Literatura

Od jakich problemów chcą uciec polscy himalaiści? „Długi film o miłości” Jacka Hugo-Badera

Wysokie góry, adrenalina, braterstwo liny, polskie piekiełko, śmierć. Do tego wybitny reporter, który przygląda się wyprawie górskiej i którego obecność powoduje rosnące napięcie. Z takiej mieszanki musiała powstać praca co najmniej kontrowersyjna. I taka właśnie jest książka “Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” autorstwa Jacka Hugo-Badera.

 

Jacek Hugo-Bader w swojej karierze reporterskiej miewał różne szalone pomysły, by przypomnieć ten z wcieleniem się całkiem na serio w bezdomnego żebraka. I gdy przeprowadzić, tak czysto teoretycznie, eksperyment myślowy z pytaniem: Który z polskich reporterów pojechałby na Broad Peak zbierać materiał do reportażu”, sądzę, że w 8 na 10 przypadków pytany wybrałby właśnie Hugo-Badera. Ewentualnie Wojciecha Jagielskiego, ale ten kolejny wybitny polski mistrz reportażu preferuje raczej cieplejsze i bardziej narażone wojną tereny.

 

W czerwcu 2013 r. pojechał więc Jacek Hugo-Bader do Pakistanu, będąc członkiem wyprawy ratunkowej pod kierownictwem Jacka Berbeki. To brat Macieja, który w marcu 2013 r. zginął podczas próby zdobycia szczytu tego ośmiotysięcznika. Obok niego zmarł wtedy Tomasz Kowalski. Dwaj pozostali uczestnicy tamtej dramatycznej wyprawy, Artur Małek i Adam Bielecki, szczyt zdobyli i gdy wracali do bazy, minęli się z kolegami, których jak później się okazało nie zobaczyli już więcej żywych. Jacek Berbeka, jak na człowieka gór przystało, poprzysiągł sobie, że brata nie zostawi. I zorganizował wyprawę poszukiwawczą.

 

Niestety, jemu i Jackowi Jawieniowi udało się odnaleźć na Broad Peak tylko ciało Tomasza Kowalskiego. Miejsce spoczynku Macieja Berbeki na zawsze wyznaczyła sama góra i jej lodowce.

 

Jacek Hugo-Bader tej wyprawie towarzyszył i zebrany materiał reporterski skompilował w solidną całość. Jego książka, choć nie opisuje szybko zmieniających się realiów czy zdarzeń, nie jest pozbawiona rytmu i dynamiki. Słowem wciąga. Autor próbuje objaśnić czytelnikowi różne meandry wspinaczki wysokogórskiej, kładąc duży nacisk zwłaszcza na opis chorób, które mogą dopaść wspinacza na ekstremalnie dużych wysokościach. To informacje ważne, bo pozwalają zrozumieć zachowania i gesty tych, którzy wysoko w górze stanęli oko w oko z sytuacjami dramatycznymi. Autor wprowadza czytelnika w te meandry, można odnieść wrażenie, że ucząc próbuje jednocześnie uczyć siebie samego. Dorzuca do tego opis bo w książce o Polsce takich opisów zabraknąć nie może sporów w polskim środowisku himalaistów.

 

Na pierwszy rzut oka można by więc uznać, że reporterowi związanemu z “Gazetą Wyborczą” wyszła spod pióra kolejna znakomita rzecz. Ale gdy poskrobać, spod spodu wyjdą niewygodne fakty. Kierujący czerwcową wyprawą na Broad Peak Jacek Berbeka w jednym z wywiadów zarzucił wprost Hugo-Baderowi, że w swojej książce nie opisał samej wyprawy, ale jedynie swoje konfabulacje. Co dla reportera jest ciosem bolesnym, nawet gdy przyjmiemy, że w reportażu jak robił to mistrz Kapuściński można i trzeba stosować licentia poetica.

 

Przeczytałem tę książkę kilka razy. Znajduje się w niej bardzo dużo konfabulacji. To świadczy o słabości JHB jako reportera, a nawet szerzej – pisarza. On nie prowadzi gry z czytelnikiem. On go po prostu zwodzi. JHB nie przedstawia faktów w taki sposób, w jaki się wydarzyły, lecz tak, jak on chciałby, żeby wyglądały atakuje Jacek Berbeka w wywiadzie dla Kultury Liberalnej.

 

Warto dodać, że w tym wywiadzie wyraźnie wściekły Jacek Berbeka nie stroni od ciosów stricte personalnych:

 

Okazało się jednak, że on w ogóle nas nie zrozumiał i tak naprawdę do dzisiaj nie rozumie naszego bólu po stracie bliskich. Jacek Hugo-Bader nie dopuszcza w książce niczego poza sobą, poza swoim ego – wyższym od wszystkich ośmiotysięczników razem wziętych”. 

 

Jakby tego było mało, Hugo-Baderowi zarzucono plagiat tekstu, który na temat pierwszej wyprawy na Broad Peak ukazał się w Tygodniku Powszechnym”. Sam autor przeprosił tłumacząc, że nie kopiował tekstu wprost, a jedynie go cytował. Tę sprawę rozsądzą pewnie prawnicy, ale niesmak pozostał.

 

Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak ma też jeszcze jedną, mniej rzucającą się w oczy warstwę. Autor zawarł bowiem w książce swoiste lustro wypisał internetowe komentarze pod adresem uczestników marcowej wyprawy na Broad Peak, którzy przeżyli. Te partie książki, którymi Hugo-Bader przeszywa wyborem myśli polskiej”, są przerażające. Sączy się z nich jad i bezinteresowna nienawiść. Brakuje empatii, za to praktycznie każdy komentujący chce zgnoić tych, którzy przeżyli. Co jest paradoksalne, bo przecież Małecki i Bielecki spotkali się z zarzutem, że nie ratując słabnących kolegów są faktycznie winni ich śmierci. Tyle że ten wyrok próbuje wydawać tłum egoistycznych, anonimowych opluwaczy z internetu. Tę sprzeczność Hugo-Bader sprytnie wyeksponował, jakby chcąc pokazać, że nie nam, maluczkim, jest oceniać, jak należy się zachowywać na wysokości 8 tys. metrów nad ziemią. Bo tam liczą się tylko zwierzęce instynkty i odporność organizmu. Altruizm też ma prawo głosu, ale dopiero wtedy, gdy ma się pewność przeżycia. W tym kontekście Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak jest jak lekcja pokory, która uczy szacunku do rzeczywistości, a także stanowi szczepionkę na lejący się z internetowych pysków coraz bardziej wartki strumień jadu.

 

Hugo-Bader odkrywa przed czytelnikiem także interesującą sferę psychologiczną. Czytając książkę można bowiem zadać pytanie, po co komu tak ekstremalna rozrywka, jak wspinaczka wysokogórska? To przecież sport, który nie wybacza błędów, a nawet, gdy wspinacz błędów nie popełni, to góra może zdecydować o jego losie. Np. lawiną lub ukrytym górskim potokiem, do którego można wpaść na amen po przypadkowym poślizgnięciu się na trasie. Wspinaczki i wspinacze zostawiają domy, rodziny, dzieci, całe życie. Wszystko po to, by poczuć ten swoisty zew krwi, który towarzyszy sukcesowi po osiągnięciu szczytu? Ale w książce Hugo-Badera sami wspinacze mówią, że pobyt na szczycie trwa kilka chwil, a nie zawsze jest możliwość, by zrobić sobie na nim pamiątkowe zdjęcie. Po co więc tak uparcie dążyć do przekroczenia samego siebie, od jakich problemów chce się uciec tak daleko i w tak niebezpieczne rejony?

 

Wydaje się więcej niż pewne, że najnowszy reportaż Jacka Hugo-Badera zostanie zapamiętany na długo w polskim światku wspinaczkowym. Bo autor swoją książka dolał tylko oliwy do skwierczącego od dawna ognia kłótni i sporów. Pierwsza wyprawa na Broad Peak stała się narodowym dramatem, szeroko relacjonowanym przez media. Artur Małek i Adam Bielecki zostali objęci środowiskowym ostracyzmem, a oficjalne instytucje polskiego himalaizmu odradzają innym zabieranie ich na wysokogórskie wyprawy. Broad Peak był kolejną porcją oliwy do ognia w polskim piekiełku. Autor zaryzykował, wchodząc w zupełnie sobie obce środowisko i naruszył jego traumę, w tym także trwającą traumę rodzin ofiar dramatu na Broad Peak. Czy było warto, mimo gorących emocji i ostrych słów, które wypowiedziano po premierze książki? Na to pytanie musiałby odpowiedzieć sam reporter. Czytelnik może być jednak pewien, że w postaci Długiego filmu o miłości. Powrotu na Broad Peak trafi do jego rąk porcja solidnego reportażu z wysokiej półki.

 

 

 

Jacek Hugo-Bader, Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak

Wydawnictwo Znak, Kraków 2014

okładka twarda, stron 340

Łukasz Maślanka

39 Wrocław
4 artykuły


przysłano: 16 lipca 2014 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca