Notatka ze spektaklu „Górski ptak” w reż. Larsa Øyno z Grusomhetens Teater w Oslo . Wrocław, Teatr Polski (Scena na Świebodzkim), 22 czerwca 2010.
Dzisiejsza inauguracja Międzynarodowego Festiwalu „Strefa Norwegia” w Teatrze Polskim rozpoczęła się z – delikatnie rzecz ujmując – „małą obsuwą”… Jednak zebrana na Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu publiczność nie dała się zniechęcić blisko dwoma godzinami oczekiwania na usunięcie awarii świateł, i nie sądzę, że tylko z powodu hojnego festiwalowego poczęstunku. Norwegia jest krajem słabo Polakom znanym, przez co interesującym. Sztuki Ibsena zaś, należą do ścisłej klasyki światowej dramaturgii, nie dziwi więc wczorajszy „nadkomplet” na Górskim ptaku w reżyserii Larsa Øyno.
Spektakl otwierający Festiwal zadziwił mnie do tego stopnia, że przez znaczną jego część nie potrafiłem się oddać dziejącej się przede mną sztuce, wciąż zwalczając pytanie o status prezentowanej w nim formy. Bo forma była tu widowiskiem samym w sobie. Na pierwszy rzut oka: kiczowata scenografia; tradycyjne norweskie stroje, pieśni, instrumenty; wreszcie sam język norweski z jego niesamowitą śpiewnością i jednoczesną niewymawialnością… Narzucające się wrażenie groteskowej „Cepelii”! Jednak po pewnym czasie, świetnie przygotowani aktorzy Teatru okrucieństwa wprowadzili mnie i, jak sądzę, resztę obecnych na widowni w swoisty trans – za pomocą mozolnie i obsesyjnie powtarzanych gestów, konsekwentnej gry przerysowaną mimiką, krzyku i zaskakującej wokalizy (momentami w iście operowej konwencji ) połączonej z dźwiękiem cymbałów, liry i skrzypiec. Mimo wrażenia „robienia mnie”, ten spektakl mnie uwiódł, wprawił w niebanalne poruszenie.
Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach „pierdolonych komórek” najbardziej awangardowymi rozwiązaniami w sztuce są… formy i narzędzia tradycyjne. W Górskim ptaku Larsa Øyno pojawiły się elementy języka teatru należące do ścisłego kanonu tradycji – np. starożytna maska aktorska, ale w tym spektaklu maska nie jest uprzednio namalowana lecz jest malowana za pomocą dobytej i wytrzymanej przez aktora emocji. Doprowadzono tu do skrajności akt przedstawiania, gest wskazywania, wymowę gestu, który przenosi w niewymawialne… I tu zostaje przekroczona kiczowatość tradycyjnej formy. Kwestionując siebie samą forma wystawia widza na próbę, zakwestionowaniu podlega bowiem kryterialny aparat poznawczy odbiorcy. Ten spektakl mnie rozbroił. Wyłączył nadmiar działających komórek. Wydał na niezapośredniczone doświadczenie , uruchomił we mnie czyste emocje.
Paweł Kaczorowski
*Cytat z wypowiedzi dyrektora Teatru Polskiego – Krzysztofa Mieszkowskiego, inaugurującej Festiwal.