Ciemno, prawie noc to baśń dla dorosłych, autorka książki posługuje się agresywnym językiem wcale nie dlatego, by szkować, ale by stworzyć miraż magii i brutalnego realizmu. Epatowanie pornografią, zabójstwami, niezrównoważonymi psychicznie rodzicami pojwia się tu co kilka akapitów. Co ciekawe, choć język autorki jest dosadny, to trudno tu emocje obrzydzenia. Bator nie chce działać na takich emocjach intencjonalnie. Bator, tak jak mała bystra dziewczyna opowiada ze szczegółami to, co widzi. Perspektywa dziecka – małego dorosłego i dojrzałej kobiety mieszają się co chwilę.
Ciemno, prawie noc to trochę opowieść o Polsce, a trochę bardzo indywidualna historia życia w mniejszym mieście i wyrywania się z niego. Jak przystało na baśń powinna ona nieść jakiś morał. Jest nim zapewne to, że mimo upływu lat, zmiany miejsca zamieszkania i stylu życia, nie sposób całkowicie odciąć się od dzieciństwa. A to między innymi dlatego, że podobne historie odtwarzają się co chwila na nowo w życiach innych osób.
Aneta Ilnicka
33 Wrocław
8 artykułów
9 komentarzy
Junior Brand Manager, copywriter, wolny strzelec i łowca głów.
|
Książka Joanny Bator utkana jest z mnóstwa takich lirycznych perełek. Niestety, miejscami, naciągana bywa do granicy bólu. Satyra rysowana ogólnie dość grubą krechą, dająca się streścić w zdaniu, że Polacy to kmioty, mohery i utopce. Gdyby ograniczało się to do kilku scen, byłoby znośnie, miejscami i zabawnie, ale te same dowcipy powtarzane są w nieskończoność - może po to, by czytelnik - kmiot, moher i utopiec utrwalił sobie na dobre i na złe. Co niniejszym czyni „najlepszą książkę roku” parodią samej siebie.
I nawet, jeżeli taki był zamysł, moim zdaniem, nie broni się to szczególnie. Nie każdy rodzi się Witkacym. Poza tym wielu współczesnych robi to dużo lepiej. Tak że, ogólnie rzecz biorąc: araukaria, cantedeskia, euforbia…