Jesienny, chłodny wieczór. Za oknem siąpi deszcz i nic tylko z kubkiem gorącego mleka zasiąść w fotelu i poczytać... Najlepiej poezję. Więc biorę do ręki tomik Joanny Mossakowskiej pragnąc zanurzyć się w wierszach. Czytam notkę o autorce na okładce. Brzmi nieźle. Oglądam książeczkę z każdej strony, dokładnie tak jak opisał to w swoim wierszu „ ... w treści ” nasz Stańczyk. Oceniam okładkę. Zupełnie nieadekwatna do tytułu. Zamiast śniegu jesienny widok mglistego skraju lasu. Zamiast motyla, porozkładane kartki papieru. Chyba te kartki sprawiły, że nie odłożyłam książki. Pomyślałam sobie, że motyle są jak te kartki, i że właściwie niezły pomysł na okładkę.Więc otwieram tomik.
Wiersz pierwszy zaczyna się słowami:
„Poprzez skupienie i mantrę wywołuję Ciszę”
I naprawdę chciałam wywołać tę ciszę, oddać się skupieniu i zapaść w wersy. Nie było mi to jednak dane. Wiersz został wydrukowany w towarzystwie stopki redakcyjnej. Nie mogłam się skupić widząc jednym okiem numer ISBN, a drugim łypiąc na wersy z ciszą. Nie doczytałam wiersza do końca, nie przetrawiłam go, za co autorkę bardzo przepraszam. Czym prędzej przewróciłam kartkę i przeszłam do kolejnych wierszy
Klimat szybko mną zawładnął. Mossakowska pisze delikatnie i z wdziękiem. Wplata w wersy dawki przyrody, opisując ją obrazowo. Prowadzi nas traktami fauny i flory. Dodatkowym atutem wspomagającym przyrodę są fotografie przedstawiające lądeckie krajobrazy. Fotografie te są ładnie podane na osobnych stronach, można oderwać się między czytaniem od wierszy i zapaść w te widoki.
Autorka w swoim pisaniu niejednokrotnie ociera się o ciszę, tęsknotę, samotność, czyli wszelkie atrybuty występujące w poezji kobiecej.
Najbardziej moją uwagę przykuły miniaturki Mossakowskiej. Potrafią zapaść w pamięć mocą trafnych ujęć:
"mój chłopczyk
w przeciwległym lustrze
odwrócony tyłem"
Obok takiego tekstu nie można przejść obojętnie i nie jest możliwe aby ten chłopczyk nie stanął czytelnikowi przed oczami. Smutek i niezrozumienie w tym wierszu są pokazane nie słowami, lecz obrazem, nie bezpośrednio, lecz są umiejętnie zakamuflowane.
Podsumowując cały tomik mogę stwierdzić, że poezja Joanny Mossakowskiej nie jest ewenementem, nie szokuje i brak jej elementów zaskakujących. Technicznie utwory są dobrze napisane, autorka nie stosuje żadnych wymyślnych elementów. Pisze spokojnie i z gracją. I może to o czym pisze jest przewidywalne, może powielone, ale jesienny wieczór spędzony pod delikatnością skrzydeł „Motyla na śniegu” upływa przyjemnie i odpręża. Myślę, że to dobra pozycja dla pań bądź młodych dziewczyn, które potrzebują chwili wytchnienia. Panowie raczej nie zasmakują w tych klimatach.
Ewa Matuszek
„Motyl na śniegu”
Joanna Mossakowska
ATUT, Wrocław 2010
stron: 94, okładka miękka
ISBN 978-83-7432-631-5
Ewa Matuszek ew premium
Śląsk
8 artykułów
42 teksty
5540 komentarzy
Poetka. Stała bywalczyni różnych serwisów literackich. Związana z Wywrotą od czasu reaktywacji w 2006 roku. Opiekunka sekcji poetyckiej od 2006 roku. Zmarła 15 lutego 2016.
Zasłużeni dla serwisu
|
Pozdrawiam serdecznie ew
Powiedz Pani Joannie, że jak będzie ten wywiad..!!
to od najstarszej wywrotówki (mnie) dostanie przesyłką- piękny bukiet kwiatów
nasza wspaniała EW !!
kochana Pani Joanna !
i wywrotowcy GÓRĄ !!!
Tak nie powinno być... Wiele talentów przeszło bez echa. Podziękowania dla Ew !
Gdzie można kupić tomik?
Póki co Ewo powiem tak. Ten jeden fragment, który zwrócił Twoją uwagę, jest niezaprzeczalnie jakąś
wartościową zachętą. Twój gust, czy opinia jest pewnym wymiernikiem, który skłania do zainteresowania, ale gdybym wchodził jako zupełnie obcy (niespecjalnie mając ochotę na badanie Twoich opinii i gustów) w tę recenzję czułbym niedosyt. Wiadomo, że w jedności siła, ale jakieś dwa krótkie fragmenty (wtedy mamy "cale podium cytatów";-P ) "dołożone"do tego zamieszczonego wyżej pomogłyby w upewnieniu się... w decyzji o zajrzeniu, zakupie. Do faceta czasem trzeba powiedzieć więcej niż raz;-)
A z innej beki znalazłem tylko jeden wywiad z 2007 roku www.ziemiaklodzka.pl/articles/00102.html (sympatyczny;-)
I przyznam Ewo przydałoby się więcej cytatów (jakieś jeszcze ze dwa ;-)) z omawianego przez Ciebie tomiku. Przecież nie czytają Cię tylko Wywrotowcy;-)
.... Ten fragment
"mój chłopczyk
w przeciwległym lustrze
odwrócony tyłem"
można czytać rozmaicie ( Wyobraź sobie kobietę po "erotyku", która patrząc w obiekt swego "wiersza" mówi powyższe...- ot to pierwsze skojarzenie, pierwsze z brzegu... I gorycz, smutek wyciąga empatię zza siódmego ego...)...
Wywiad? Chętnie przeczytam. :)
"od twojego dotyku
szum deszczu
coraz głośniejszy "
2.
"nie raz podarował
niemożliwe do spełnienia
a oni bojąc się to utracić
bojąc się
tracili"
3.
"głupcze głupcze
sam sobie jesteś
piaskiem kamieniem
i wciąż
nadzieją"
Myślę, że tu komentować więcej nie trzeba. Wdawanie się w analizy zbędne. Trzy cytaty wraz z recenzją oddają klimat. Tomik po prostu pozwala, jak mi się wydaje, odpocząć.
I, mała szpila, czy jesteś pewna Ewo, że facet po kryjomu nie otworzy tej książki. Powalony nie będzie. Ale choćby pierwszy z cytatów dotrze wystarczająco... Minimum słów maximum treści. Któremu gęba się nie rozdziawi???
Najprościej
pójdź tą ścieżką
wyzłoconą mleczem
po chwili
zobaczysz dom
Zamieszkaj
O zmierzchu
wyjdź
i
wniebowstąp
Zgadzam się z uwagami Oli i Arkadiusza w kwestii cytatów. Może gdyby się pojawiły byłby to asumpt do jakiegoś namysłu w tym tekście. Może zamiast symulacji mielibyśmy tu twórcza stymulację. Dziwi mnie, że tak zdeprecjonowałaś, Ewo, ten język i styl; dziwi mnie, że zamieszczasz ni stąd, ni zowąd banalnie brzmiącą formułkę, i: „Podsumowując cały tomik mogę stwierdzić... Toż to stylistyka znudzonej licealistki... Co tu podsumowywać, Ewo, skoro nie pokazałaś prawie niczego oprócz frustracji wywołanej widokiem ISBN-u.
A szkoda, i to wielka. Bo w tym tomiku, który przeznaczasz dla „pań bądź młodych dziewczyn” jest, oprócz naiwnej wiary w ludzi i świat kilka rzeczy ważnych w pisaniu.
Ascetyczna i dojrzała estetycznie forma (maximum treści, minimum słów – czyli czysty paiperyzm); czystość językowa i warsztatowa świadomość w strukturze formalnej, w jej pozornym braku... czyściutkie białe teksty. Jeśli władasz warsztatem to treść w tym momencie możesz podkładać najbardziej bezbronna, naiwną wręcz, zawsze się obroni.
Oniryczny klimat; zasiany lekką, świadomą ręką niepokój w delikatnych pozornie obrazach (pajęczyny też są delikatne... ale nieco śmiercionośne); pokora wobec życia i mądrość.
Pani Mossakowska nikomu niczego w tym tomiku nie musi udowadniać i to jest mistrzostwo świata i dowód na istnienie Poezji.
Cytat, który wybrałaś (to wskazanie jest najbardziej udanym gestem w całym tekście) , wystarczyłby na pretekst dla eseju. Bo, jak sugeruje wyżej Arkadiusz, można się doszukiwać wielu pokładów semantycznych, wielu możliwych ujęć figury chłopca, „mojego chłopca”. Od freudowskiej perspektywy, w której „mój chłopiec” staje się Jokastowym Edypem, po Baudrillardowskie przejście figury w symulakrę; figuratywność „chłopca” widzianego w przeciwległym lustrze podlega tu zwielokrotnieniu, mam wrażenie, że luster może być więcej, że mogą stać naprzeciw siebie, że wtedy widzę, to co przede mną również tyłem, że to wszystko może stać w miejscu jak ciężki sen lub lecieć w przepaść nieskończonej ilości odbić.
Ale to przecież tylko moja męska wyobraźnia... Co ja mogę tu wiedzieć, przecież to poezja dla... „pań bądź młodych dziewczyn” ... Chodzi Ci, Ewo, o stałe bywalczynie bibliotek z czytadłami?Skąd masz taką pewność co do mężczyzn? Co to za koszmarny stereotyp?
Autoryzowałem tę recenzję osobiście po uprzedniej, żmudnej korekcie technicznej, licząc, że może się zgubi, że może to był chwilowy brak energii, ot tak, machnięte na odczepnego kilka zdań... Ale Ty , Ewo, publikujesz wywiad, pełny edycyjnych błędów (nie pomna poprzednich próśb i mając za nic starania o jakość) , składający się z banalnie postawionych pytań i przywołujesz w tytule „recenzję”, która udaje, że jest.
Jestem zażenowany, Ewo. I mówię to jawnie.