Komentarze
Są w nim prawie wszystkie elementy spajające tomik. Można wyjąc z niego słowa ,,gaśnięcie'' i ,,ogień'' i już będziemy mieli odniesienie do tytułu pierwszej części.
Opisuje kontakt z wybranka poprzez sen - bo ,,suka'' to oczywiście zmyłka:)
Dobrze się go czyta.
Poza tym podoba mi się uchwycenie tematu. Żaden z tego wiersza polski dokument, pokazujący trudne warunki, zabiedzonych, głodujących, maltretowanych itd. Zamiast mówić o bólu, o stanie fizycznym osoby chorej jest on zobrazowany, przez co bardziej odczuwalny. Zamiast powiedzieć: nie poddaje się, walczy o życie, jest: "masz mundur czerwonej rewolucjonistki".
Rzecz inna - to przecież fragmenty, wspominki snów, a snów nigdy w całości opowiedzieć nie potrafimy - bardziej je widzimy niż jesteśmy w stanie je wymówić. I myślę, że to w dużej mierze ten wiersz pokazuje. I z rudej suki może stać się rewolucjonistka.
Justyno - wiersz jest trzyczęściowy de facto, tu prezentuję tylko pierwszą część. Druga część rozjaśnia nieco - chodzi o piosenkę z lat 50-tych pt "You will never walk alone", która jest przy okazji hymnem klubu piłkarskiego Liverpool:)
www.youtube.com/watch?v=8smO4VS9134
ale poza tym myślałem również o Twojej interpretacji:)
Dzięki wszystkim
o, tu jest jaśniej dlaczego tytuł po angielsku:
Z jakichś powodów to Patriarsze Prudy właśnie przykuły moja uwagę w pierwszej kolejności.
Co do pytania Marcina, to nie jestem pewna, czy na podstawie jednego wiersza można coś powiedzieć o wyróżnianiu się na tle innych debiutów. Utwór jest dobry, jest sprawnie napisany i robi spore wrażenie tą puentą. Przyznaję się grzecznie, że twórczości autora nie znam i od tego wiersza zaczynam, więc ogólniejsze wnioski zostawię sobie na koniec.
Piąta rano. Na stacji moskiewskiego metra ruda suka
i sprzątaczka. Kobieta wie, że za chwilę zleją się z tłumem,
przestanie być z psem sam na sam,
ale nie zamierza go dotknąć. Czuje lęk, że zarazi się
jakąś chorobą, zapali od rudego płomyka.
Będzie równie widocznym celem.
Kiedy sprząta puszki po piwie, myśli: tej nocy
po raz kolejny spotkał chłopaków.
Śledzili cudzą grę w pubie, potem
nastąpili na kulawą nogę. Dwa do zera,
zawszona suko, pobudka!
Teraz jeszcze leżą w łóżkach
bez czerwonych koszulek Liverpool FC. Śni im się
przejmujący chłód, wiatr wzbudzony
przez odjeżdżający pociąg,
oślepiające płomyki świateł.
Who by fire?
Who by water?
Śniło mi się, że byłaś damą z pluszowym pieskiem,
który pozostawia po sobie rude kłaki. To mogły być rewersy
prawdziwego ognia, prawdziwego, piekącego bólu
zżerającego od środka. Na tej ziemi jałowej
nie ma już miejsca na game of chess, na spokojną strategię.
Szachownica jest teraz piłką ze sztucznej skóry, poruszającą się zbyt
szybko.
Śniła mi się ta sama piosenka, którą miałem w słuchawkach,
gdy odchodziłem w swoja stronę, w dniu, kiedy ucieka od nas ruda.
Zignorowałem Cię, choć chciałaś jeszcze o tym porozmawiać.
Teraz zbieram Cię spomiędzy torów pociągu
i zaszywam pod sercem jak tumor cordis, w próżniowej pompie
swojego ciała. Słyszę tę samą piosenkę, zagłusza niepewny stukot kół.
Pierwsza wersja:
Po przeczytaniu wiersza w artykule, pomyślałam sobie, że, wiersz jak wiersz, poprawny, nie wywołujący żadnych emocji. Natomiast po zbadaniu wnętrzności tomiku, struchlałam, czytając kolejne wersje.
W pierwszej autor jakby ślizga się tylko po temacie, określa jakąś tęsknotę, nawet nie tę wielką, za kimś, kto do mnie nie dotarł wizualnie ani zmysłowo, ani klimatycznie. Pointa z rakiem jedynie wywołała we mnie jakieś tam emocje, które zaraz opadły dając pierwszeństwo uczuciu wykorzystania nazwy choroby na potrzeby publiki.
Druga wersja:
Jest kobieta, jest wizja kobiety, i wizja psa. Jedność opuszczenia i samotności tych dwóch postaci. Jest obraz metra moskiewskiego, o b r a z - nie jego wspomnienie, jak w wersji pierwszej. I tu w to metro można wejść, poczuć kwaśność piwa z wyrzuconych puszek i poczuć odór potu chłopaków śniących chłód nad ranem, można usłyszeć ich zaciętość i butność i fałszywą, podchmieloną męskość. I ich chęć pokazania swojej wyższości nad przeciętnym , pokazania jej, a potem stoczenia się poniżej przeciętnej.
Trzecia wersja:
Kolejne ujęcie tego samego klimatu, jednak obrazowo inne zupełnie. Ujęcie senne, bolesne, przejmujące. Jałowość ziemi w zestawieniem z prawdą bólu, tak trudna do wypowiedzenia, tu wypowiedziana została.
A pointę ze zbieraniem jej z torów , przemilczę, bo o tym lepiej milczeć. O najświetniejszych pointach się po prostu milczy. Bo tak wypada.
Tyle miałam wrażeń po przeczytaniu tego tryptyku. A robiąc trzy kroki do tyłu i kierując się nie tylko emocjami, muszę powiedzieć, że technika, z mojego punktu widzenia, daje dużo do życzenia. Czepię się oczywiście angielszczyzny, Rej się w grobie przewraca, drogi autorze.. I czepię się przerzutni, są bezsensowne zupełnie, .. bo taki trend? bo to się czyta? dla mnie te przerzutnie nieprzemyślanie brzmią po prostu. A można by pomyśleć..np:
"Śledzili cudzą grę w pubie, potem
nastąpili na kulawą nogę."
- bez przecinka po pubie, mogliby chłopcy śledzić potem, pijanym takim i cuchnącym, ale autor zamknął drogę tej interpretacji przecinkiem, co mi się zupełnie nie podoba. I ten zabieg autor stosuje często, robi puszkę z wersów, nie pozwala czytelnikowi dostatecznie płynąć nimi.
natomiast tu jeszcze raz o angielszczyźnie:
wszystkie makaronizmy są tutaj cytatami/nawiązaniami, tytuł cyklu jest jednocześnie tytułem piosenki /wzięło się od tego Liverpoolu w drugiej części, bo jest to jednocześnie tytuł hymnu/, motto do trzeciej częsci jest z Cohena, "Game of chess" to nawiązanie do Eliotta.
Poza szacunkiem do języka polskiego miałem podczas pisania tomu podejście, by, jeśli już cytuję, zachować piękno oryginału:)
zresztą nie do końca zamierzona przeze mnie, bo dedykacja niekoniecznie miała nawiązywać do pisania Justyny, ale takie porównanie również mogłoby być ciekawe:)
Żądam językowego równouprawnienia.
Co do przerzutni - wedle mnie przede wszystkim one ustawiają rytm tekstu, to, gdzie zawieszam głos przy czytaniu, czasem to, gdzie logicznie przepływam sobie do kolejnej myśli - konkludując, nie zawsze koniecznie chcę nimi dodać jakieś kolejne znaczenie, co nie znaczy że uważam że są bez sensu:)