Tych relacji ze Zjazdu będzie pewno miliard dwieście, mam nadzieję tylko, że mój pojawi się najwcześniej. Jestem świadoma mojej marności, bo zdołałam przyjechać tylko na jeden dzień i jeszcze w dodatku brutalnie się zabrowarzyć, ale dla mnie nawet ten jeden dzień był po prostu jakby wyjęty z rockandrollowej legendy.
Przyjechaliśmy rano, tłukliśmy się z Grzybiarzami, próbowaliśmy pożyczyć gitarę od Grześka Góralczyka, piliśmy, gadaliśmy, rozmyślaliśmy patrząc na wspaniale niebieskie niebo i mając świadomość, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie. Nic ciekawego, w końcu nie doświadczyliśmy atmosfery wywrotowego wieczora, ale w powietrzu czuło się ten klimat ( pomieszany z zapachem piekącego się na grillu kurczaka , którego zresztą potem spożyli wegetarianie). Poza tym uściski rąk, uśmiechy -ludzie, o których tyle się słyszało i usiłowało rozpoznać twarze z niewyraźnych zdjęć.
Brakowało mi tylko Jimiego Hendrixa i wieczornej popijawy z Morissonem. No ale widocznie tak to ma być, choć dam głowę, że i ich duch unosił się nad polem namiotowym w Gdowie koło Krakowa.
Szluger premium
42 Nowy Sacz - Krakow - Sheffield
6 artykułów
112 tekstów
4 komentarze
Marysia - w latach 2002-2003 opiekunka literatury na Wywrocie.
Zasłużeni dla serwisu
|