Teatr

Teatr versus rzeczywistość (recenzja spektaklu)

Tak. Ten spektakl budzi kontrowersje. Ale nie z powodu, który można z góry założyć. Tak, to spektakl, który powstał na bazie dramatu Rodrigo Garcii. Właśnie tego od Golgoty Picnic. Od sławnego skandalu z Malta Festival. I… co z tego?

 

Owszem, można spektakl Jędrzeja Piaskowskiego czytać przez pryzmat wydarzeń z Malty, jako próbę rehabilitacji Poznania, miasta, w którym cenzura wygrała z wolnością słowa. Jednak całkowicie upolityczniony odbiór Versus chyba będzie mijaj się z celem, który od lat przyświeca sztuce: dialogu z życiem. Nie twierdzę, że kontekst, w którym ten spektakl  pojawia się na deskach Teatru Nowego nie jest ważny. Sztuka – czy to malarstwo, czy literatura, czy teatr – powinna kontestować rzeczywistość, zadawać jej pytania. Dobrze, gdy obejmuje wszystkie dziedziny życia, więc mówi także o polityce. Jednak niech się do niej nie ogranicza, bo jej głównym zadaniem jest przede wszystkim mówienie o człowieku – na różne sposoby. Oderwijmy się zatem od kontekstu politycznego i wróćmy do prostych metod interpretacji i analizy. Zobaczmy, w czym ta sztuka nas dotyczy.

 

Versus przedstawia historię rodziny. Jest matka, ojciec i syn, grani kolejno przez Antonię Choroszy, Pawła Hadyńskiego i Nikodema Kasprowicza. Poznajemy ich w domu. Jest oranżeria, w której syn podlewa rośliny spryskiwaczem. Jest stół, bardzo ładny stół, nakryty do kolacji. Jest stojąca tyłem do widza kanapa. Przed nią ściana, służąca podczas spektaklu za ekran. A gdzieś w kącie – śmietnik, z którego wystaje… manekin. Do czego ma służyć manekin? Do kochania. Sztuka rozpoczyna się bowiem monologiem syna o miłości, a raczej jej braku. Gdy Nikodem Kasprowicz opowiada o bezsensie miłości, Antonina Choroszy wyciąga manekina ze śmietnika i uwodzi go, niczym Leśmianowska panna Anna. I tak jak ona, cierpi, bo jak mógłby ją zaspokoić kochanek z drewna?

 

Cierpienie wypełnia świat przedstawiony na scenach Teatru Nowego. Z jednej strony, mamy rodzinę, jakich wiele – niby porządną, mieszczańską, oglądają razem telewizję i jedzą popcorn. Siedzą przy stole i rozmawiają. Niby, bo tak naprawdę ich rozmowy przypominają nieudane próby powiedzenia sobie czegoś ważnego. To nieustanna gra przybliżania się i oddalania. Gdy wszyscy siedzą przy stole i matka próbuje nawiązać nić porozumienia z synem, ten w odpowiedzi czyta jej ogłoszenia z gazety. Natomiast uwięziony na wózku inwalidzkim ojciec co chwila chce zwrócić na siebie uwagę, ale nikt go nie chce słuchać, ani zrozumieć tego, co mówi. Bo tutaj nie można już sobie niczego wzajemnie powiedzieć. W przeszłości za dużo się działo, żeby ta rodzina mogła zwyczajnie ze sobą rozmawiać. Aktorzy grają w taki sposób, że czuć u bohaterów podskórne napięcie. W końcu wszystko staje się jasne: ojciec molestował syna, a żonie robił kurestwa. Jakie? Nie do końca wiadomo. Ale musiały być bardzo bolesne, skoro poświęcono im długi i pełen napięcia monolog matki.

 

Warto w tym momencie stwierdzić, że spektakl Piaseckiego jest szokujący nie dlatego, że dotyka trudnych tematów, ale ze względu na sposób, w jaki to robi. Przemoc domowa, molestowanie seksualne dzieci – te tematy już dawno wyszły ze sfery tabu, a przez częstą obecność w mediach stały się niemal powszechnością. Także problemy obsesyjnego konsumpcjonizmu i kwestia nadmiernej eksploatacji zasobów naszej planety poruszone w ostatnim monologu ojca, nie będą dla widza nowością. Ale forma…! Zaskakuje nieustanne zderzenie wulgarności z liryzmem, pewnej zwierzęcej pierwotności z subtelnością. Ten zabieg zestawiania ze sobą różnych estetyk pokazuje, w jaki sposób można mówić o sprawach trudnych. Syn podczas swojego monologu o miłości przypomina poetę posługującego się piękną wierszowaną prozą. Matka, gdy skarży się na kurestwa wyrządzone jej kolejno przez męża i ludzi, do których zwróciła się o pomoc, wygląda jak poetka recytująca swe wiersze podczas slamu. Natomiast ojcu mówiącemu o skradzionym czasie, z twarzy boje niesamowite natchnienie. Te chwile przeplatane są momentami brutalnymi: zabawę ojca i syna w robienie łódek z papieru, która wkrótce przeradza się w scenę gwałtu, przerywa gwałtowne wejście muzyki techno i drażniących oczy migawek z gier komputerowych. Syn krzyczy, czuć szaleńcze cierpienie. Chwilę później matka siada na środku sceny i wręcz rzyga opowieścią o swoim nieudanym małżeństwie, w którym była ofiarą. Pod koniec spektaklu podrzyna mężowi gardło i sama popełnia samobójstwo.

 

Czemu służy ta gra różnych estetyk? To pytanie znajduje swoją odpowiedź bezpośrednio w przedstawieniu. Nagle zostaje ono przerwane. Antonina Choroszy schodzi ze sceny i po chwili na nią wraca, by odczytać prolog do sztuki napisany przez Rodrigo Garcíę. Opowiada o tym, że wraz z reżyserem i kolegami z zespołu zastanawiali się, jak zaprezentować w teatrze problemy, o których do tej pory była mowa. Obnaża w ten sposób bezradność sztuki wobec rzeczywistości. Sztuka jest sztuką, a rzeczywistość rzeczywistością. Czy teatr poradzi sobie z ogromem zła na świecie? Czy da się je pokazać i, co więcej, dać na nie jakąś odpowiedź? Nie wiadomo. Na pewno trzeba się starać, o czym świadczy decyzja aktorów o kontynuowaniu przedstawienia. Może nie da się opowiedzieć wszystkiego, ale należy próbować.

 

Byłaby to niemalże piękna puenta spektaklu, gdyby nie jedna rzecz. Ten bezpośredni zwrot do publiczności też jest grą. Aktorzy, choć przez chwilę wychodzą z roli, nie przestają grać. Tworzy się mały teatr w teatrze. Gdy w ostatniej scenie aktorzy zwracają się znów bezpośrednio do publiczności z prośbą o pomoc, dalej grają. Nie oczekują na reakcję widzów. A szkoda, bo taka prowokacja powinna doczekać się odpowiedzi.

 

O czym jest ten tekst? O człowieku i jego świecie. W jaki sposób został skonstruowany? Piękny. Chwilami trudny w odbiorze, ale piękny. Dajmy mu się sprowokować i zastanówmy się, jak sztuka może wyrażać rzeczywistość. Jak z nią dialoguje. Dajmy jej na to szansę. 

 

 

Teatr Nowy w Poznaniu, Versus

Premiera: 16 października 2015, Scena Nowa

Reżyseria: JĘDRZEJ PIASKOWSKI

Scenografia i kostiumy: WERONIKA RANKE (Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu)

Muzyka: WOJCIECH URBAŃSKI

Wokal: MARIA KOZŁOWSKA

Video: MARTA NAWROT

Realizacja video: JAN KĘSZYCKI

Inspicjent: JÓZEF PIECHOWIAK

 

Joanna Jaskulska

Joanna Jaskulska

34 Poznań
10 artykułów 1 komentarz


Dodaj komentarz anonimowo lub zaloguj się
 
przysłano: 19 listopada 2015 (historia)


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca