Znacie ten moment, kiedy rutyna i nuda zaczynają odbierać radość codzienności? Kiedy cała motywacja gdzieś znika i czujecie się jak sflaczały balon? Kiedy nawet to, co wcześniej wydawało się ekscytujące, staje się nijakie? Nie desperujcie! Nie traćcie wiary! Nie lękajcie się! To może być właśnie dobry moment, żeby zrobić sobie challenge.
Challenge, jak wiemy, znaczy wyzwanie i internet już jakiś czas temu oszalał na tym punkcie. Bez problemu znajdziecie w sieci youtuberów, bloggerów i innych zapaleńców, próbujących czegoś nowego/dziwnego/trudnego przez 30 dni i dzielących się ze światem efektami swoich działań. 30 dni wstawania o 5 rano. 30 dni bez kofeiny. 30 dni wegańskiej diety. 30 dni pisania dziennika. Brzmi intrygująco?
Dlaczego akurat 30 dni? Otóż okazuje się, że jest to wystarczająca ilość czasu, by wyrobić sobie z tego, co zdecydowaliśmy się robić, nowy nawyk (więcej o budowaniu nawyków możecie przeczytać tu), i by zauważyć efekty swojej pracy. I tak, na przykład, jeśli przez 30 dni będziecie przebiegać codziennie pięć kilometrów, na pewno znacznie poprawicie kondycję. Jeśli przez 30 dni będziecie zastępować jeden posiłek zielonym koktajlem ze szpinaku, na pewno zrzucicie kilka zbędnych fałdek. Jeśli przez 30 dni będziecie przez godzinę uczyć się nowego języka, na pewno zauważycie progres. I tak dalej. Po takim czasie, widząc efekty i wiedząc, jak się dzięki danej czynności czujemy, możemy już podjąć świadomą decyzję, czy chcemy ją utrzymać w swoim życiu na stałe, czy nie. A przy tym 30 dni to nie jest zbyt długo i nigdy nie tracimy z oczu mety. Wiemy, że zostało jeszcze tylko 29 dni. Tylko 28. Tylko 27. Na pewno damy radę!
Taki 30-dniowy challenge to jeden z najskuteczniejszych i sprawdzonych sposobów wychodzenia ze strefy komfortu.
Strefa komfortu to, jak sama nazwa wskazuje, takie miejsce, w którym zrobiło nam się tak wygodnie, miło i bezpiecznie... że aż leniwie i nudno. Niestety, prawie wszystko, co robimy wystarczająco długo, może stać się dla nas strefą komfortu.
Jeśli od dawna biegasz codziennie po pięć kilometrów, w końcu przestaje być to jakimkolwiek wyzwaniem – ot, zwykła przebieżka, dzień jak co dzień. Dobra wiadomość jest taka, że dość łatwo można z tej strefy komfortu wyjść, trzeba się tylko trochę zmusić. I samodzielnie się jakoś z tego wygodnego miejsca wypchnąć. Dodaj szósty kilometr, albo przyspiesz trochę i zobacz, co się stanie. Dobrze pamiętać, że strefa komfortu znajduje się wyłącznie w naszej głowie, że to takie trochę wyimaginowane miejsce i mentalna bariera lub granica, poza którą znajdują się rzeczy nieznane i potencjalnie niebezpieczne. Po przekroczeniu tej granicy zwykle okazuje się, że nie taki diabeł straszny i że możemy o wiele więcej, niż nam się wydawało. I tak właśnie się rozwijamy!
Poniżej kilka pomysłów na 30-dniowe wyzwania, które pomogą nam wyjść poza granicę swojej strefy komfortu i spróbować czegoś nowego albo po prostu polepszą nasz stan zdrowia, wyrabiając konstruktywne, korzystne i roztropne przyzwyczajenia.
Kto chce, niech wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy – 30-dniowy challenge może znacznie poprawić jakość życia. Nie tylko pozwala spróbować czegoś zupełnie innego i otwiera umysł na nowe możliwości, ale daje też to jedyne w swoim rodzaju poczucie spełnienia, płynące z osiągnięcia jakiegoś celu. Zrób sobie przysługę i wydobądź się sam/sama z poczucia niemocy, z marazmu i stagnacji. Zobaczysz, że poza strefą komfortu też jest życie – i to jakie ciekawe! Powodzenia!
Siffu
Siffu
15 artykułów
Jestem strasznie mądra i można mi zaufać.
|