcja
MONTAŻ: The Social Network
SCENOGRAFIA: Alicja w Krainie Czarów
KOSTIUMY: Alicja w Krainie Czarów
MONTAŻ DŹWIĘKU: Incepcja
DŹWIĘK: Incepcja
PIOSENKA: We Belong Together - Toy Story 3
FILM DOKUMENTALNY: Inside Job
KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY: Strangers No More
KRÓTKOMETRAŻOWA ANIMACJA: The Lost Thing
KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI: God of Love
FILM NIEANGLOJĘZYCZNY: Hævnen
CHARAKTERYZACJA: Wilkołak
MUZYKA: The Social Network
Jacek Podgórski Jacek
34 Warszawa/ Iława
18 artykułów
62 teksty
2276 komentarzy
Pierwszy redaktor działów Teatr i Kino. Były opiekun sekcji prozatorskiej i poetyckiej. Lubię klopsy. Naprawdę.
Zasłużeni dla serwisu
|
Nie. Żaden z wymienionych przez Ciebie filmów nie jest przykładem kina niskobudżetowego. Niemniej między nimi, a choćby "Jak zostać królem" jest zasadnicza różnica. Widzisz, wymienione przez mnie tytuły (wspomniałeś o ich nietrafionym wyborze - to były pierwsze produkcje, które przyszły mi do głowy) stały się, przynajmniej dla pokolenia sobie współczesnego, absolutnymi ikonami, nawet nie samego kina, a kultury w ogóle. Mam wątpliwości, czy tegoroczni zwycięzcy spełnią warunek ponadczasowości i tego wymykającego się czasom zachwytu. Masz rację, że z Oscarami bywa lepiej lub gorzej, jednakże, kiedy spojrzymy przekrojowo, poziom spada... i to znacznie. Dobrze, że zwróciłeś uwagę na "Prawdziwe męstwo". Rzeczywiście popytu na westerny nie ma, a to powoduje, że filmy te są zwyczajnie niedoceniane...nie rozumiem tych nowych wybiórczych trendów, którymi kieruje się publika. To tyle "na szybko". Spróbuję jeszcze odnieść się szerzej do Twojej wypowiedzi, ale muszę mieć na to przynajmniej dłuższą chwilkę. Pozdrawiam
okresie, który nie ma odpowiednika ani wcześniej ani później. Natomiast pozostałe przykłady, to wysokobudżetowe widowiska, kostiumowe "orgie" dla mas (a lubię je oczywiście, zwłaszcza "Przeminęło z Wiatrem"), świetnie zrealizowane, znakomicie zagrane (chociaż już przy "Władcy Pierścieni" mógłbym polemizować, nie żeby było złe, ale drugiego Clarka Gable'a to w nim nie było) przy czym dwa najstarsze to produkcje starego, gwiazdorskiego Hollywood - rzecz historycznie zupełnie wyjątkowa, ale i bez szansy na powtórkę, po prostu teraz rynek filmowy działa na zupełnie innych zasadach. Z drugiej strony jeżeli patrzę na Oscary po roku 2000 i skonfrontuję werdykty z latami 90-tymi chociażby, to i tak jest nieźle (nieszczęsny casus "Tańczącego z wilkami", albo "Titanica" - znów wielkie widowiska, ale mój boże) naprawdę, wiele znaczących filmów zostało docenionych. bracia Coen, Eastwood (niespadająca forma od czasu "Bez przebaczenia") Fincher, to mi przychodzi do głowy w tym momencie. A "Prawdziwe męstwo", ja tam mam największe pretensje za niedocenienie tej dziewczynki, nawet nie poprzez nagrodzenie jej w jakiś sposób, bardziej za umieszczenie w kategorii "najlepsza rola drugoplanowa", podczas gdy to ona niosła praktycznie cały film i znalazła się w tej kategorii tylko dlatego, że była na liście płac najniżej z występujących w nim aktorów, chociaż de facto to oni jej partnerowali.
Zgadzam się z Tobą
guccilittlepiggy - a widziałeś docenienie czyjejś pracy tych z niższych półek?
Naiwności, rozejrzyj się......