Literatura

Pięciu libertynów w pigułce. „Historia uwodzenia” Knuta Stene-Johansena

Niebanalne postacie, zaskakujące fakty oraz mniej znana, frywolna strona „epoki rozumu” – to wszystko czyni z „Historii uwodzenia” pozycję ciekawą, przystępną i lekkostrawną.

Historia uwodzenia – kolejna wydana przez wydawnictwo Bellona pozycja z serii popularnych przewodników po historii obyczajów – tytuł dostała trochę na wyrost, acz chwytliwy. Bo kto chciałby się, na przykład, dowiedzieć, jak zaciągali się do łóżek jaskiniowcy, starożytni Grecy, albo średniowieczni mnisi – cóż, nie dowie się. Historia uwodzenia skupia się na jednym tylko okresie historycznym, na jednym kraju i na jednym nurcie filozoficznym. W dodatku w obrębie tego jednego okresu, kraju i nurtu wyróżnia tylko pięć postaci, niekoniecznie istniejących.

 

Okres ten to XVII-XVIII wiek, kraj – Francja, a nurt – libertynizm. Postaci zaś, trzeba przyznać, wybrano dość w tej dziedzinie kompetentne: Cyrano de Bergerac, Don Juan, Casanova, Valmont (to ten z Niebezpiecznych związków) oraz Markiz de Sade.

 

Dlaczego tam, wtedy i oni, a nie gdzie indziej, kiedy indziej i kto inny?

 

Jak przekonuje autor, Knut Stene-Johansen: „W tym bowiem okresie to Francja nadawała ton europejskiemu życiu duchowemu: właśnie w tym czasie i na tym terenie powstały jedne z najwspanialszych utworów o miłości.” Trochę zabawnie brzmi wprawdzie zestawienie frazy „najpiękniejsze utwory o miłości” z nazwiskiem Markiza de Sade, ale nie czepiajmy się szczegółów.  

 

Libertynizm jako prąd myślowy jest dla pozycji Stene-Johansena istotny nie tylko dlatego, że wszyscy panowie, o których w książce mowa byli libertynami, ale także z powodu faktu, iż najintensywniejszy rozwój sztuki uwodzenia przypadł na okres kulturowo z tym nurtem związany. Czyli na XVII-XVIII wiek właśnie, kiedy oficjalna, dominująca kultura spychała co prawda libertynów na margines z ich wolnomyślicielstwem, ateizmem i nieokiełznaną erotyką, ale oni i tak się do mainstreamu przebili i w nim pozostali (czego przykładem współczesne ekranizacje przygód Casanovy czy Don Juana).

 

Nie ulega wątpliwości, że postaci, które autor wybrał do analizy są barwnym i wdzięcznym materiałem. Fajnie więc poczytać sobie o tym, jak nos Cyrano de Bergeraca miał się do jego penisa; o tym, że pierwotną wersję Don Juana wymyślił mnich (co oni w tych klasztorach wyprawiali, no naprawdę!); albo o tym, że Casanovę Bozia pokarała różnymi chorobami za to, że przeleciał pół Europy. Sporo tu nie tylko historycznych faktów i zabawnych anegdot, ale i literackich i filozoficznych nawiązań oraz interpretacji dokonywanych już z naszego, XXI-wiecznego punktu widzenia.

 

Mnie osobiście najbardziej zainteresowały fragmenty dotyczące analizy języka uwodzenia. Cyrano de Bergerac, który słynął z błyskotliwego, ciętego języka, zwykł powtarzać, że „aby kogoś powiesić nie potrzeba sznura” – a aby kogoś uwieść wystarczy dar wymowy. Często posługiwał się „wojenną” retoryka, porównując język do broni, z jego możliwością zranienia przeciwnika, lub też zestawiając poezję z szermierką a pióro – ze szpadą. I jest to znakomita ilustracja tezy, iż już w XVII wieku metajęzykowa świadomość ludzi pióra była spora, skoro w komedii Pedant oszukany jeden z bohaterów wygłasza dość zabawny monolog przedstawiający język jako przymus form gramatycznych, które umożliwiając ekspresję, jednocześnie ją ograniczają:

 

„Wy z tych, co rodzaj żeński ich

Nie słyszy nominativu

Ze względu na swój genetivus

I lepiej znosi vocativus

(…)

Tuszę, że wasze deminutivum

Które faktycznie jest augmentativum

Na waszym słabowitym genetivum,

Zabrania wam waszego coniunctivu”

 

– czyż  ten rodzaj pisania o języku nie brzmi zadziwiająco współcześnie?

 

Najbardziej intrygująca, jak nietrudno się domyślić, część książki to ta poświęcona występnemu Markizowi de Sade. Zagłębiając się w najciemniejsze rejony ludzkiej seksualności, odnalazł on mechanizmy zrównujące pożądanie z – rozumianymi negatywnie – relacjami władzy: przymusem, gwałtem, zniewoleniem. Zyskał sobie dzięki temu miano zwyrodnialca i bluźniercy, spędził w rozmaitych więzieniach ponad trzydzieści lat i – mimo zmieniających się rządów – konsekwentnie doznawał prześladowań. Jego dzieła do dziś wzbudzają skrajne emocje, choć coraz częściej postrzegany jest nie tylko jako „pan od sadyzmu”, ale jako myśliciel i pisarz, który odważył się rzucić wyzwanie kulturze opartej na hipokryzji, poddaństwu i przemocy.

 

Jest w tym wszystkim jednak pewne ale: absolutny brak jakiejkolwiek analizy genderowej zjawiska i to przy temacie, który aż prosi się o takie ujęcie. Kwestia płci jest tu przecież kluczowa. To panowie uwodzą panie. Panie są uwodzone przez panów. Wyraźny, dwubiegunowy podział na stronę czynną i bierną. Niektóre fragmenty wystarczyłoby choć trochę rozwinąć, by zrobić z tej książki pozycję o czymś z perspektywy współczesności naprawdę istotnym. „Uwodzenie nie jest sprawą błahą, historycznie postrzegane jest jako opozycja między podmiotem i przedmiotem, myśliwym i zwierzyną, z historycznego punktu widzenia role te przypadają odpowiednio mężczyźnie i kobiecie”, zauważa autor i dalej nic, żadnej próby osadzenia tej opozycji w szerszym kontekście społecznym, żadnej refleksji nad rolą języka czy kultury w utrwalaniu binarności przeciwieństw. Podobnie tu: „Don Juan stanowi ogromny paradoks, jako że jest zdobywcą, który przez swój pociąg ku nowym miłościom nie jest w stanie utrzymać swojego podboju: jest łowcą, który wypuszcza swoją  ofiarę natychmiast po jej złapaniu (…). Podboje Don Juana nie mają być trwałe, a ich celem nie jest podbić, zdobyć na własność czy opanować” –  ciało kobiety wyraźnie przedstawione jest jako terytorium, pole podboju. Szkoda, że autor zdecydował się na tak jednostronną, męskocentryczną perspektywę, niemal całkowicie ignorując wszystko to, co na temat kobiecej cielesności i seksualności napisało kilka pokoleń niegłupich feministek.

 

Niebanalne postacie, zaskakujące fakty oraz mniej znana, frywolna strona „epoki rozumu” –  to wszystko czyni z Historii uwodzenia pozycję ciekawą, przystępną i lekkostrawną. Książka z pewnością trafi do gustu nie tylko amatorom historii; dzięki atrakcyjnemu wydaniu, opatrzonemu frapującymi ilustracjami ma szanse trafić do naprawdę szerokiego grona odbiorców.

 

 

Knut Stene-Johansen, Historia uwodzenia

Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2013

Stron 208, okładka miękka.

 

Patronat medialny:
Wywrota

Dominika Ciechanowicz

Dominika Ciechanowicz

42 Zielona Góra
350 artykułów 39 tekstów 2799 komentarzy
Współpraca
Zasłużeni dla serwisu


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 13 listopada 2013 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca