Film

Wiatr z Węgier

„To tylko wiatr" najnowszy film Benedeka Fliegaufa to interesujące kino z półki alternatywnej, po które naprawdę warto sięgnąć, choćby ze względu na jego niepowtarzalną szczerość.

 

Naprawdę zaskoczył mnie To tylko wiatr. Zniechęcona pozornie społeczną tematyką i pomysłem ekranizowania sytuacji Romów w Europie – podeszłam do filmu sceptycznie. To co zobaczyłam okazało się gwałtownym, na długo pozostającym w głowie dziełem, pełnym przeplatających się ze sobą, kontrastujących scen, które razem tworzą eklektyczny obraz. To film, którego akcja rozwija się powoli, ale z upływem kolejnych minut, staje się coraz ciekawsza, bardziej dramatyczna, wciągająca. Zaczyna się łagodnie i niepozornie, od sielskiego obrazu, kwiecistej łąki, kołyszących się na wietrze drzew. W końcu To tylko wiatr. Ostatnie sceny są jednak dalekie od tych zapowiadających całość. Jest to obraz z jednej strony bardzo wyważony i relaksujący, jednakże nie pozwala odetchnąć ani na chwilę, bo nadchodzące dramatyczne zdarzenia dzieją się gwałtownie i kończą równie niespodziewanie, jak się rozpoczynają. Film z czasem nabiera wyraźnego tempa. To tylko wiatr przybliża sytuację Romów na Węgrzech, ukazując jej nieznaną lub mało znaną stronę. Pobrzmiewa nużącymi pseudopolitycznymi rozważaniami o nienawiści rasowej?  Nic bardziej mylnego. To nie jest zwyczajny film społeczny.

 

Raczej obyczajowy dramat z nutą dokumentu w tle. To jednak, co jest w nim realistyczne, to nie tylko fakty społeczne, ale też kreacja postaci oraz świata przedstawionego, który udało się za pomocą szczególnych ujęć i montażu skonstuować bardzo prawdopodobnie, z niemal namacalną precyzją. Fantastycznie zbudowany klimat filmu, kadry i gra kamery, a także poszczególne sceny oddają ducha malowniczych pejzaży, które mamy okazję oglądać. To najwyższa wartość tego obrazu – jego niejednoznaczność, a nawet nieprzypadkowa rozbieżność. Plastyczne ujęcia, urokliwa panorama, początkowa harmonia zdarzeń, spokojnie przesuwające się klatki – to tylko pozory. Ów sielską kompozycję mącą w końcu coraz bardziej agresywne sceny, a w tle można wyczuć gęstą atmosferę, niepokój i kontrastujące z samym obrazem emocje.

 

Żyjące wraz z lokalną społecznością cygańskie rodziny (w filmie śledzimy historię szczególnie jednej z nich), muszą borykać się z niełatwym losem – rasową nienawiścią, prześladowaniami, szantażami. Zdaje się, że Mari (Katalin Toldi) i jej dzieci żyją czekając na wyrok wymierzony ręką lokalnej społeczności, ostateczny, choć nieuzasadniony. Sprawa staje się poważniejsza, gdy nocami dochodzi do masowych morderstw romskich rodzin.

 

Większość filmowych partii realizowana jest w przestrzeni otwartej – na zielonych łąkach, na tle jezior, w oddali zachodzącego lub wschodzącego słońca. Oglądamy córkę Mari, Annę (Gyöngyi Lendvai), plotącą wianki na łące lub bawiącą się w wodzie z małą, śliczną dziewczynką. Te sceny przeplatają się z obrazami, w których chłopcy gwałcą swoją koleżankę z klasy lub tymi, gdy otaczająca sklep lokalna szajka bezzasadnie napada na przechodzącego nieopodal Roma. Gdy film przenosi się do zamkniętych budynków są to zawsze pomieszczenia brudne, małe, dzieją się w nich tragedie, ktoś płacze, ktoś przeklina, kogoś mordują. Tam także nie brakuje silnego realizmu, nawet naturalizmu – niemal czuć zapach stęchlizny, gdy kamera wchodzi do mieszkania Mari i jej dzieci.

 

Jeśli reżyser chce ukazać piękno przyrody, to piękno wprost wylewa się z ekranu; gdy próbuje zobrazować przemoc, robi to równie bezpośrednio, wyrażając ją dużymi zbliżeniami na podziurawione od kul ciała zamordowanych członków rodziny, także dzieci.

 

Postacie w To tylko wiatr są wykreowane w sposób bardzo czytelny, symboliczny. To ludzie w większości dalecy od elegancji i dobrego smaku. Reżyser ukazuje ich podczas ciężkiej pracy, wagarów lub w brudnych, zagraconych domach. Noszą niewyszukane ubrania, kobiety nie zwracają uwagi na makijaż ani wymuskane stroje. Zapewne chciałyby, ale nie pozwala im na to ani status materialny, ani społeczny.

 

Aktorsko doskonałe są szczególnie odtwarzające  postacie romskich kobiet Katalin Toldi oraz Gyöngyi Lendvai. Stłamszone w  świecie górującej nad nimi kultury, poddane całkowicie prawom, które narzuca lokalna społeczność. Przemykają cicho między domami, próbując pozostać niezauważonymi, chodzą z pochylonymi głowami, bezszelestnie. Nie pomagają sobie nawzajem, nie wychylają się obserwując cudzą krzywdę, bo wiedzą, że ich głos nie ma znaczenia. Są stłamszone, poddały się w walce o równość, mając jedynie nadzieję na przetrwanie. Niestety nawet to nie będzie im dane. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie pada w filmie, zdaje się, że reżyser sam zastanawia się, co właściwie jest powodem nękania Romów. Ostateczna egzekucja dzieje się w okamgnieniu – którejś z kolei nocy, gdy rodzeństwo i matka znów mają zasnąć ściśnięci w jednym łóżku, Rió słyszy zbliżających się do domu oprawców. Mija tylko kilka sekund, parę wrzasków. Kamera nie pokazuje nawet morderców, pozostają niezauważeni, czym reżyser potwierdza ich realną bezkarność. Ginie cała rodzina.  

 

To wszystko. To tylko wiatr. Z rodziny Mari nikt nie przeżył, ale zbrodnia nie odbiła się echem w żaden sposób. Nikt o niczym nie wie, ofiary nie miały szans na przeżycie, próba ucieczki chłopca nic nie dała. Reżyser kończy film ukazując martwe, podziurawione ciała całej trójki. Brak dalszych wydarzeń – nie ma pogrzebu i opłakiwania zmarłych, nie odbywa się sąd przeciwko mordercom. Zupełnie jak gdyby nic się nie wydarzyło.

 

Czuć niedosyt. Walka była nierówna, ale to w filmie zabieg celowy. Widzowie nie zrozumieją nienawiści wobec Romów, tak jak nie rozumieli jej oni sami, chociaż byli najbliżej. Benedek Fliegauf stworzył film, który jest jedynie wycinkiem rzeczywistości, próbą jej rekonstrukcji, nie zamierza wcale rozwiązywać za trudnych zagadek. To interesujące kino z półki alternatywnej, po które naprawdę warto sięgnąć, choćby ze względu na jego niepowtarzalną szczerość.

 

 

 

© Karolina Obszyńska

 

 

 

To tylko wiatr

Gatunek: dramat

Reżyseria i scenariusz: Benedek Fliegauf

Produkcja: Węgry, Francja, Niemcy

Obsada: Katalin Toldi, Gyöngyi Lendvai, Lajos Sárkány, György Toldi, Gyula Horváth

Premiera: 7 grudnia 2012 (Polska), 16 lutego 2012 (świat)

 

 

 

 

 

Karolina Obszyńska

Karolina Obszyńska

35 Wrocław
42 artykuły
Ministerstwo Teatru
Ministerstwo Kinematografii


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 29 grudnia 2012 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca